NA ANTENIE: THANK JIMI/LESZEK CICHONSKI
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Na co do kina? „Matki równoległe”

Publikacja: 27.02.2022 g.16:00  Aktualizacja: 25.02.2022 g.15:56
Kraj
Najnowszy film Pedro Almodóvara.
matki równoległe plakat
Fot.

Byłaś na nowym Almodóvarze? To pytanie pewnie nierzadko padało z ust polskich miłośników kina, bo zainteresowanie obrazem jest całkiem spore, a frekwencja na kinowych salach zupełnie niezła, nawet w środku tygodnia, kilka dni po premierze. Zastanawiam się z jakimi wrażeniami większość widzów podnosiła się z foteli podczas końcowych napisów. Wiem, że ja, tak jak i część krytyków, których opinie poznałam, wyszliśmy z seansu porządnie… znudzeni.

Ale, zarysujmy fabułę: dwie kobiety, które różni wiek i życiowe doświadczenia spotykają się na szpitalnej sali w chwili porodu swoich pierwszych dzieci. Łączy je wtedy więź, która okaże się o tyle silna, co skomplikowana. Obie rodzą dziewczynki i wychowywać będą je bez ojców. Są na uprzywilejowanej pozycji społecznej i finansowej, co problem samodzielnego utrzymania siebie i dziecka z fabuły wymazuje. Janis i Ana mogą opiekować się noworodkami wspólnie z nianiami, sprzątaczkami, przyjaciółkami. Jeśli do wychowania dziecka potrzebna jest wioska, to w matkach równoległych mieszkają w niej same kobiety. A przynajmniej do pewnego momentu, bo co mnie zawiodło, w końcu to kobiece grono reżyser postanawia rozbić i uzupełnić o męski pierwiastek. Nie chciałabym zdradzać plot twistów, choć właściwie widz może przewidzieć zarys mających nastąpić wydarzeń już po pierwszych dwudziestu minutach spędzonych z filmem. Powiem więc tylko tyle, że kluczowe okażą się testy genetyczne, nastąpi beznadziejna w skutkach pomyłka, tragiczny zgon oraz zerwanie i pojednanie kochanków. Tak, tak, brzmi to jak latynoska telenowela. I niestety w banalny pomysł nie udało się tchnąć twórcy wiele dramatyzmu. Klisze przerobione wielokrotnie w mydlanych operach nawet w rękach wielkiego reżysera nadal pozostawały przewidywalne i przynajmniej dla mnie, zupełnie emocjonalnie obojętne. Trudno wstrzymywać oddech, gdy wachlarz alternatywnych scen, które mogą zaraz nastąpić, zdajemy się znać już od dawna. 

Drugim wątkiem jest wątek historyczny: główna bohaterka stara się o ekshumację zbiorowej mogiły, w której pochowano grupę mężczyzn, w tym jej przodka, zamordowanych przez Falangę podczas hiszpańskiej wojny domowej. Motyw o dużym potencjale, choć potraktowany dość pobieżnie, dydaktyczno-sentymentalnie. W jakiej więc myśli te dwa wątki mają się spleść? Czy to film o sile genów, więzów krwi i mocy rodzinnych korzeni, na których to jedynie można budować przyszłość? Byłaby to była puenta zaskakująca, jeśli przypomnimy sobie kilka starszych tytułów od Almodóvara. A jeśli o filmowej przeszłości mowa, oczywiście w „Matkach równoległych” znajdziemy nawiązania do artystycznego dorobku reżysera. Dla jednych będzie to pewnie wartościowe, inni zadawać będą sobie pytania o twórczą wartość takich zabiegów i być może tak, jak ja, skwitują seans westchnienim zawodu i znużenia. Choć dodam jeszcze w geście pojednania z bezwzględnymi fanami Almodóvara: muzyka jest piękna, a wszystkie kobiety wyglądają w filmie bosko.

https://www.radiopoznan.fm/n/R4FBAG
KOMENTARZE 0