NA ANTENIE: 05:45 pogoda nocna/
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

prof. A. Nalaskowski: Zachowanie opozycji przypomina sytuację z westernów

Publikacja: 29.10.2020 g.11:13  Aktualizacja: 29.10.2020 g.11:39
Poznań
Gościem Kluczowego Tematu był profesor Aleksander Nalaskowski.
Aleksander Nalaskowski - Wikipedia
Fot. Wikipedia

Roman Wawrzyniak: Pan profesor w swojej pracy zajmuje się pedagogiką, wychowywaniem młodzieży. Nie mogę nie zacząć więc od pytania o to, skąd tyle agresji i złości młodych ludzi protestujących na ulicach bez poszanowania dla naszych świętości.

prof. Aleksander Nalaskowski: Agresja jest przypisana ludzkiemu życiu. To nie jest tak, że agresja nie istnieje. W tej chwili ci, którzy trzy razy przegrali wybory i mają perspektywę kolejnych trzech lat rządów znienawidzonej partii. Oni nienawidzą przeciwnika, dali wyraz swojej frustracji. Jeżeli już zawiodły metody demokratyczne, to, żeby zmienić wynik wyborów, to trzeba sięgnąć po coś, co jest nadzwyczajne. To przypomina sytuację z westernów, kiedy człowiek przegrywa w karty z kretesem i sięga po rewolwer. Kończy się jedna konwencja i on sięga po środki niecodzienne. I to oni robią.

Jak prawa kobiet mają się do zniszczenia pomnika Jana Pawła II?

Nijak się mają. To nie ma znaczenia. Uderza się we wszystko to, i wyłącznie w to, co jest święte dla drugiej strony. Wiadomo, że dla Polski, nazwijmy to normalnej, konserwatywnej, prawicowej...

Tak szeroko bym nie szedł...

Dla Polski, która głosowała na tych, którzy dziś rządzą, od kilku lat wygrywają, Jan Paweł II jest osobą świętą, nie tylko kanonicznie, kościoły są święte, świątynie są nietykalne, pomniki są nietykalne. To jest tak, jak porywa się komuś dziecko, które jest dla niego najcenniejsze, żeby komuś dokuczyć. To jest to działanie, to ten mechanizm - działanie desperatów, którzy uderzą w każdą świętość. To uderzenie w obowiązującą konwencję: my wam zniszczymy wszystko, my wam zniszczymy język i świątynie, i jeszcze będziemy żądali zniszczenia waszego porządku moralnego. To już jest żądanie aborcji na życzenie (w każdym przypadku).

Czy pan profesor, jako pedagog, widzi jakieś światełko w tunelu?

Mechanizm tego łatwo zrozumieć. Natomiast intencje wymagają sięgnięcia głębiej. Od tylu lat mamy złą szkołę, która podlega ciągłej reformie. To, że my dbamy teraz o rodziny, nie wynika wyłącznie z tego, że tak kochamy rodziny, ale z tego, że rodziny są w istotnej potrzebie mentalnej. Od najdrobniejszych błędów - od odwożenia dzieci pod same drzwi szkoły, od oglądania świata z perspektywy wyłącznie samochodu, od durnych zabawek, np. play station, które absorbują uwagę dzieci i są, jak narkotyk... To, co mamy teraz (manifestacje) to efekt wieloletnich zaniedbań wychowawczych, o które spora grupa pedagogów się upominała, ale nikt na to nie zwracał uwagi.

Panie profesorze, jeszcze kilka wątków chciałem poruszyć. Powyższy temat poruszymy w kolejnej rozmowie.  Porozmawiajmy o skandalicznym liście rektor UAM do studentów i pracowników, w którym pani rektor Bogumiła Kaniewska odnosi się do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, zarzuca mu brak szacunku do praw człowieka, jakby kompletnie zapominając o prawach człowieka tego najmniejszego. Jak pan profesor to skomentuje?

