NA ANTENIE: Muzyczny Merkury
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Jolanta Próchniewicz: "Grupa studentów, kompletnie niedouczonych próbuje zakwestionować przesłanie tego, co mówi ich wykładowca"

Publikacja: 29.01.2021 g.19:58  Aktualizacja: 29.01.2021 g.20:06
Poznań
Grupa tęczowych studentów prześladuje swojego wykładowcę za krytykę wychowywania dzieci przez pary homoseksualne w audycji Wielkopolskiego Popołudnia z Radiem Poznań. Czy mamy do czynienia z cenzurą prewencyjną? Gościem Romana Wawrzyniaka była psycholog, teolog, dr Jolanta Próchniewicz.
radio poznań mikrofon - Kacper Witt - Radio Poznań
Fot. Kacper Witt (Radio Poznań)

Roman Wawrzyniak: Oburzenie studentów, przyszłych psychologów, wywołały słowa wypowiedziane na naszej antenie. Doktor Henryk Jarosiewicz mówił, że wychowywanie dzieci przez pary jednopłciowe, może doprowadzić u dziecka do zaburzeń identyfikacji płciowej, a zakaz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe jest zgodny z aktualnym stanem wiedzy. Czy pani doktor rozumie to oburzenie?

Jolanta Próchniewicz: Wydaje mi się, że to są dwie sprawy, po pierwsze to, co powiedział pan doktor, a po drugie zachowanie studentów. To niekoniecznie podpisali studenci tęczowi, czyli identyfikujący się z LGBT. To najgorsze dla mnie. Gdyby to napisali studenci jednoznacznie ukierunkowani orientacyjnie, to można to byłoby zrozumieć. Ale z tego, co wynika z tego listu, podpisali to przeciętni studenci, co jest najgorsze. Grupa studentów, kompletnie niedouczonych próbuje zakwestionować przesłanie tego, co mówi ich wykładowca. Młodość ma swoje prawa niewiedzy, spontaniczności, gorliwości - niekiedy totalnie chybionej - tak, jak tutaj. No, ale na miłość Boską, jeżeli chcę dyskutować, to muszę mieć wiedzę. Pan powiedział - przyszli psychologowie. Mam nadzieję, że nie.

Tego nie jesteśmy pewni. Przeczytam fragment oświadczenia. Oni twierdzą, że wychowanie dzieci przez pary jednopłciowe nie różni się od wychowania w rodzinach heteronormatywnych, a stereotypy związane z tradycyjnymi rolami płciowymi mogą być szkodliwe. Studenci oskarżają swojego wykładowcę o łamanie kodeksu etyczno-zawodowego, rozpowszechnianie fałszywych informacji, ograniczanie praw par homoseksualnych. Apelują, by psychologia nie była narzędziem opresji. Sami tę opresję wobec inaczej mówiących stosują - to już moja ocena.

Tak, to jest problem niedouczenia. To, co wygłosił pan doktor, nawet jeśli nam się to nie podoba, jest słuszne. Mamy wystarczająco dużo badań na temat tego, że wychowanie przez pary jednopłciowe prowadzi u dziecka do rozmaitych zaburzeń. Wspomnę tylko o znanych badaniach amerykańskich, chyba z Teksasu - to były badania socjologiczne, to uwalnia od tej konieczności analizy psychologicznej. Była bardzo duża próba badawcza - 3000. Na podstawie tych badań wyraźnie pokazało się, że to prawda, że wychowanie przez pary jednopłciowe prowadzi u dziecka do zaburzeń, niezależnie na płeć. Te badania były prowadzone całkiem niedawno i to jest aktualny stan wiedzy, to nie jest badacz z podejściem ideologicznym, bo mówimy o badaniach socjologicznych. Nie było tu wstępnych założeń. Poza tym, przecież jest coś takiego, jak tysiącletnie doświadczenie pokoleń. To chyba intuicja wskazuje, że to niemożliwe, by rodzice jednopłciowi wychowali dziecko, czy ukształtowali w dziecku taką formę identyfikacji płciowej, przeżywania własnej tożsamości płciowej, pełnienia ról rodzicielskich - to odmienne dla matki i ojca. Przypomina mi się stare powiedzenie Hegla, który mówił, że jeśli praktyka nie zgadza się z moją teorią, to tym gorzej dla praktyki. Jeżeli praktyka tysiącletnia wychowania dzieci mówi nam coś, to nie twórzmy teorii, który to będą kwestionować.

