Policjanci weszli do środka budynku wczoraj po tym, jak mężczyzna podpalił strych. Negocjacje z nim zakończyły się fiaskiem. Na razie nie wiadomo, co nim kierowało.
Rzecznik złotowskiej policji Maciej Forecki mówi, że jego stan nie pozwala na przesłuchanie:
Mężczyzna został przetransportowany do Szpitala Rejonowego w Złotowie. W tej chwili znajduje się na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. Został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jak przekazali nam lekarze, doznał poparzenia górnych dróg oddechowych, płuc oraz pleców i ramion. Jego stan lekarze określają jako poważny. Negocjacje z desperatem trwały dobę. W tym czasie lokatorzy przebywali poza budynkiem. Na razie nie będą mogli do niego wrócić, bo dach jest spalony. W tym budynku mieszkały dwie rodziny. Z ustaleń, które posiadamy wynika, że burmistrz Jastrowia zaproponował części mieszkańców, tym, którzy wyrazili akces, pokoje w hotelu. Natomiast część zdecydowała się na skorzystanie z pomocy członków rodziny.
Podczas akcji kontakt z mężczyzną był utrudniony. Jak mówi Maciej Forecki, mężczyzna znajdował się w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego.
W domu wcześniej zgromadził cztery butle z gazem. Według nieoficjalnych informacji, mogło chodzić o interwencję miejscowych policjantów sprzed kilku lat. Mężczyzna miał żądać spotkania z nimi. Funkcjonariusze interweniowali wtedy w mieszkaniu desperata w związku z przemocą domową.
Policyjne negocjacje w Jastrowiu trwały ponad dobę. Z najbliższych zabudowań ewakuowano 12 osób.