Rodzice otrzymali wczoraj w dziennikach elektronicznych informację o treści: "przychodzimy do szkoły w spódniczkach (chłopcy również)... Uczeń w spódniczce nie będzie pytany". To zaniepokoiło rodziców - pomysł nie był z nimi konsultowany. Pani Iwona, mama uczennicy z "siódemki" - jest zbulwersowana akcją.
Uważam, że taka forma świętowania dla chłopców nie jest dobra, jest sprzeczna z ich naturą. A poza tym jest to wprowadzanie ideologii gender w formie niewinnej zabawy do szkół. Jeśli jest to międzynarodowy dzień spódniczki, to nasuwa się, że jest to święto dla dziewczynek, a chłopcy mogliby przyjść ubrani po dżentelmeńsku na przykład.
Redaktorka Polskiego Forum Rodziców, Elżbieta Lachman, także nie widzi żadnego pozytywnego aspektu tej sprawy.
Nie jest normą, aby w polskich szkołach odbywały się tego typu zajęcia, podczas których chłopcy są zachęcani, nagradzani, za to, że założą na siebie spódniczkę. To nie jest bal przebierańców, zastanawiamy się więc w gronie rodziców i naszej redakcji, co autor miał na myśli, organizując takie zajęcia.
Skąd wziął się pomysł tego "święta"? W Polsce "Dzień Spódniczki" to inna nazwa "Dnia Kobiecości" przypadającego 30 października. Na świecie "Dzień spódniczki" organizowany jest 10 marca.
Myślę sobie o co chodzi? Co ma piernik do wiatraka?
Swoją „skruchę” wyraził na łamach francuskiego pisma „Le Point”. Kanadyjski historyk w służbie ideologii gender przyznał się do zafałszowania wyników w kilku pracach naukowych. „Ciągle powtarzałem: płeć nie istnieje, ja to wiem i tyle” – wspomina. Podkreśla, że wierzono mu tylko ze względu na autorytet stopnia naukowego.
„Ukończyłem doktorat z historii płci i opublikowałem swoją pierwszą książkę na ten temat w 2007 r. The Manly Modern: o męskości w powojennej Kanadzie”. Wbrew tytułowi, przyznaje, że oparł się tylko na 5 przypadkach, wszystkich z Vancouver. Dodaje też, że mocno naciągał swoje tezy, za co się teraz wstydzi.
„Myliłem się. Albo, mówiąc dokładniej: częściowo miałem rację, a resztę wymyślałem wszystko od A do Z” – przyznaje. I zaraz przekonuje, że „nie był jedyny”. Zdaniem Dummitta, całe środowisko naukowe skupione wokół gender studies naciąga lub fałszuje dane. „To po prostu sposób działania na tym polu naukowym” – podkreśla.
Podaje przykład Australijki Raewyn Connell, dla której męskość jest przede wszystkim kwestią władzy i umożliwia potwierdzenie dominacji mężczyzn nad kobietami. Tyle że „jej prace tego nie dowodzą” – uważa Dummitt.
„Nie jest to [dla mnie] żadne usprawiedliwienie (…) gdybym miał poddać się psychoanalizie z perspektywy czasu, to wtedy podświadomie czułem, że to co mówię, nie jest całą prawdą. Dlatego byłem tak bardzo agresywny i asertywny w sprawie tego, co wydawało mi się, że wiem” – uważa.
Poprzez agresywną argumentację i denuncjację alternatywnych sposobów myślenia ukrywał fakt, że nie posiadał wystarczających dowodów, by poprzeć swoje tezy. Niektóre prace Dummitta wchodziły w skład podręczników do nauki gender studies.
Jednak po zamieszczeniu informacji w dzienniku elektronicznym to rodzice powinni kategorycznie przeciwstawić się tego typu metodom dyskryminacji, tak bo to jest forma dyskryminacji i jednoczesnego karania uczniów niezgodnie z programem nauczania, bo ubiór ucznia nie powinien mieć wpływu na zajęcia szkolne.
Moim zdaniem tą szkołą powinien zainteresować się Kurator Oświaty! Dyrekcja do zwolnienia dyscyplinarnego!
Każda szkoła posiada Regulamin Klasyfikowania i Oceniania
jeżeli w nim niema pozycji "nieodpytywanie chłopców w spódnicach"
to nauczyciel stosujący taka metodę ponosi odpowiedzialność
dyscyplinarną
Każde wydarzenie na terenie szkoły przy udziale uczniów powinno być zawarte w rocznym planie pracy szkoły lub dodatkowo zatwierdzone przez Radę Pedagogiczną
Szkoły zaczynają od łagodnej formy nacisku, to typowe zachowania działaczy ideologii gender. Istny skandal i atak na nasze dzieci!
Pewna edukatorka seksualna twierdzi, że to właśnie edukacja seksualna opóźnia inicjację seksualną - najwyraźniej nie wie o czym mówi, albo celowo mówi nieprawdę.
"Najwyższe odsetki aktywnych seksualnie nastolatków w wieku 15 lat – przekraczające 40% – wystąpiły wśród dziewcząt mieszkających w Anglii i Walii oraz w Szwecji i w Niemczech,..."
Polska jest nz 17 miejscu w Europie pod tym względem
Źródło:Health Behaviour in School-aged Children (HBSC) study 2001/2002
Czyżby w w/w krajach nie prowadzono edukacji seksualnej od dekad? Edukacja seksualna JEST potrzebna ale jak widać po powyższych przykładach nie rozwiązuje problemu wczesnej inicjacji ani ciąż małoletnich. Wczesna inicjacja i wynikające z niej ciąże itd. wprost wynikają z bezproblemowego dostępu do edukacji i skutkuje aborcją dzieci u dzieci. Takie rozwiązanie powoduje, że aborcja staje się jednym ze sposobów antykoncepcji. Skutki społecznie takich rozwiązań są bardzo rozciągnięte w czasie i trudne do badania. Wczesny wiek inicjacji ma się nijak do edukacji seksualnej bo o tym decyduje cały zbiór czynników społecznych i psycho-społecznych. W Polsce brak lub ograniczona edukacja seksualna przez całe lata była wystarczająca, ale zachodnie trendy szczególnie od czasu przystąpienia do UE zaczęły silnie przenikać, a dostęp do internetu to tylko wzmógł.
Czy to Pani Kasprowicz nie operuje polszczyzną na poziomie poety Kasprowicza, czy też powyższy passus to autorski pomysł kogoś w Redakcji ?