Chodzi o konflikt z burmistrzem grupy niechętnych mu radnych. Mariusz Musiałowski - jak sam przyznaje - nie ma po swojej stronie większości rady, w związku z tym - drugi raz z rzędu nie otrzymał ostatnio wotum zaufania.
Sytuacja taka daje możliwość rozpisania plebiscytu w sprawie jego odwołania, jednak do Komisarza Wyborczego trafił wniosek grupy mieszkańców w sprawie odwołania rady. Inicjatorzy liczą, że skład rady miejskiej po ewentualnych nowych wyborach zmieni się na tyle, iż uda się radnym nawiązać współpracę z burmistrzem.
Dziś obowiązuje już cisza wyborcza, ale kampania przed referendum toczył się do ostatniej chwili - w rzeczywistości realnej i w mediach społecznościowych. W Kleczewie pojawiły się ulotki a w internecie apele.
Do udziału w głosowaniu zachęcali zwolennicy burmistrza Musiałowskiego, radni opozycyjni wobec niego przekonywali mieszkańców, by jutro pozostali w domach. Aby referendum było ważne do urn pójść musi co najmniej 3238 osób uprawnionych do głosownia.