NA ANTENIE: 90 zjawisk z lat 90-tych
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Korespondent wojenny: Rosjanie strzelają dziesiątkami tysięcy pocisków na oślep i zabierają życie wielu niewinnym ofiarom

Publikacja: 05.10.2022 g.10:34  Aktualizacja: 05.10.2022 g.15:01 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Ponad 120 dni w ogarniętej wojną Ukrainie spędził korespondent wojenny Tygodnika Sieci, portalu wPolityce, Jakub Maciejewski. Gość Kluczowego Tematu w Poranku Radia Poznań powiedział, że na każdym kroku spotykał się z dowodami wielkiej wdzięczności Ukraińców i ich sympatii dla Polaków.
korespondent wojenny Tygodnika Sieci, portalu wPolityce, Jakub Maciejewski - Łukasz Kaźmierczak - Radio Poznań
Fot. Łukasz Kaźmierczak (Radio Poznań)

"To zaufanie, ta fala miłości jest dlatego, że państwo, słuchacze przyjmujecie w domach Ukraińców, wysyłacie pomoc humanitarną" - mówił publicysta w porannej rozmowie.

Ale powiem też o sekretnej przepustce, która rozbiła wszystkie procedury i pozwoliła mi wejść bardzo głęboko w środowiska ukraińskie, to jest zdjęcie jakie mam z prezydentem Dudą, to jest autentyczny bohater tej wojny. To jest wielki przyjaciel ofiar rosyjskiej inwazji i można chyba dziś powiedzieć, że przy tym wielkim egzaminie historii, że prezydent Duda jest godnym następcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego

- mówi Jakub Maciejewski.

To, co robią Rosjanie na Ukrainie, publicysta nazwał nowym nazizmem XXI wieku. W porannej rozmowie mówił o bestialstwie Rosjan także w odniesieniu do własnych rodaków - np. Rosjanie nie chowają swoich poległych żołnierzy.

Jakub Maciejewski chce, by do jak największej liczby Polaków dotarł apel - by wspierać Ukraińców i oddalać tym samym niebezpieczeństwo, jakim jest putinowska Rosja. 

Poniżej cała rozmowa:

Łukasz Kaźmierczak: Pan od trzeciego dnia rosyjskiej agresji obserwuje, co dzieje się na Ukrainie. Pan może bardzo dużo powiedzieć, jak wygląda ruski mir w praktyce. Mam wrażenie, że - jak pana czytam - mógłby pan o tym opowiedzieć wszystkimi zmysłami, wzrokiem, słuchem, węchem, smakiem.

Jakub Maciejewski: Bo ta wojna jest tak straszna, że ma pewne składniki z II wojny światowej. Zapach rozkładających się ciał w Izjumie, gdzie Rosjanie porzucili 500 ofiar, swoich własnych ofiar, ale na tym prowizorycznym cmentarzu mieszkali, jedli, spali, a ja po 15 minutach nie mogłem wytrzymać tego okropnego zapachu. Jest dźwięk, te straszne wybuchy. Zaporoże, które nie jest na froncie, co noc doświadcza kilkunastu uderzeń rakiet rosyjskich, kilkanaście osób co noc ginie. Cała Ukraina, mniej lub bardziej, jest na wojnie.

Często w pańskich opisach spotykam się z tolkienowskimi określeniami - mordor, orkowie. Czy to najbardziej dosadny opis?

Ukraińcy sami używają tych określeń, mówią, że orkowie ich zaatakowali, co jest pewnym szacunkiem do Rosjan, którzy nie dali się ulec putinowskiej propagandzie. Żyją na Ukrainie Rosjanie, którzy popierają Ukrainę. Nie mówimy, że jesteśmy przeciwko Rosjanom, tylko przeciwko tym ponurym elfom z ciemności, czyli orkom, Rosjanom Putina. Spotkałem Rosjan walczących po stronie ukraińskiej, spotkałem Rosjanina walczącego w okopach, który mówi - ja chcę być w NATO, nie chcę ruskiego miru. Albo Rosjanka, która wyemigrowała z Rosji kilkanaście lat temu i w Słowiańsku była ratownikiem medycznym, ratowała Ukraińców. Mówią Ukraińcy o Rosjanach - orkowie, żeby dać szansę Rosjanom, którzy chcą być częścią cywilizowanego świata.

Jest pewna estetyka śmierci. Ze strony Rosjan to jest taka brudna rosyjska wojna, w wymiarze dosłownym, dlatego mówię o takiej namacalności.

