NA ANTENIE: 00:00-01:00 KLASYKA I/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Robert Gaweł: "Rodzice mają prawo do wpływu na to, jak wychowywane są ich dzieci"

Publikacja: 23.02.2021 g.21:33  Aktualizacja: 24.02.2021 g.11:23
Poznań
Czy rodzice w poznańskich szkołach mają jeszcze coś do powiedzenia? Miasto zapowiada walkę zarówno z rodzicami, jak i dyrektorami szkół przeciwnymi zajęciom antydyskryminacyjnym. Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był Wielkopolski Kurator Oświaty, Robert Gaweł.
kurator robert gaweł - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Roman Wawrzyniak: Miasto pomoże walczyć z rodzicami i dyrektorami szkół przeciwnymi zajęciom antydyskryminacyjnym. Taką deklaracje miała złożyć Marta Mazurek - była pełnomocnik prezydenta ds. przeciwdziałania wykluczeniom, a obecnie wiceprzewodnicząca komisji oświaty Rady Miasta Poznania - podczas konferencji podsumowującej programy antydyskryminacyjne realizowane w szkołach publicznych w Poznaniu. Czy rodzice mają w poznańskich szkołach jeszcze coś do powiedzenia? Jak zamierza w tej sprawie reagować Kuratorium Oświaty?

Robert Gaweł: To zależy od samych rodziców. Przypominam, że rodzice mają prawo do wpływu na to, jak wychowywane są ich dzieci. Ustawodawstwo, które jest, jasno określa to, że do szkoły nie można ot tak sobie wejść i wprowadzać różnych programów na podstawie widzi mi się jednostki, która organizuje pracę szkoły, czyli samorządu. Te kompetencje są jasno rozdzielone.

Dwa zdania o tych kompetencjach. Co robi organ prowadzący, a co i w jakim zakresie robi kuratorium?

Organ prowadzący organizuje pracę szkoły, to znaczy korzystając z subwencji państwowej i własnych środków, bo jest to zadanie własne gminy, zasila szkołę finansami. Dyrektor szkoły organizuje pracę szkoły wewnątrz, to znaczy zatrudnia nauczycieli. System oświatowy opiera się na podstawowych zasadach, które wpisane są w prawie oświatowym, które ma swoją preambułę – ogólny, początkowy zapis, dotyczący podstawowych zadań w szkolnictwie i całe prawo, które ustala jak wygląda proces uczenia. Określa w jakim systemie wartości młodzież ma być wychowywana, jak wygląda tworzenie podstaw programowych, materiałów i wszystkiego, co związane jest z dniem codziennym szkoły. Kompetencje są jasno rozdzielone. Chcąc prowadzić własną politykę oświatową, miasto musi uciec się do pewnego fortelu. Samo nie może bezpośrednio wchodzić do szkół z taką polityką, dlatego korzysta z pomocy różnych stowarzyszeń, które w statucie mają zadania edukacyjne. W ten sposób obchodzi się system prawa oświatowego, żeby pewne treści, na których politykom zależy, do szkół wtłaczać. Mnie tylko niepokoi język, który jest tutaj stosowany, mówiący o tym, że miasto będzie wypowiadało wojnę rodzicom.

„Miasto pomoże walczyć z rodzicami i dyrektorami szkół przeciwnymi zajęciom antydyskryminacyjnym” - tak miała powiedzieć Pani przewodnicząca.

Zależy co uznamy za zajęcia antydyskryminacyjne. Jeżeli na zajęciach mówi się, a słuchałem niektórych wykładów, żeby jednakowoż akceptować młodzież, że wszyscy w szkole są równi, że należy się pochylić na tymi, którzy mają niepowodzenie w nauce, albo ze środowisk ubogich, albo są niepełnosprawni, czy niedostosowani społecznie – takie programy też widziałem, pokazujące wśród małych dzieci obraz tolerancyjny, aby nie wyśmiewać, że ktoś nosi okulary albo, że ktoś jest za chudy, czy za gruby, to jest to bardzo pozytywne.

Ale, to chyba jest już obecne w programach na lekcjach wychowawczych.

Tak, ale trzeba zwrócić uwagę, że to, co do nas dociera, to są tego typu zajęcia bardzo pozytywne, które możemy pochwalić i powiedzieć, że to jest dobrze, aby tak dzieci wychowywać. Są też zajęcia, które mają bez wątpienia podłoże ideologiczne i tym, którzy te zajęcia przygotowują, a głównie tym, którzy je finansują, zależy żeby przemodelować ten społeczny model właściwy, który wypracowały pokolenia przez wiele wiele lat.

Nie tylko podłoże ideologiczne. Nie jest żadną tajemnicą, bo to można łatwo sprawdzić, kto dostaje pieniądze na prowadzenie takich zajęć antydyskryminacyjnych. Jest wśród nich na przykład organizacja, odpowiedzialna za organizowanie tzw. Marszów Równości, ale która też wsławiła się, co mówię prześmiewczo, w filmikach, które są dostępne w sieci na temat współżycia gejowskiego, jak odbyć pierwszy gejowski stosunek itd. Ci przedstawiciele dostają pieniądze na prowadzenie zajęć antydyskryminacyjnych. Sprawa jest poważna i pytanie, czy kuratorium o tym wie i czy to kontroluje? Zamierza coś z tym zrobić? Sama groźba użyta przez Panią wiceprzewodniczącą, że będzie walczyć z rodzicami i dyrektorami, którzy są być może wyrazicielami większości rodziców, którzy nie będą się zgadzali na takie zajęcia i mają być szykanowani. Tutaj będzie jakaś interwencja?

