NA ANTENIE: PIERWSZA PLANETA OD SŁOŃCA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

W przemówieniu Putina zabrakło słowa "Ukraina". Zdaniem prof. Kucharczyka - to nie przypadek

Publikacja: 10.05.2022 g.10:31  Aktualizacja: 10.05.2022 g.14:14
Poznań
We wczorajszym przemówieniu Putina zabrakło słowa "Ukraina". Zdaniem profesora Grzegorza Kucharczyka z Instytutu Historii Polski PAN - to nie przypadek. W ocenie naukowca, w rosyjskim mniemaniu Rosja prowadzi operację wojskową, a nie wojnę, przeciwko widmu, a nie suwerennemu państwu. Słów "Ukraina" czy "ukraińska państwowość" propaganda rosyjska unika.
mikrofon radio poznań - Kacper Witt - Radio Poznań
Fot. Kacper Witt (Radio Poznań)

Jak dodaje Grzegorz Kucharczyk, sugestywny był przekaz wczorajszych uroczystości w Moskwie, w tym słowa Putina.

Obraz z Moskwy, czy tego, czego nie było w Moskwie, przy okazji tych hucznych obchodów - nie było na przykład tej parady lotniczej - oficjalnie z powodu złej pogody, ale chyba jednak z powodu obaw, że ta parada może się skończyć katastrofą. To pokazuje miejsce, w którym Rosja obecnie jest. W spojrzeniu Rosji, czy to w spojrzeniu Rosji putinowskiej, czy sowieckiej faszystów w Polsce nigdy nie brakowało. Dość powiedzieć, że po 1920 roku do tego grona awansowali polscy socjaliści nazywani przez sowieckich komunistów socjalfaszystami, dlatego, że poparli obronę Polski przed Armią Sowiecką

- mówi profesor Kucharczyk.

Profesor Grzegorz Kucharczyk przywołuje słowa Putina, który wczoraj mówił, że Rosja walczy ze wszystkimi ciemnymi siłami. Takie propagandowe klisze w jego ocenie były do przewidzenia.

Poniżej cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat: 

Łukasz Kaźmierczak: Nawiązując do wczorajszego dnia, 9 maja to w Federacji Rosyjskiej najważniejsze święto od czasu Putina - Dzień Zwycięstwa. Czy bardziej zapamięta pan to, co Putin powiedział na murach Kremla, czy obrazek rosyjskiego ambasadora Siergieja Andriejewa, oblanego sztuczną krwią?

Prof. Grzegorz Kucharczyk: Chyba ten obraz z Moskwy był bardziej sugestywny, przynajmniej w moim odczuciu, bo bardziej znaczący. Oczywiście bardziej medialny jest widok kogokolwiek oblanego substancją krwiopodobną, natomiast obraz z Moskwy, tego, czego nie było przy okazji hucznych obchodów, czyli tej parady lotniczej, oficjalnie z powodu pogody, ale chyba jednak z powodu obaw, że parada może się skończyć katastrofą. To mówi o miejscu Rosji, w którym obecnie jest.

Mówi pan o katastrofie wizerunkowej.

Wizerunkowej, będącej pochodną możliwej katastrofy lotniczej, nie wierzę w serię przypadkowych katastrof w postaci wybuchów w zakładach pracy zakładów zbrojeniowych, podobnie jak nie wierzę w seryjnych samobójców w gronie oligarchów.

Grasuje tam zdaje się jakiś seryjny samobójca i sieje popłoch wśród oligarchów ze środowiska gospodarczego.

Wybrał sobie garaże, czyli te miejsca, gdzie nie sięgają kamery monitoringu. To są zbiorowe samobójstwa, jak to kiedyś mówiono, w Poznaniu konsul radziecki popełnił samobójstwo razem z kierowcą.

Na chwilę wrócę do wydarzenia w Warszawie, niektórzy mówią, że ambasador rosyjski tak naprawdę celowo oczekiwał, że coś takiego się wydarzy, że była to prowokacja, a jak się rosyjskie media włączy, to mówi się o reinkarnacji faszyzmu nie tylko na Ukrainie, ale również w Warszawie.

W spojrzeniu Rosji, faszystów w Polsce nigdy nie brakowało. Po 1920 roku polskich socjalistów nazywano socjalfaszystami. Dlatego, że poparli obronę polską przed armią sowiecką, więc każdorazowy wróg Kremla jest określany jako faszysta.

Pan widział taką mapę, gdzie wszystkie państwa są określane, jako faszystowskie, z wyjątkiem Rosji?