Ja kilka lat się zajmuję Rosją, gdyż dzięki dwumiesięcznikowi "Arkana", gdzie są znakomici sowietolodzy i wydawało mi się, że sporo złego już mogę o Rosji powiedzieć, ale tam, na Ukrainie, na własne oczy można zobaczyć rzeczy, w które będzie trudno państwu uwierzyć. Nie tylko ciała w lesie izjumskim, ale np. na pozycjach rosyjskich, Rosjanie nie chowają własnych ciał, czyli kolegę z plutonu, z którym się żyło przez kilka miesięcy, z którym się piło wódkę i śpiewało, zostawia się 10 metrów dalej, nie dając mu minimalnego pochówku. Rosjanie siedzą ze swoimi przyjaciółmi, rozkładającymi się za wałem z ziemi i gdzieś tu pojawia się pytanie, co się dzieje w głębi Rosji, że takie obrazki nie są rzadkie. Co tam się dzieje w tym mordorze, że my tego nie przenikamy.

Ten ruski mir, pan też mówi o podróży w któryś krąg piekła, szczególnie jeżeli chodzi o tereny wokół Charkowa, to takie miejsce, które, z kim by pan nie rozmawiał, słyszy cały czas zbrodnia, zbrodnia, zbrodnia. I głównie o zbrodniach rosyjskich mówią miejscowi ludzie.

Pan powiedział o tych zmysłach i jest też zmysł dotyku, bo słuchając tych opowieści, zwłaszcza starszych kobiet, czasem obejmuje się tych ludzi, nie słucha się obojętnie. Słyszałem o tym, jak Rosjanie znęcali się nad przypadkowymi przechodniami, ale w miejscu, gdzie mieli siedzibę, w lokalnej szkole, na ścianie zostawili napis - my Rosjanie, z nami Bóg. Chciałbym przekazywać czytelnikom i słuchaczom, że tam w Rosji dzieje się coś, czego rozumem nie ogarniamy, znów wybiły ślady totalitaryzmów, o których wydawało się, że powinniśmy zapomnieć.

Mam przed oczami cherubinka z początku wojny, takiego rosyjskiego, ma w foliowym woreczku dowody osobiste swoich ofiar - cywilów. Z drugiej strony mam obraz płaczącego parę dni temu cywila, którego wcielono, który mówi, że za dwa dni, bez przeszkolenia idzie walczyć. Nie wiem, gdzie jest ta prawda o Rosji.

Ja bym sięgnął do klasyków, ponieważ Polacy wydali bardzo wielu znakomitych sowietologów. Jan Kucharzewski twierdził, czy Jan Zdziechowski, że jest w kulturze rosyjskiej dzicz, a zachód dał się nabrać "na Tołstojewskiego" - znamy dwóch pisarzy rosyjskich i zachwycamy się rosyjską kulturą, dorzucając Czajkowskiego, Prokofjewa, Puszkina. Ale Rosja to nie to - Rosja to jest to, co widzimy na froncie, tysiące takich przypadków. W Buczy miesiąc okupacji, a co odkryjemy, gdy Ukraińcy wyzwolą swoje południowe ziemie, co odkryjemy w tamtych lasach, piwnicach i salach tortur?

Czy są jakieś obrazy, które chciałby pan jak najszybciej wymazać z pamięci?

Nie wiem, czy rano można mówić.

To jest życie, to się dzieje.

Podczas jednego z ostrzałów Słowiańska, o godzinie 3:00 potężne pociski uderzały w miasto i biegliśmy do schronów. Po prawej stronie płonęły budynki, czułem się tak nierealistycznie, może to film, na ulicy leżały ofiary, pamiętam ciało kobiety, która była prawie w całości, tylko miała roztrzaskaną głowę i mózg wyciekał jej jak marmolada z pękniętego słoika. Po ostrzale dowiadywałem się kim była. Te ostrzały zabijają tak losowo, nie ważne, czy ktoś miał marzenia, że kończył właśnie budować dom, czy miał obronić pracę magisterską w przyszłym miesiącu. Rosjanie strzelają dziesiątkami tysięcy pocisków na oślep i zabierają z życia wiele niewinnych ofiar.

Pan mówił o ostrzale miasta 700-tysięcznego, Zaporoża, czy innych miast. Próbuję to przełożyć na Poznań, Wrocław, inne polskie miasta. To się dzieje co noc. Tak, jak pan napisał, ludzie próbują z tym zasnąć i z nadzieją, że się obudzą. A jak wygląda morale po czymś takim? Czy to jest naród, który się do tego przyzwyczaił? Czy są ludzie, którzy boją się wychodzić z domu po tych paru miesiącach?

