Choć są w rozkładzie, nie zatrzymują się na niektórych przystankach. W niedzielę mąż pani Krystyny, by dostać się do pracy, musiał w kilkunastostopniowym mrozie wybrać się do pracy piechotą z Bytynia do Tarnowa Podgórnego. To ponad 13 kilometrów.
Autobus z Międzychodu 14:20, Wilczyna - autobus nie zatrzymał się, pan stał, chciał jechać do pracy do Sadów, nie zatrzymał się. Mąż stał (w Bytyniu), ma 64 lata, chciał jechać do Krzyżownik do pracy, kierowca się nie zatrzymał, miał wyświetlone, że ma pełne miejsca, a tam 10 ludzi stało. To był duży autobus, w tym koronawirusie mógłby zabrać ponad 20 osób. Oczywiście się nie zatrzymał. To jest nagminne. Nawet pospieszne autobusy muszą zatrzymywać się w Bytyniu.
Ostatecznie mężowi pani Krystyny udało się przejechać do Tarnowa Podgórnego autostopem - stamtąd autobusem podmiejskim do Krzyżownik.
Wysłaliśmy do poznańskiego PKS-u pytanie, czy przewoźnik wie o rzekomych nieprawidłowościach i dlaczego autobusy nagminnie omijają niektóre przystanki. Czekamy na odpowiedź w sprawie.