Przypomina mi się definicja agresora z czasów sowieckich, że to są wszystkie państwa, z wyjątkiem ZSRR.

A jeżeli chodzi o działalność rosyjskiej armii, to przypomina mi się dowcip o pokojowo pracującym traktorze chińskim na granicy, który po ostrzelaniu przeciwnika pokojowo oddalił się w kierunku dalszych prac żniwnych. Panie profesorze, Władimir Putin wygłosił wczoraj przemówienie - co się panu w nim najbardziej rzuciło w ucho, oprócz tego, co zabrakło?

Rzuciła się w ucho przewidywalność, to było maksymalnie krótkie przedstawienie i wszystko było przewidywalne - to, że Rosja jest po słusznej stronie historii, że walczy ze wszystkimi ciemnymi stronami Mordoru, chociaż to słowo nie padło, ale taka była wymowa, i dalej, do zwycięstwa, za Rosję. Takich kliszy propagandowych można było oczekiwać. Nic nowego nie padło, nie było oficjalnej deklaracji wojny, jak wiadomo Rosja nigdy wojny nie toczy, tylko specjalne operacje wojskowe.

Nie zabrakło analogii historycznych, wręcz nimi ociekało, kiedy Putin mówi, że nie dopuści do sytuacji, jak w 1941 roku, kiedy Rosja została zaatakowana, tylko wykonał działania uprzedzająca. Tu analogia jest jeden do jednego.

W sensie propagandowym, ale propaganda nie trudzi się dojściem do prawdy, tylko celem propagandy jest przekonywanie opinii publicznej, a w 1941 roku na Rosję napadł sojusznik Rosji, czyli Niemcy. Stalin do ostatnich minut przed atakiem nie wierzył w te doniesienia wywiadu sowieckiego, które mówiły, że gromadzą się czarne chmury, on był przekonany, że sojusznik niemiecki jest wierny, a okazało się zupełnie inaczej. Analogia jest zupełnie chybiona.

Są tacy historycy, którzy mówią, że Hitler uprzedził i tak spodziewany atak na Rosjan... Panie profesorze, tam bardzo dużo padło określeń, wielka wojna ojczyźniana, była mowa o tym, że nie zapomina się lekcji z II wojny światowej, aby nie było miejsca dla katów i nazistów, te epitety znów w rosyjskich wypowiedziach - to jest propaganda, ale wielokrotnie powtarzana staje się w Rosji prawdą.

Dzięki rewelacjom ministra Ławrowa wiemy, kto jest najgorszym antysemitą. Antysemitami według szefa rosyjskiej dyplomacji są Żydzi, a Hitler był też Żydem, to są oficjalne wypowiedzi medialne. Doszło do tego, że Putin zadzwonił do izraelskiego premiera i przeprosił za to - nieoficjalnie, ale podobno tak to się stało. To wszystko pokazuje, że te piramidalne konstrukcje propagandowe, w których nawet prominentni członkowie władz rosyjskich się gubią. Nie wiadomo, jaki jest przekaz dnia.

Dużo było mowy o sługusach Ameryki, to jest zapewne też o nas, a to pobrzmiewa zimna wojna w najczystszej postaci.

Sługusi Ameryki to pewnie większy zbiór, niż zbiór tego, co Kreml określa jako faszyści, my z pewnością też się tam znajdujemy. To też pokazuje, że rola Polski, w tym nowym kształcie bezpieczeństwa, który się wykluwa, jest kluczowa. Dowód na to, to słowa rosyjskiej propagandy.

Zacytuję patriarchę Cyryla, który powiedział wczoraj, że Rosja nie chce nikogo skrzywdzić, nie chce nikogo podbijać, ani okupować, nie chce nikomu odbierać zasobów, jak to robi większość bogatych i potężnych państw świata, nie potrzebujemy tego wszystkiego, jesteśmy samowystarczalni - cały czas cytuję Cyryla, patriarcha Wszechrusi.

Wypada to spuentować dowcipem z czasów sowieckich, że Rosja walczy o pokój, aż kamień na kamieniu nie zostanie.

Mi z kolei przychodzi na myśl cytat z prymasa Wyszyńskiego, którego często pan też w różnych analizach bieżących używa: tam pada takie zdanie - łatwiej zmienić ustrój, trudniej odmienić człowieka.