My to monitorujemy od października ubiegłego roku, kiedy doszły sygnały dotyczące tych programów i ankiet, które są wpuszczane do szkół, a nie są rzetelnie przygotowane, bo pytania są tak tendencyjne, żeby wynik wyszedł, że jest źle.

Tak, chodzi właśnie o pytanie dyskryminację i brak tolerancji, gdzie nie było odpowiedzi, że nie ma takiego zjawiska.

Moja korespondencja z prezydentem miasta, w sensie odpowiedzi jakie otrzymuję, jest jałowa. Kiedy pytam o podstawę prawną, że z takimi programami się wchodzi do szkół, jakie są kompetencje tych aktywistów, którzy mają pewne idee wcielać w życie, to odpowiedzi nie ma. Jako nadzór nie będziemy na to patrzeć pobłażliwie. Zwracam się teraz do rodziców. Proszę was, abyście zwracali uwagę co się w szkole dzieje, bo dyrektorzy, którzy organizują pracę szkół, mają obowiązek zapewnić pracę zgodnie z prawem oświatowym. Pewne naciski na dyrektorów mogą być i na to trzeba zwrócić uwagę, żeby szkoła wychowywała i uczyła tak, jak wy macie o tym wyobrażenie i jak tego - jako rodzice - oczekujecie. Bez zgody Rady Rodziców nie można nikogo do szkoły wpuścić. Dyrektor nie może sobie samowolki uprawiać. To jest zdecydowany głos ze strony kuratorium. Jest system, który wypracowaliśmy przez wiele lat i obowiązuje jako system prawny określający jak mają szkoły funkcjonować. Chyba, że chcemy dokonać gruntownych zmian, które można zrobić w dwojaki sposób – albo na drodze demokratycznej, albo na drodze rewolucji. To, co się dzieje, to są metody rewolucyjne, jeżeli ktoś mówi o wojnie. Jeszcze posługuje się przy tym językiem pokoju. To jest paradoks. Mamy do czynienia z tym, że się słyszy głos, mówiący o tym, że dziękują młodzieży, to jest głos Pani, która ze strony miasta się tym zajmuje, że niosą dobrą nowinę. No przepraszam bardzo, ale z jakiego języka jest to zaczerpnięte? Zwracam uwagę rodziców, żeby bardziej zainteresować się sprawami szkolnymi.

Sprawa jest o tyle poważna, że sami nauczyciele - uczestniczący w dyskusjach - sygnalizują, że spotykają się ze sprzeciwem rodziców wobec takich zajęć. Rodzice są bezradni, bo przy tych zapewnieniach radnych, to może być bez znaczenia, bo lekcje będą narzucane siłą. Czy tego mogą się spodziewać rodzice?

Kurator nie jest rewizorem, który będzie śledził to, co się dzieje w każdej szkole. Jeżeli my nie mamy informacji od rodziców, którzy mają prawo napisać skargę czy maila i zwrócić się do nas, jako organu nadzorczego, kiedy są zaniepokojeni jakimiś działaniami. Wtedy postaramy się pomóc, bądź reagować. Mamy do tego narzędzia.

Były zapewnienia radnej o wsparciu całego aparatu miasta wobec rodziców, którzy nie zgadzają się na lekcje antydyskryminacyjne. Same te groźby są niepokojące.

Nie można używać takiego języka i nie oczekiwać reakcji. Takim językiem mogę powiedzieć, że nasz aparat jest też gotowy, żeby przestrzegać prawa.

Mam przed oczyma jeden ze slajdów, który był w prezentacji dla nauczycieli. Proszę sobie wyobrazić – argumenty za: wsparcie w wychowaniu, argumenty przeciw: brak. Rekomendacje: zdecydowanie należy kontynuować zajęcia, a nawet wpisać działania antydyskryminacyjne do polityki oświatowej i powinny być prowadzone na wszystkich przedmiotach. To już jest naprawdę bardzo niebezpieczne i dlatego tym bardziej powinniśmy przestrzec rodziców.

Nazywają to inaczej tak zwaną „edukacją wielokrotną”. To jest pewna nowomowa, która temu towarzyszy. Chodzi o to, żeby kilku nauczycieli na kilku przedmiotach włączało tego typu treści, które tak naprawdę niewiele mają wspólnego z tolerancją. Myślę, że już dawno powinno się nam zapalić czerwone światło.

https://www.radiopoznan.fm/n/TLluxk
KOMENTARZE 1
Piotr Pażucha
Pozhoga 24.02.2021 godz. 10:48
Zdaniem p. kuratora to ja - rodzic, mam się użerać z lewactwem w szkole mojego dziecka. Błąd - państwo, na którego utrzymanie płacę wysokie podatki, ma samo z siebie bronić szkoły przed lewactwem. Np. bez pardonu rugując z zawodu nauczycieli wprowadzających zbrodniczą ideologię gender do szkół. Ale do tego potrzeba państwa ze stali, a nie z dykty...