Połamane drzewa, zniszczone uprawy i zalane piwnice. To skutki niedzielnejnawałnicy, która przeszła przez Chodzież. Zdaniem Jacka Gursza, wielu niebezpiecznych zdarzeń można by uniknąć, gdyby mieszkańcy otrzymali ostrzeżenie z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. "Wystarczyło wysłać jednego SMS-a" - twierdzi burmistrz.
No przecież ktoś gdzieś tam, jakiś specjalista wiedział, że ta burza się zbliża i mógł wysłać tego SMS-a. Ja mam żal do systemu, że tydzień temu w czasie wyborów wysłał zupełnie niespodziewanego SMS-a w sprawie wyborów prezydenckich. A nie wysyła SMS-a wtedy kiedy powinien, a do tego przecież ten system ma służyć, czyli do ostrzegania ludzi przed zjawiskami naturalnymi.
Jeszcze w niedzielę burmistrz Chodzieży zapowiedział, że będzie w tej sprawie domagał się wyjaśnień od wojewodyWielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka. W poniedziałek za pośrednictwem mediów zadaje jedynie pytanie "Dlaczego system nie zadziałał?".
Służby wojewody są zdziwione zachowaniem burmistrza. "System Alertów RCB funkcjonuje poza nami" - mówi rzecznik wojewody Tomasz Stube.
Alert pogodowy wysyła tylko i wyłącznie Rządowe Centrum Bezpieczeństwa dla ostrzeżeń hydrologicznych, które mają stopień trzeci. Natomiast ostrzeżenia niższego stopnia są przekazywane za pośrednictwem wojewody i one zostały wczoraj przekazane w odpowiednie miejsce i trafiły do Powiatowych Służb Zarządzania Kryzysowego, również do takiej jednostki w samej Chodzieży.
Burmistrz Jacek Gursz przyznaje, że otrzymał taką informację od swojego pracownika. Miasto nie posiada jednak własnego systemu komunikacji z mieszkańcami, więc ostrzeżenia zamieszczono tylko w Internecie. Niedzielna burza nad Wielkopolską została sklasyfikowana jako zagrożenie pierwszego stopnia.