Przed sądem zeznał, że wszystko robił z miłości, bo nie mógł pogodzić się z rozstaniem. 39-letni Artur P. miał uporczywie nękać swoją konkubinę. - Nocował na wycieraczce przed jej drzwiami i dręczył telefonami - mówi sędzia Joanna Urbańska- Czarnasiak.
Wielokrotnie groził słownie pozbawieniem życia i zdrowia. Nachodził ją w miejscu zamieszkania i pracy. Dzwonił dzwonkiem do jej drzwi i różnych porach dnia i nocy.
Mężczyzna początkowo odmówił składania wyjaśnień, ale później zeznał, że wszystko robił z miłości.
Dzieci ze szkoły odbierałem, obiady gotowałem, sprzątałem. Ona nic nie musiała robić w domu jak nie chciała, bo wszystko miała ugotowane i posprzątane. Nie groziłem jej i żałuję tego, co zrobiłem.
Pokrzywdzona zeznała, że bała się o siebie i dzieci, bo Artur P. po dopalaczach stawał się agresywny. W kwietniu wyrzuciła go z domu.
Ja nie będę marnować swojego życia ani życia dzieci, bo ja sama pochodzę z takiej rodziny i wiem, co to znaczy. Mam dość.
Mężczyzna odpowiada przed sądem za kierowanie gróźb karalnych i stalking. Grozi mu do trzech lat więzienia. Mężczyzna był już wcześniej karany. Do sądu został doprowadzony z aresztu.