"Wzrost zachorowań rozpoczął się we wrześniu i od tego czasu było u nas już kilkaset dzieci zakażonych tych wirusem" - mówi dr Ewelina Gowin ze Szpital Dziecięcego przy Krysiewicza w Poznaniu.
Zwalniamy jedno dziecko do domu, przychodzi kolejne. Tak, że ta sytuacja się tak od początku września właściwie utrzymuje na tym samym poziomie. W ubiegłym roku właściwie było to wyjątkowe. Nie obserwowaliśmy prawie wcale przypadków zakażeń wirusem RSV, a przynajmniej takich, które by wymagały hospitalizacji. Ta sytuacja rzeczywiście uspokoiła się od marca 2020, a pierwsze przypadki zakażeń wirusem RSV pojawiły się w szpitalu mniej więcej na początku sierpnia. To było rzeczywiście bardzo wyjątkowe, bo miesiące letnie to nie jest czas na wirusa RSV
- tłumaczy dr Ewelina Gowin.
W ubiegłym roku izolacja społeczna spowodowana pandemią sprawiła, że dzieci nie chorowały tak licznie.
Wirus RSV atakuje przede wszystkim małe dzieci, w pierwszych miesiącach życia. Zaczyna się od kataru, zapchanego nosa i pokasływania. Później w kolejnych dniach dzieci zaczynają mieć problemy z oddychaniem. Wirus uszkadza bowiem drogi oddechowe i je blokuje. Po przyjęciu do szpitala maluchy potrzebują tlenoterapii. Leczenie szpitalne trwa nawet do dwóch tygodni.