Może w tej sprawie chodzi jednak mimo wszystko o coś innego i może chodzi też o grupę ideologów tęczowych. Bo zbieranie podpisów wobec oczywistych i prawdziwych tez, które głosi pan dr Jarosiewicz, może być próbą zamknięcia mu ust i wykluczenie ze społeczności akademickiej przez presję, mimo oczywistych argumentów po jego stronie, o których pani wspomina.

Tak i dlatego, jak stwierdziliśmy, to są dwie różne kwestie. Zarzuty w stosunku do pana doktora, które są całkowicie nieuzasadnione. Przecież jak patrzyłam w tym oświadczeniu na przypisy, które oni tam podają, to ręce opadały. Jeżeli mamy tak niedouczonych studentów, którzy za chwilę...

... będą pomagać innym...

... pomagać, czy szkodzić. Oni się powołują na interpretację, a nie na źródła.

Stąd moje pytanie, może chodzi tu o coś zupełnie innego.

No tak, ale w takim razie to też jest sytuacja dramatyczna, bo jedną kwestią jest to, że oni chcą utrącić jakiegoś wykładowcę, którego np. nie lubią, a też moje doświadczenie, przykre, jest takie, że studenci obrażają się, kiedy się od nich czegoś wymaga. Ja na szczęście nie jestem etatowym pracownikiem uczelni, więc w pewnym sensie daje mi to wolność, ale od 2000 roku prowadzę zajęcia i widzę, jak bardzo upada stopień dojrzałości, przygotowania i chęci do studiowania, sięgania do źródeł. Jeżeli pan doktor Jarosiewicz wymaga od nich, to może oni chcą go utrącić. Każdy pretekst jest dobry.

Ja jeszcze dopatruję się innego tła. Otóż jeszcze kilka lat temu, kiedy rozpoczynały się pierwsze marsze równości, postulatów o prawo dla par homoseksualnych do wychowania dzieci jeszcze nie było. Dzisiaj domagają się już akceptacji dla takich właśnie wynaturzeń nawet studenci na uczelniach.

Tak, ale to niestety jest problem, który my znamy i, który badacze zjawiska nazywają techniką salami, że oni wystartowali po cichutku, idąc krok po kroku, plasterek po plasterku tą kiełbaskę sobie odkrawali. Myśmy nie protestowali, bo wydawało się to absurdalne. Przecież kilkanaście lat temu, kiedy ktoś by powiedział, że chłopiec może iść do toalety dziewcząt dlatego, że się czuje dziewczynką, to wszyscy by się pukali w głowę albo się śmiali, a oni tymczasem, idąc krok po kroku (ludzie środowiska LGBT) postawili nas przed faktami dokonanymi i my teraz jesteśmy bezradni.

I posługują się argumentami, że jeżeli prezydent USA podpisuje takie rozporządzenie, to dlaczego jesteśmy tacy zacofani?

Dlaczego ja mam się opierać na autorytecie prezydenta Stanów Zjednoczonych? To ostatnie zdanie, które pan przeczytał, niech psychologia nie będzie narzędziem opresji. Psychologia ma służyć człowiekowi. Zakończenie listu w ten sposób - to ręce opadają, z kim tu jakaś relacja? Kim oni będą w stosunku do ludzi, którzy do nich przyjdą? Mają im służyć.

Zobaczymy, jak do tego odniesie się sam uniwersytet.

Mam nadzieję, że się nie odniesie.

Byłoby tak pewnie najsensowniej.

Albo na zasadzie - dajcie spokój, idźcie studiować.

Nie ogłupiajcie się sami. Bardzo dziękuję za komentarz.

Cieszę się, że mogłam przedstawić swoje zdanie.

https://www.radiopoznan.fm/n/C9CEik
KOMENTARZE 2
Irena Antoniuk
Irena Antoniuk 31.03.2021 godz. 22:29
That's some clown shit... To, że wielu wykładowców uznaje przekonanie, że student to debil to od dawna wiemy, ale żeby zaprzeczać rzetelnym badaniom, które w oświadczeniu studentów było podane, tylko po to, żeby rzucić nic nie znaczącym hasłem "mamy dużo badań" i wspomnieć o jakichś bliżej nieokreślonych badaniach z Teksasu? Od razu widać kto tu jest niedouczony. To wstyd, że tacy ludzie obracają się w środowisku naukowym i przez niektórych uważane są za ekspertów.
Malwina Prodka
Malwina 31.03.2021 godz. 12:31
Najbardziej niedouczeni w tej sprawie jesteście wy i piszecie totalne bzdury.