Studenci nie podejmują dyskusji ze swoim doktorem na wykładach, a piszą i upubliczniają donos światopoglądowy, w którym formułują zdecydowane wnioski o charakterze naukowym, oparte na dwóch raportach towarzystw psychologicznych z USA i Australii.
W oświadczeniu czytamy, że wychowanie dzieci przez pary jednopłciowe nie różni się od wychowania w rodzinach heternormatynych, a "stereotypy związane z tradcyjnymi rolami płciowymi mogą być szkodliwie".
Choć nie wypowiedziało się w tej sprawie żadne gremium eksperckie, studenci oskarżają swojego wykładowcę o łamanie Kodeksu Etyczno-Zawodowego Psychologa, rozpowszchnianie fałszywych informacji i ograniczanie praw par nieheteronormatywnych. Przyznając sobie prawo do definiowania powinności psychologii i psychologów, żądają od swojej uczelni "niedopuszczania do szeregu wykładowców" takich ludzi jak dr. Jarosiewicz oraz przedstawienie takiego konsensusu naukowego, żeby nie było już wątpliwości, że pisanie krytyczne o wychowaniu dzieci przez pary LGBT ogranicza ich prawa, łamie Deklarację Praw Człowieka i konstytucję.
Czyli o wychowaniu dzieci przez pary jednopłciowe, naukowcy mają pisać dobrze, albo wcale. Na koniec studenci proszą o nieupublicznianie swoich nazwisk ze względu na "ochronę danych wrażliwych".
Poniżej do odsłuchania rozmowa Romana Wawrzyniaka z dr. Henrykiem Jarosiewiczem:
Nauka idzie do przodu, a pewne sprawy się deaktualizują i zmieniają, jeśli się wykłada na uczelni trzeba być na bieżąco, a nie kurczowo się trzymać nie aktualnych danych. Zresztą potem trochę nie fajnie jest być indetyfikowanym jako absolwent uczelni, która pozwala na takie działania prowadzącym. Sorry Kacperku wyniki badań są nie co inne niż w twoim konserwowym świecie. ;)
1+1=2
bo trochę się boję, że to już nie jest prawdą ;-)
A tak na marginesie, to wszyscy podpisani, skoro negują badania naukowe, powinni dostać wilczy bilet i nie powinni być przyjęci na żadną Uczelnię