Morale ludności jest zadziwiające, bo właśnie w tym Zaporożu, gdzie co wieczór każdy kładzie się ze świadomością, że może nie wstać rano, bo jednak te kilkanaście, kilkadziesiąt osób zginie w wyniku tych rakiet rosyjskich, ale życie za dnia toczy się normalnie. Rano odsłoniłem zasłonkę przy oknie i widziałem, jak ludzie idą z kawą w ręku, jak otwierają się piekarnie, idzie się na spacer z psem, z radością, że przeżyło się noc, bo to zaledwie kilkanaście rakiet. Gorzej było w dzielnicy Charkowa, w której przed wojną było 400 tys. mieszkańców - spora dzielnica, jak Szczecin i została wyludniona, 90 proc. mieszkańców wyjechało, bo tam ostrzałów było kilkaset dziennie...

Widziałem stację metra i chowających się tam ludzi.

Wiele z tych osiedli na Ukrainie, tak strasznie bombardowanych, przypomina też osiedla polskie.

Też miałem takie skojarzenia, oglądając filmy.

I jeszcze mamy ostatnią wypowiedź politologa kremlowskiego, Siergieja Karaganowa, który powiedział, że na Poznań mogłaby spaść bomba atomowa i nikt na zachodzie nie zareaguje.

Traktuję to jako figurę retoryczną.

Ale tak Karaganow powiedział.

Zdaje się, że ten Poznań był figurą retoryczną.

Tak, przy czym morał z tej wojny jest taki: wspierać Ukrainę, odsuwać niebezpieczeństwo rosyjskie i budować bezpieczeństwo polskie. O tym chcę mówić jak największej liczbie Polaków, bo straszna rzeź znana z II wojny wraca za naszą granicą.

Nie chcę, żeby to zabrzmiało cynicznie, ktoś napisał, że dla nas, to jest najtańsza od setek lat wojna, toczona z Rosją.

My nie musimy ginąć, nie naszym kobietom robi się to, co robią Rosjanie na Ukrainie. Wydawajmy pieniądze, a nie ludzką krew, a Ukraina ma naprawdę sporą szansę zwyciężyć w tej wojnie.

Rozmawiałem kilka dni temu z Damianem Dudą, który jest szefem ochotniczej grupy medyków, która próbuje ratować każde, nawet rosyjskie życie. Medycy polscy funkcjonują po stronie ukraińskiej. On mówi, że niezależnie od tego, cały czas jest narażony na to, że zginie czy dostanie się do niewoli. Pan się tego nie boi?

Strach jest, ale jest też powinność. Piszę reportaże o Ukraińcach - oni mówią, że jest strach do momentu podjęcia decyzji  - dobra, idę w to. Z różnych powodów, bo chce się ratować ludzi przed złem, czy kalifornijska pielęgniarka, która przylatuje do Donbasu, bo mówi, że trzeba walczyć z nazistami, bo nasi przodkowie to zaniedbali w latach 40. Czy wójt gminy Przerośl w zachodniej Ukrainie, który mówi - moi chłopcy jadą na wojnę, ja też muszę. To w pewnym momencie decyzja, po której staje się jasne, czerń i biel w tej wojnie też są bardzo widoczne. Tą czernią są Rosjanie, od Rosji idzie prawdziwe zło, prawdziwy nowy nazizm XXI wieku, a my mamy szansę to powstrzymać. Dzięki Bogu o Polakach możemy powiedzieć - zdajemy ten egzamin w czołówce światowej.

Pan niedawno został uhonorowany medalem dla bohaterów rosyjsko-ukraińskiej wojny, to taki oddolny medal przyznawany przez społeczeństwo.

Będąc przez ponad 120 dni na wojennej Ukrainie - zatrzymuje mnie jakiś wojskowy, cywil, czy kobieta i biorą wdech, żeby coś powiedzieć. Ja już wiem, co to będzie, to podziękowania, prośba o przekazanie w Polsce, co to dla nich znaczy. To zaufanie, ta fala miłości, która jest wobec mnie to nie dlatego, że jestem dziennikarzem Tygodnika Sieci, tylko dlatego, że jestem Polakiem, dlatego, że państwo, słuchacze przyjmujecie w domach Ukraińców, wysyłacie pomoc humanitarną. Ale powiem też o sekretnej przepustce, która rozbiła wszystkie procedury i pozwoliła mi wejść bardzo głęboko w środowiska ukraińskie, to jest zdjęcie jakie mam z prezydentem Dudą, to jest autentyczny bohater tej wojny. To jest wielki przyjaciel ofiar rosyjskiej inwazji i można chyba dziś powiedzieć, że przy tym wielkim egzaminie historii, że prezydent Duda jest godnym następcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Dziś pan jest też w Pile, w Trzciance... Kiedy pan wraca na Ukrainę?

Wracam w listopadzie i zapewne na nowe, odbite znowu tereny, by znowu dziwić się, by znowu poszerzać swoją wyobraźnię, jak wiele zła nowy nazizm XXI wieku potrafi sprawić ludności cywilnej.

Niech pan wraca bezpiecznie.

https://www.radiopoznan.fm/n/bCmzx6
KOMENTARZE 0