Zarząd firmy upiera się przy niższych podwyżkach, dlatego ta pikieta - mówią związkowcy z zakładowej OPZZ Grażyna Bagrowska i Jarosław Maćkowiak.
Przed bramą do zakładu Grażyna Bagrowska współorganizatorka pikiety mówiła m.in., że pikieta była potrzebna, bo:
"prezes wciąż nie rozumie o co walczymy, o nasze 600 zł podwyżki miesięcznie brutto. Nie godzimy się na 6 proc., które proponuje nam firma, bo to znacznie mniej. Przy naszych zarobkach podwyżka wynosiłaby ok. 180 zł brutto na osobę. Przychodzimy tu na nadgodziny, a także w soboty kosztem naszych rodzin".
"Załoga jest bardzo zdeterminowana, ludzie mają już dość życia za prawie najniższą krajową płacę" - dodał Jarosław Maćkowiak z zakładowej OPZZ.
Do zobaczenia na strajku ostrzegawczym
- powiedziała podczas pikiety Grażyna Bagrowska.
Nikt z zarządu firmy nie wyszedł do załogi. Pikieta trwała prawie godzinę i przebiegała bez incydentów.