Zginęli lekarz i drugi ratownik, kierowca został ciężko ranny. Karetka utknęła na przejeździe między szlabanami.
Oskarżony utrzymuje, że karetki wielokrotnie wjeżdżały na przejazdy przy opuszczających się rogatkach i dróżnicy - słysząc sygnał karetki - otwierali szlabany. Ale na przejeździe kolejowym w Puszczykowie wszystko odbywa się automatycznie, nie ma tam dróżnika. Wszyscy, którzy widzieli nagranie z wypadku, zastanawiają się, dlaczego kierowca karetki nie wyłamał rogatek.
Pracownik nastawni mówił w sądzie, że każde naruszenie szlabanów uruchamia alarm.
Wystarczy szlaban podrzucić, automatycznie informacja trafia do mnie, że wystąpiła usterka. Informację również utrzymuje mechanik (maszynista), że jest coś, że coś się dzieje, że jest usterka na tym przejeździe i wtedy automatycznie też zwalnia do 20 km/h
- mówił świadek.
W procesie zeznawał też dyżurny ruchu z Lubonia. To jego maszynista pociągu powiadomił o wypadku na przejeździe.
Włączył sygnał alarm. Wywołałem go, a on powiedział, że uderzył karetkę na tym i tym przejeździe
- relacjonował mężczyzna.
Sąd w tym procesie przesłuchał już wszystkich świadków oskarżenia. Niewykluczone, że na kolejnej rozprawie strony wygłoszą już mowy końcowe.
Widocznie w pewnym (podeszłym) wieku, wiedza przez niektórych ludzi już nie jest przyswajalna.
Po pierwsze, nigdzie nie napisałem, że obwinia Pan instruktorów, tylko napisałem, że instruktor nie może zachęcać do łamania prawa, przez uczenie jak wybrnąć z kłopotów w które sam się wpakował po celowym ominięciu zapór kolejowych. Napisałem również, że instruktor powinien informować, że w wyjątkowych sytuacjach może wyłamać barierki (nawet ręką) bo są delikatnej konstrukcji - i to robią.
Tymczasem Pan domaga się zmian zakresu szkolenia ... tylko na jaki, skoro już na podstawowych szkoleniach jest mowa o delikatnej budowie rogatek i możliwości ich wyłamania nawet ręką!? Więc co jeszcze ma zrobić instruktor, co ma obejmować zakres szkolenia? Instruktor ma narysować kursantowi na kartce jak puszcza się sprzęgło i wyłamuje barierkę, albo trenować łamanie barierki na torach? Litości!!! Ale to podobno ja bzdury piszę...
W przypadku kiedy jest tylko sygnalizator (bez zapór) sprawa jest jasna; kierowca widzi czerwone pulsujące światło - nie wjeżdża! Czeka aż przejedzie pociąg. Problem w tym, że ludzie to olewają, aaaa jeszcze zdążę, a później są tragedie! I choćby instruktor cały tydzień o tym przestrzegał to idioty nie nauczy.
Po drugie, na przejazdach strzeżonych kolejność opuszczania rogatek zawsze jest taka sama; najpierw pojawia się sygnalizacja świetlna (czerwona) o zakazie wjazdu na torowisko, to już powinno wystarczyć żeby kierowca nie pchał się na tory. Później opuszczona jest pierwsza barierka a dopiero w drugiej kolejności, po opuszczeniu torowiska przez ostatnie auto zamyka się drugą barierkę. Takie rozwiązanie w 100% wyklucza zamknięcie auta na torowisku. Przypadek o którym Pan opisuje może mieć miejsce wyłącznie przy rogatkach opuszczanych automatycznie i właśnie temu ma służyć informacja przekazywana na kursach, że rogatki są delikatnej konstrukcji i można je wyłamać w wyjątkowych sytuacjach. W opisywanym przypadku winę ewidentnie ponosi kierowca, bo w myśl prawa drogowego nie wolno mu wjeżdżać na torowisko jeżeli nie ma możliwości zjechania z niego (to samo tyczy się każdego skrzyżowania).
