NA ANTENIE: SUPERMOCE (MESKIE GRANIE 2023)/IGO, MROZU, VITO BAMBINO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Posłowie PiS chcą ułatwić procedurę dostępu do broni. "Chodzi o racjonalizację" - tłumaczy B. Wróblewski

Publikacja: 11.08.2022 g.09:18  Aktualizacja: 11.08.2022 g.13:37
Poznań
Poznański poseł był gościem porannej rozmowy Radia Poznań. Parlamentarzysta tłumaczył powód złożenia interpelacji w sprawie dostępu do broni.
bartłomiej wróblewski - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

"W gruncie rzeczy chodzi o dwie sprawy" – mówił poseł Bartłomiej Wróblewski.

To znaczy skrócenie terminów i obniżenia kosztów. Nie mówię o badaniach lekarskich, które są konieczne, czy innych wymogach dotyczących bezpieczeństwa przechowywania broni, ale obecnie między pół roku a rok trzeba starać się o takie pozwolenie i ten czas jest z punktu widzenia osób, którym na tym zależy, zmarnowany, bo przeprowadzenie badań, zdanie egzaminów, wypełnienie wszystkich innych warunków, to można byłoby zrobić w dwa czy trzy miesiące

- mówi poseł. 

Poseł PiS wskazał, że dziś w Niemczech odsetek mieszkańców z bronią jest dziesięć razy większy niż w Polsce. Z kolei w Finlandii jest nawet trzydzieści razy większy. Zdaniem parlamentarzysty, znaczenie broni dla społeczeństwa pokazuje dziś sytuacja na Ukrainie. Po rosyjskiej agresji do obrony państwa przyłączyło się wielu ukraińskich cywilów.

Poniżej cała rozmowa:

Cezary Kościelniak: Pan poseł często spotyka się z wyborcami. Jaka jest przeważająca emocja u osób, z którymi pan się spotyka?

Bartłomiej Wróblewski: Najczęściej spotykam się z nimi w Poznaniu i powiecie poznańskim. Mieszkańcy mają różne poglądy, nasz region jest podzielony. Jeżeli mają poglądy prawicowe, to zwykle pytają, dlaczego rząd nie jest bardziej konsekwentny, jeśli chodzi na przykład o relacje z Unią Europejską, reformę wymiaru sprawiedliwości, czyli krótko mówiąc oczekują realizacji konserwatywnej agendy. Jeśli na spotkaniach pojawiają się zwolennicy opozycji, tak jak było wczoraj w Stęszewie, to przedstawiają postulaty ważne bardziej dla mieszkańców o poglądach lewicowych.

Na przykład?

Pytali dlaczego tak naprawdę jest przeprowadzana reforma wymiaru sprawiedliwości, dlaczego nie ma szybszej transformacji energetycznej, dlaczego tak a nie inaczej wygląda procedura obrad parlamentu. Ale z mojego punktu widzenia to nie jest trudność, bo do większości tych spraw jestem dobrze przygotowany z racji wykształcenia. W większości spraw mam sprecyzowane poglądy. Ja zawsze staram się, niezależnie kto zadaje pytanie, odpowiadać szczerze, a z drugiej strony dać przekonanie słuchaczowi, że jego pytanie jest traktowane poważnie, to znaczy, że rozumiem racje i jego intencję – dlaczego to pytanie stawia.

Spotkania z politykami w terenie to normalny modus operandi demokracji. Mamy z tym pewne kłopoty. Myślę o emocjach i przemocy, która pojawia się tak jak kilka tygodni temu podczas spotkania z premierem Kaczyńskim. Czy uważa pan, że jest to sprawa akcydentalna? Czy to jednak jakiś problem w Polsce?

Mówi pan, że to jest rzecz normalna. W większości miejsc gdzie jestem, słyszę, że jestem pierwszym posłem od wielu lat, który przyjechał na miejsce. I właściwie we wszystkich gminach powiatu poznańskiego słyszę, że jestem jedynym parlamentarzystą, który regularnie przyjeżdża w to miejsce. Mówię o poziomie gminnym, a jeśli już mówię o poziomie miejscowości w gminach, to słyszę, że jestem jedynym posłem, jakiego ktokolwiek sobie przypomina. To pokazuje, że wcale parlamentarzyści się nie spotykają z ludźmi i nie muszą. Pani senator Rotnicka jest senatorem z powiatu poznańskiego, a pewnie rzadziej się spotykała z wyborcami w swoim okręgu niż ja w ciągu ostatniego półtora miesiąca.

Może nie musi? Może korzysta z jakiegoś komunikatora na przykład?

