Jak przekonywała - to świadczenie się Polakom należy.
To nie jest wyjątkowy pomysł, takie rozwiązania są np. w Niemczech. Dla nas, dla Lewicy, to rozwiązanie cywilizacyjne. Do tego zmusza rzeczywistość, w sytuacji, kiedy mamy gospodarstwo domowe, gdzie są stałe rachunki i umiera jeden z małżonków, te wydatki nie zmniejszają się o połowę. A dochodów z dnia na dzień jest mniej
- mówi Ueberhan.
Projekt jest w sejmowej komisji. Rozpoczęcie prac jeszcze w tym miesiącu.
Cała rozmowa poniżej:
Cezary Kościelniak: Obecnie wdowa i wdowiec może ubiegać się o rentę rodzinną wynoszącą do 80 proc. wyższego świadczenia po zmarłym małżonku. Wy proponujecie do tego mechanizmu dodać 50 proc. własnego świadczenia, które ta osoba miała. Ograniczeniem trzykrotność przeciętnej emerytury — obecnie ok. 9 tys. zł. Ile będzie kosztował ten projekt?
Katarzyna Ueberhan: Tu mnie pan zaskoczył, nie mam tej liczby w głowie.
Czy to poważny wydatek?
To wydatek uwzględniony w budżecie, na który nasze państw stać. To świadczenie polskim emerytom się należy. To nie jest wyjątkowy pomysł, takie rozwiązania są np. w Niemczech. Dla nas, dla Lewicy, to rozwiązanie cywilizacyjne. Do tego zmusza rzeczywistość, w sytuacji, kiedy mamy gospodarstwo domowe, gdzie są stałe rachunki i umiera jeden z małżonków, te wydatki nie zmniejszają się o połowę. A dochodów z dnia na dzień jest mniej. Stąd ten pomysł. Przy tych emeryturach, które nie są zbyt wysokie, te wydatki na czynsz czy opłaty stanową większą część budżetu.
Na stronach internetowych Lewicy czytamy, że ta renta miałaby być tak wprowadzona, że w pierwszych 6 miesiącach byłoby 15 proc. dodatkowej kwoty, a po 12 miesiącach - 50 proc. Ta kwota by się zwiększała w ciągu roku od momentu wprowadzenia.
To kwestia budżetowa. Budżet został odziedziczony po poprzedniej władzy, stopniowo robimy porządki w tym budżecie, stąd kaskadowe wprowadzenie rozwiązań. Na pewno będzie to wprowadzone w tym roku, trafiło do umowy koalicyjnej.
Czy projekt ma działać wstecz i objąć osoby, które wcześniej straciły współmałżonka?
Przed nami jeszcze są prace w komisji, ten projekt został skierowany do komisji. Jeszcze w tym miesiącu, jako przewodnicząca, planuję rozpoczęcie pracy i na dziś jest plan. Co będzie po poprawkach — zobaczymy. My chcemy objąć też osoby, które małżonka straciły wcześniej. Jest kwestia budżetu, ale też dostosowania systemu, bo w tej chwili czekamy na stanowiska ZUS, mamy też KRUS, mamy zabezpieczenia społeczne w służbach mundurowych, czekamy na informacje, stanowiska z tych instytucji, co do terminu i możliwości wdrożenia systemu. Wtedy te prace przyspieszą. Na dziś sam ZUS potrzebuje pół roku od wprowadzenia ustawy, żeby mogło dojść do wypłat. Dlatego mówimy o drugiej połowie roku.
Tej pracy jest dosyć dużo. Czy jest realne dowiezienie tej ustawy w 2024 roku?
To jest do zrobienia, nie chcemy nikogo zaskakiwać zmianami. W tym roku, w drugiej połowie, świadczenie zacznie funkcjonować.
Proponujecie wprowadzenie systemu emerytur stażowych. Obecny system daje prawo do przejścia na emeryturę w zależności od wieku. Wy proponujecie dla osób wykazujących 35 lat pracy w przypadku kobiet i 40 w przypadku mężczyzn. Niektórzy wcześniej zaczęli pracę, przed osiągnięciem pewnego wieku. Czy 40 lat dla mężczyzn to nie jest zbyt dużo?
Mamy w tym roku 25 lat od czasu reformy emerytalnej. Wiek 60 lat dla kobiet, 65 - dla mężczyzn, pozwala przejść na emeryturę, staż pracy nie jest decydujący, tylko wiek. By osiągnąć emeryturę minimalną wystarczy 25 lat pracy. Gdy mówimy o osobach, które wieku emerytalnego nie osiągnęły, ale przepracowały 35, 40 lat, to widać, że ta różnica jest spora. Taka osoba w wieku 60 lat może być niezdolna do ciężkiej pracy. Mam wiele pytań, od kiedy będzie emerytura stażowa. Oczekiwanie społeczne jest ogromne.
Ile jest takich osób zgłaszających niezdolność do pracy z powodu stanu zdrowia?
Myślę, że ministerstwo ma te dane, z własnego doświadczenia widzę ogrom wiadomości, te spotkania — nie ma dnia, żeby ktoś tej kwestii nie poruszył, jest wiele sytuacji, od pana pracującego w piekarni, to głównie o tego typu osobach mówimy. Podnosi się zarzut, że te emerytury nie będą wysokie. Tam jest dodatkowy warunek, że te osoby mają uzbieraną odpowiednią wysokość, co zagwarantuje emeryturę na poziomie. Jak ktoś pracuje tyle lat, to ma te środki. Taka osoba będzie mogła sobie dorobić, na lżejszym stanowisku.
Emerytura stażowa będzie niższa niż wiekowa. Czy nie boicie się pułapki, że nie będzie tej świadomości do końca? Ci, którzy mogliby pracować, wybiorą dla wygody emeryturę stażową, a potem będzie problem - trudności w poradzeniu sobie z wydatkami.
Osiągnięcie emerytury stażowej nie zobowiązuje nikogo do przejścia na emeryturę. Dorabianie też jest możliwe. Jeżeli ktoś odprowadza składki przez 35, 40 lat, to ma emeryturę wyższą, niż minimalna. Oczywiście podnoszą się te głosy, straszy się, że będą głodowe emerytury, nie podzielam tej obawy - jest możliwość podjęcia lżejszej pracy. Osiągnięcie w tej chwili wieku emerytalnego nikogo nie zmusza do przejścia i nie wyklucza z rynku pracy.
Kluczowy będzie podpis prezydenta. Ta ustawa jest waszym okrętem flagowym Lewicy, ale z drugiej strony jest duże oczekiwanie społeczne na tę ustawę. Czy są jakieś konsultacje zakulisowe w tej sprawie?
Projekt nie jest zupełnie nowy. Projekt obywatelski był złożony, Lewica też złożyła, a także prezydent. Poselski i prezydencki nie był kontynuowany przez zmianę kadencji. W tej chwili na agendzie mamy projekt obywatelski oraz poselski Lewicy, nie mamy prezydenckiego. Rozwiązania w projekcie prezydenckim były mniej korzystne, np. wyższy próg wiekowy i miał się nie wliczać okres nauki. Mogłoby się okazać, że emerytury stażowe zrównywałyby się do wiekowych i te regulacje traciłyby sens.