Ja w ogóle tego nie skomentuję, bo to się nie daje komentować, temu towarzyszą również inne listy rektorów do studentów, w których jest mowa, że mogą brać udział w życiu społecznym - tak nazywa się tę rewoltę. Zupełnie tego nie pojmuję: szacowny, wręcz kultowy uniwersytet strzela sobie w stopę, to jest kwestia tej społeczności akademickiej, która takiego rektora wybrała. W takiej sytuacji potrzebny jest jakiś czyściec. Nie chcę radzić kolegom z tego uniwersytetu, jak mają się wobec tego zachować, sam nie wiem, jak bym się zachował. To się nie daje nawet skomentować. Przypomnę tyko jeden fakt, że za wyrażenie swoich poglądów, za krytyczny stosunek do jakiegoś fragmentu życia społecznego, ponad rok temu zostałem zawieszony w czynnościach profesorskich, tymczasem dyrektor, najwyższa władza, najwyższy - przynajmniej formalnie - autorytet na uczelni wyraża swoje poglądy bez związku z uczelnią i profesją tej pani.

Tam jest jeszcze bardziej kuriozalne zdanie - "wyrok ten jest także ciosem wymierzonym w rozwój nauki, kwestionuje bowiem sens badań prenatalnych". Przecież to orzeczenie tego nie wyklucza - wręcz przeciwnie.

To jest kłamliwe zdanie. Rektor, który jest powołany do poszukiwania prawdy (to misja uniwersytetu). Czy tak można kłamać? Moim zdaniem nie można.

Najbardziej to, co mnie porusza, że słowa te padają z ust pierwszej osoby uniwersytetu, który 26 marca 2001 roku zabiegał o przyjęcie przez Jana Pawła II tytułu honoris causa, którego nauczanie o ochronie życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci musi być znane pani rektor.

Obawiam się, że w jednym i drugim przypadku uniwersytet podążał za modą. To się tak wyklucza, że nie wiem, czy obie decyzje były w pełni świadome.

Współpracownicy i studenci UAM chcą podobno zerwania współpracy z sędzią Trybunału Konstytucyjnego, który jest kierownikiem Zakładu Prawa Karnego poznańskiej uczelni. Chodzi o Justyna Piskorskiego.

Biorąc pod uwagę to, co się dzieje, dziwię się, że studenci nie zażądali rozstrzelania sędziego.

I jeszcze jeden cytat z uczelni. Profesor z poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego, Agnieszka Ziomek miała odwagę napisać w ten sposób: "Wykład się odbędzie bez zmian ze względu na chęć popierana morderców dzieci nienarodzonych". Oczywiście propagandyści z Gazety Wyborczej, bo trudno tu mówić o dziennikarstwie, już zdążyli to opisać: "Profesor Ziomek nazywa protestujące kobiety mordercami". Tymczasem nigdzie takiego sformułowania nie użyła, a co ciekawe, zalogowani na wykład studenci, także z innych grup przeszkadzali, krzycząc "wolność", "prawa kobiet" i puszczali muzykę.

Obserwujemy zwykłe prostactwo. Nie widzę powodów, żeby jakoś to komentować, bo jest to godne oborowych chlewni w kołchozach radzieckich. Takie zachowanie (studentów) to jest podłość, to wynika z braku szacunku do nauki, do uniwersytetu. Tych, którzy dziś tak się zachowują, jutro może spotkać. Otwórzmy te gumowe wrota...

W kontekście takich listów rektorskich, które opowiadają się zdecydowanie po jednej stronie, jakby inni studenci, z odmiennymi poglądami, w ogóle nie istnieli, mogą budzić niepokój. Pytanie, jak się zachowa minister edukacji wobec tego.

To pytanie kluczowe, widać że przed nim dużo roboty. Ja mam wrażenie, że te wszystkie tarcia to pretekst. Jakakolwiek ustawa by nie weszła, to opozycja będzie na tym grała frustratami, którzy przegrali kolejne wybory i nie mają nic do stracenia, w związku z tym będą używali środków, które nie tylko są nieparlamentarne, ale też bezprawne. Wszyscy, którzy są do tego powołani, powinni przestrzegać prawa. Ta jak te strefy wolne od LGBT. Człowiek rzucił nieprawdopodobne oszczerstwa w świat i jemu się nic nie stało - podobnie, jak w wielu innych przypadkach, np. tego Margota, czy kogoś tam. Ludzie są bezkarni, takie drobne przestępstwa pozostają bezkarne. Tym bardziej będzie trudno wyegzekwować odpowiedzialność za grubsze przestępstwa. Dla mnie to wygląda niewesoło, ale nie wiem, dlaczego uniwersytety miałyby wyglądać inaczej, niż reszta społeczeństwa.

https://www.radiopoznan.fm/n/ZyQmyR
KOMENTARZE 0