Ona nie musi. Jest przedstawicielem większościowego ugrupowania na tym terenie, więc choćby nie odbyła jednego spotkania, to po co jej więcej spotkań, co ją to obchodzi. Chciałem o tym powiedzieć, bo pan stwierdził, że to jest rzecz normalna. To nie jest rzecz normalna. Po pierwsze dlatego, że niektórzy politycy nie muszą, jeśli należą do większościowego ugrupowania w terenie, a po drugie dlatego, że wolą już komunikować się przez internet, zwłaszcza z młodszego pokolenia i te spotkania też nie są tak bardzo potrzebne. I teraz przechodzę do kwestii agresji. Rzeczywiście ta agresja się pojawiła, ona jest związana z pojawieniem się takiego nowego spojrzenia na politykę, które czasami nawiązuje do liberalizmu, ale z liberalizmem tak naprawdę nie ma nic wspólnego. To nie jest tylko agresja w czynie i słowie, ale też agresja w poglądach. To znaczy, że właściwie jest tylko jeden taki demoliberalny pogląd świata, a każdy inny pogląd jest niewłaściwy i trzeba go rugować z przestrzeni publicznej. Czyli mamy do czynienia z taką nową lewicą, która występuje także w ugrupowaniach liberalnych, Platformie Obywatelskiej współcześnie, i to jest pogląd występujący, a nawet dominujący w niektórych krajach zachodnich. Tam tę negatywną ewolucję też te klasy polityczne mają za sobą.

Jeśli zgadzamy się, że to destabilizuje nasze życie polityczne i wspólnotowe – to w jaki sposób zastopować to zjawisko agresji wiecowej?

Trzeba zwracać uwagę, że część tych zachowań, znieważanie, agresja fizyczna, jest niezgodna z prawem. To prawo powinno być egzekwowane. Ale też ta agresja ma takie pośrednie konsekwencje, to znaczy, że problemem jest nie tylko ta grupa ostatecznie nie taka duża, tych liberalno-lewicowych aktywistów, taką osobą, która była zwornikiem w Kórniku była pani Kossakowska, działaczka Platformy Obywatelskiej, ale to pośrednie oddziaływanie polega na tym, że zastraszani są samorządowcy, żeby nie udostępniać budynków gminnych, wybudowanych za pieniądze wszystkich obywateli, w gminie, gdzie są mieszkańcy o różnych poglądach, ma prawo spotykać się tylko jedna opcja, albo, jak niektórzy samorządowcy mówią, nikt ma się nie spotykać, ale to drugie rozwiązanie sprawia, że debata publiczna i demokracja w ogóle obumierają. To pierwsze z kolei byłoby bardzo niedemokratycznym, w tym sensie, że dlaczego jedna grupa, nawet jeśli dominuje na jakimś terenie, miałaby mieć wyłączne prawo do odbywania spotkań.

Przejdźmy do spraw sejmowych. Zainteresował mnie pana wpis na Twitterze, który ma ponad tysiąc polubień, chodzi o kwestię interpelacji w sprawie ułatwienia dostępu do broni. Te polubienia pokazują, że część społeczeństwa chyba chciałaby mieć dostęp do broni. Czy to dobry kierunek?

Nie chodzi o liberalizację, czyli ułatwienie, w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale raczej o racjonalizację. Mamy w Polsce najmniej broni na tysiąc mieszkańców w Europie.

Powinniśmy mieć więcej?

W Niemczech jest to dziesięć razy więcej, a w krajach takich jak Finlandia czy Szwajcaria nawet trzydzieści razy więcej broni mają obywatele, to jednak powinno dać do myślenia. Wojna na Ukrainie dodatkowo wzmacnia tę obserwację, bo ta obserwacja nie jest nowa, bo na ten problem zwraca się uwagę od wielu lat, ale wojna pokazuje, że to ma też pewne znaczenie społeczne, albo że może mieć.

Ale przeciwnicy powiedzieliby, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest bardzo zliberalizowany dostęp do broni, jest dużo więcej przestępstw.

Wydaje mi się, że jest jednak odwrotnie. Nie jestem specjalistą od Stanów Zjednoczonych, ale z tego co wiem, tam gdzie jest mniejszy dostęp do broni, przestępstw paradoksalnie jest więcej. Broń używana w przestępstwach jest zwykle nielegalna. Ale ja bym zostawił amerykański przykład.

Tak. To jest trochę inny system.

Moim zdaniem, on ma się nijak do realiów europejskich. Ja raczej uważam, że dostęp do broni, tak jak do każdej innej rzeczy, może być obłożony różnymi ograniczeniami, ale nie powinien być obwarowany elementami biurokratycznymi, absurdalnymi.