Z pewnością tak. Bardzo dziękuję za to przypomnienie. Przy okazji chciałbym zachęcić słuchaczy do posłuchania wykładów, one są w internecie, które są w poznańskiej siedzibie Civitas Christiana - w ostatnią środę miesiąca, teraz w maju będzie o tym, co prymas myślał o kobietach. Prymas bardzo wiele myślał o historii, mówił o tym, że historia nas buduje, buduje naszą tożsamość. Więc warto przy tej okazji sięgnąć do tych przemyśleń, ponieważ jak widzimy na naszych oczach, historia staje się poletkiem walki propagandowej.

Jeszcze jedno z przemówienia Putina - nie padło tam ani razu słowo Ukraina. Co to oznacza?

Że Ukraina jest sztucznym konstruktem, którego właściwie nie ma. Rosja prowadzi od ponad dwóch miesięcy specjalną operację wojskową, przeciwko jakiemuś widmu, straciła 25 tys. żołnierzy walcząc nie wiadomo z kim. No wiemy, z nazistami, ale na pewno nie są to Ukraińcy, bo narodu ukraińskiego nie ma, bo został zniszczony przez Lenina. Putin już przed wojną mówił o tym, nic nowego wczoraj nie powiedział.

Przenieśmy się do Niemiec, tam 8 i 9 maja zabroniono w Berlinie eksponowania rosyjskich i ukraińskich flag. Część niemieckiej prasy oburzyła się, mówiąc, że to wstyd, że próbuje się zrównywać flagę agresora z flagą ofiar.

Wstyd tym większy, że wyeksponowane były wyłącznie flagi rosyjskie. Zorganizowane grupy Rosjan nie przejmowały się żadnym zakazem i specjalnie też policja niemiecka tego zakazu, w przypadku Rosjan nie egzekwowała, co innego w przypadku flag ukraińskich. To pokazuje problem, w którym Niemcy tkwią, w mocnej niejednoznaczności, jeśli chodzi o stronę ukraińską.

Pewnie najbardziej ambasador ukraiński w Berlinie Andrij Melnyk cały czas punktuje, mówiąc, że Niemcy jeszcze mają bardzo wiele do zrobienia, jeśli chodzi o pomoc Ukraińcom.

Wydaje mi się, że po tych różnych wypowiedziach ambasadora Ukrainy w Berlinie, to chyba tylko trwająca wojna zapobiega temu, żeby władze w Berlinie nie określiły go jako persona non grata. Dość wspomnieć, że ambasador Melnyk, całkiem niedawno nazwał prezydenta Niemiec "obrażalską pasztetową", w związku z tym, że prezydent nie chciał do Kijowa pojechać. To są rzeczywiście ostre spięcia, trwające zresztą od dłuższego czasu.

Ja śledzę też pańskie publiczne wypowiedzi i pada tam określenie, że mamy do czynienia z epokową zmianą w Niemczech.

Ona rzeczywiście trwa etapami, widać po zmianie w podejściu do polityki energetycznej, tutaj kieruje tym wicekanclerz i przewodniczący partii Zielonych. Jako minister gospodarki powiedział rzecz chorendarną, z punktu widzenia dogmatów ekologicznych zwłaszcza w Niemczech, że należy przemyśleć kwestie węgla jako źródła energii, że nie należy tak szybko od tego odchodzić. Poza tym Niemcy zmniejszają systematycznie wolumen surowców energetycznych z Rosji. Gdańsk jest miejscem sprowadzania ropy naftowej także do Niemiec. Są znaczącej rangi zmiany.

Czy jest możliwa nowa konfiguracja polityczna w Niemczech? Coraz więcej mówi się, że być może socjaldemokratyczny, główny trzon zostanie zastąpiony przez chadeków, którzy szybciej, niż się spodziewano, mogą wrócić do władzy, pod innym przywództwem.

Gdybyśmy mieli szansę porozmawiać za tydzień, krótko po wyborach landowych w Nadrenii Westfalii, które są w najbliższą niedzielę, to może nam dużo powiedzieć. W ostatnich wyborach do landu Schleswigu Holsteinie socjaldemokraci dostali porządne lanie, zajmując trzecie miejsce, za chadekami, którzy dostali 43 proc. i zielonymi, którzy dostali ponad 18 proc. Jeżeli socjaldemokraci przegrają w Nadrenii i Północnej Westfalii dość znacząco, to scenariusz zmiany koalicji rządzącej w Bundestagu, w trakcie tej kadencji, jest całkiem realny.

https://www.radiopoznan.fm/n/pWOURs
KOMENTARZE 0