Po trzecie, cały czas rozmawiamy odnosząc się do tragedii jaka się wydarzyła w Puszczykowie, a tam kierowca świadomie ominął opuszczoną barierkę czego nie powinien robić! Na dodatek nie wyłamał barierki widząc nadjeżdżający pociąg o czym powinien wiedzieć każdy kierowca, zaznaczam każdy kierowca z przekazywanej informacji o budowie barierki na szkoleniu podstawowym, a co dopiero kierowca karetki po dodatkowych szkoleniach na auta uprzywilejowane. Taki kierowca powinien być dodatkowo przeszkolony w tej praktyce, a jak już pisałem raczej nie jest to przedmiotem dodatkowych szkoleń i wyłącznie tutaj bym się dopatrywał uchybień w szkoleniu. A jeżeli jest ta tematyka poruszana na szkoleniach kierowców pojazdów uprzywilejowanych, to kolejny raz potwierdza fakt o wyłącznej winie kierowcy, a nie zakresu szkoleń!
Filmiki zamieszczane w internecie w zasadzie dowodzą tylko jednego, że winę zawsze ponoszą kierowcy, którzy w którymś momencie złamali prawo o ruchu drogowym. Albo zrobili to przez brawurę, nierozwagę albo własną głupotę. Tak czy siak winny jest kierowca a nie program szkolenia czy niewystarczającego wyszkolenia. Jak jest Pan kierowcą to powinien Pan pamiętać filmiki wyświetlane na zajęciach kursów z nauki jazdy w których pokazywane były przypadki brawury czy głupoty kierowców (również na torowiskach) i jak się one kończą.
Kolejne dyrdymały, które wypisujesz, to że obwiniam instruktorów jazdy o brak szkolenia w tym zakresie. Tymczasem ja wyraźnie napisałem, że jest to poważna luka w programach kursów i szkoleń kierowców. Program jest narzucony odgórnie i winien jest po prostu cały krajowy system szkolenia i egzaminowania, który z uwagi na gwałtownie wzrastającą ilość wypadków związanych z likwidacją przejazdów strzeżonych przez dróżnika i montowanie w to miejsce rogatek zamykanych automatycznie lub tylko samego sygnalizatora, powinien być rozszerzony o zagadnienia bezpieczeństwa podczas przejazdu przez tory kolejowe.
Przecież na kursach nie można uczyć jak się ma zachować kierowca, który wcześniej umyślnie złamie prawo drogowe, a tak właśnie zrobił kierowca karetki. Takie zachowanie instruktora byłoby jednoznaczną zachętą do łamania prawa! (kiedy świadomie złamiesz prawo i ominiesz barierki, to ja ci powiem jak z tego wybrnąć) - co za niedorzeczność! Owszem, instruktorzy uczą jak się powinien zachować kierowca w trudnych sytuacjach, czy jak ktoś inny złamie prawo drogowe, żeby uniknąć kolizji, ale proszę zauważyć że to nie to samo. Jedyną informacją jaką powinno się przekazywać kursantom to informacja, że rogatki są delikatnej konstrukcji i nadają się do wyłamania (nawet ręką) w nagłych przypadkach. I takie informacje z tego co wiem są na kursach nadal przekazywane.
To o czym Pan pisze powinno być szeroko opisywane wyłącznie na dodatkowych kursach na kierowców pojazdów uprzywilejowanych. Problem w tym, że kierowca, który chce uzyskać uprawnienia do kierowania pojazdem uprzywilejowanym, musi odbyć kurs, który dla kategorii B obejmuje zaledwie 6 godzin zajęć teoretycznych i 8 godzin zajęć praktycznych. Z czego zajęcia praktyczne prowadzone są na jezdni polanej wodą, żeby kierowcy nauczyli się panować nad autem w poślizgu. Tylko tyle, a to za mało. Ponadto, takie kursy prowadzą ludzie, którzy prawdopodobnie nigdy nie siedzieli za kierownicą takiego pojazdu, wiec są jedynie teoretykami.
Reasumując, kierowcy karetek nie są wystarczająco przygotowani do kierowania pojazdami uprzywilejowanymi i wina leży moim zdaniem po stronie dodatkowych szkoleń a nie podstawowych. Za potwierdzeniem tej tezy przemawiają też statystyki, które mówią, że najwięcej tego typu kolizji ma miejsce z udziałem właśnie karetek pogotowia. Pozdrawiam
Ponadto, kierowcy pojazdów uprzywilejowanych przechodzą dodatkowe szkolenia. Dopiero na takich szkoleniach takie zagadnienia powinny być poruszane.