Czyli czego się państwo domagacie w interpelacji?

W gruncie rzeczy, dwóch rzeczy. Czyli skrócenia terminów i obniżenia kosztów. Nie mówię o badaniach lekarskich, które są konieczne, czy innych wymogach dotyczących bezpieczeństwa przechowywania broni, ale obecnie między pół roku a rok trzeba starać się o takie pozwolenie i ten czas jest z punktu widzenia osób, którym na tym zależy, zmarnowany, bo przeprowadzenie badań, zdanie egzaminów, wypełnienie wszystkich innych warunków, to można byłoby zrobić w dwa czy trzy miesiące. I w tym sensie racjonalizacja byłaby słuszna, dlatego, że nie tworzyłaby dodatkowych i niepotrzebnych ograniczeń.

Kto z posłów, jeśli chodzi o ugrupowania, poparł tę interpelację?

Interpelacja była przygotowana przez grupę kilkudziesięciu, bodajże trzydziestu posłów Prawa i Sprawiedliwości.

Czyli to jest inicjatywa Prawa i Sprawiedliwości?

Grupy posłów, która uważa, że przepisy w tym zakresie są reliktem komunizmu, w Polsce są najbardziej restrykcyjne, albo jedne z najbardziej restrykcyjnych i nie ma powodu, żebyśmy nie zmienili ich tak, żeby do średniej Europejskiej, jeśli chodzi o brzmienie przepisów, dorównać. Inną rzeczą są pewnie nawyki. To, że w Niemczech, Finlandii, czy Czechach jest też wynikiem tradycji kulturalnej, choć oczywiście także wynikiem obowiązujących tam od lat przepisów.

W Szwajcarii tradycji wojskowej. Tam jest zwyczaj, że żołnierz, jak wychodzi ze szkolenia, to już ma broń w domu. Ale chciałbym też zapytać o ważną sprawę dla Wielkopolski. Dziesięć milionów złotych na wsparcie oddziałów zakaźnych, pracowni diagnostycznych, to konkretnie szpital Miejski Matki i Dziecka w Poznaniu otrzyma 4,2 miliona złotych, a szpital Strusia 5,6 milionów. To jest duże wsparcie.

Tak to duże i ważne wsparcie. Na konferencji prasowej mówiłem, że te wydziały zakaźne przez wiele dziesięcioleci były zaniedbane, bo wydawało się, że nie jest to tak istotny obszar zdrowia w porównaniu z kardiologią czy onkologią. Oczywiście Covid-19 zmienił naszą perspektywę i cieszę się, że te środki tam trafiają.

Na co dokładnie?

Na aparat USG, aparaty rentgenowskie, w przypadku Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia na nowe laboratorium czy generalny remont laboratorium.

Z punktu widzenia pacjentów pytanie brzmi, czy to przyspieszy kolejkę na planowaną operację?

Na pewno dodatkowy sprzęt diagnostyczny przyspieszy działania poradni diagnostycznych i oddziałów zakaźnych, ale też nowy sprzęt zapewnia lepszą i nowocześniejszą opiekę medyczną, część tych środków ma być przeznaczona na ułatwienie obsługi osób niepełnosprawnych.

Czyli chodzi o jakąś infrastrukturę? Na przykład windy?

Z tym to jest związane, każdy szpital sam określał swoje potrzeby i składał wnioski. Ja się cieszę, że dziesięć milionów trafiło do Poznania w tym ważnym jak wszyscy rozumiemy obszarze.

Jeszcze są środki na leczenie onkologiczne w Pile, prawda?

Tak. Jako przewodniczący Parlamentarnego Zespołu do Spraw Rozwoju Wielkopolskiego Centrum Onkologii z siedzibą w Poznaniu, ale także oddziałami w Pile i Kaliszu, mamy satysfakcję, że po raz kolejny udaje się takie dofinansowanie pozyskać. Choroby onkologiczne obok chorób krążenia, to jedno z dwóch najczęstszych przyczyn zgonów. Prawie każdy w rodzinie ma takie trudne doświadczenia. To, że Wielkopolskie Centrum Onkologii się rozwija, to jest nasza duża satysfakcja.

Na koniec jeszcze jedno osobiste pytanie. Być może część słuchaczy wie, że pan poseł Wróblewski jest też Himalaistą. Czy w wakacje chce pan zdobyć jakieś szczyty?

W dwa tygodnie mimo najlepszej organizacji nie da się zorganizować wyprawy w Himalaje. Ale przez tydzień będziemy razem z żoną w Sudetach.

https://www.radiopoznan.fm/n/YkZLCM
KOMENTARZE 0