O zwrot zaliczki, a nawet samych dokumentów, które geodeta pobrał z urzędu, walczy już przynajmniej kilku poszkodowanych. Niektórzy są zwodzeni przez mężczyznę nawet przez kilka lat. Choć większość prac miała być ukończona w ciągu kilku miesięcy.
Udało nam się dotrzeć do kilku poszkodowanych, którzy zdecydowali się opowiedzieć swoją historię. Pan Tomasz Pikulik wspomina lokalnego geodetę jako człowieka, który wie wszystko najlepiej, opowiadał mu nawet, że poprawia innych specjalistów. Niestety te opowieści okazały się fikcją. Pan Pikulik czeka prawie dwa lata na wytyczenie działki. Zaliczka, którą wpłacił geodecie, prawdopodobnie przepadła.
Ja chciałem wytyczyć tylko jedną działkę. Wpłaciłem zaliczkę w wysokości 4 tysięcy złotych w 2018 roku. Praca nie jest wykonana do tej pory. Myślę, że tych pieniędzy też już nie odzyskam.
Podobnych historii jest mnóstwo. Wielu zawierzyło swojemu sąsiadowi, bo geodeta mieszka kilka domów dalej. Wpłacało zaliczkę, ten wykonywał początkowe prace i po jakimś czasie blokował numer klienta.
My również mieliśmy z nim utrudniony kontakt. Mężczyzna nie odbierał telefonu. Gdy w końcu zastaliśmy go w firmie. Ten zamiast odpowiadać na pytania, zamknął drzwi przed nosem. Sprawa jest rozwojowa, wielu pokrzywdzonych, dopiero po interwencji mediów, przerywa milczenie. Większość zapowiada pozew lub oddanie sprawy na policję.