NA ANTENIE: NEVER AGAIN (1982)/CLASSIX NOUVEAUX
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Wybierając taki wariant agresji Putin chce uniknąć najcięższych sankcji" - uważa ekspert ds. geopolityki Leszek Sykulski

Publikacja: 22.02.2022 g.10:56  Aktualizacja: 22.02.2022 g.20:40
Świat
Rosja uznała wczoraj niepodległość terytoriów zajętych przez separatystów i wprowadziła tam swoje wojska.
putin - Aleksey Nikolskyi/Sputnik/Kremlin Pool/Pool - PAP/EPA
Fot. Aleksey Nikolskyi/Sputnik/Kremlin Pool/Pool (PAP/EPA)

To forma agresji dyplomatycznej, aby sprawdzić, na ile zachód jest dzisiaj zdeterminowany. Powiedzieć przy stole: sprawdzam. Te pierwsze oświadczenia, o których wiemy, wskazują, że Stany Zjednoczone nałożą sankcję na osoby i firmy, które chciałyby inwestować na obszarze Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej

 - mówił Leszek Sykulski w porannej rozmowie Radia Poznań.

Ekspert podkreśla, że sankcje takie nie dotknęłyby bezpośrednio Rosji, a tak naprawdę terytorium samozwańczych republik, czyli Ukrainy.

Moim zdaniem, jest wątpliwe, aby na tym etapie doszło na przykład do zakazu uruchomienia Nord Stream 2

 - ocenia Leszek Sykulski.

Ekspert wskazuje również, iż niewypowiedziana wojna Ukrainy z Rosją trwa od 8 lat, ale nałożone od jej początku sankcje nie są bardzo szkodliwe dla rosyjskich interesów.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

Piotr Barełkowski: Chcę zapytać Pana o wnioski z pańskich analiz geopolitycznych. Wczoraj wydarzyło się chyba coś bardzo ważnego dla sytuacji na wschodzie. Prezydent Rosji uznał dwie samozwańcze republiki Ługańską i Doniecką, i dziś, jak się dowiadujemy, Rosja wkroczyła ze swoimi wojskami na terenie tych dwóch republik. Co to oznacza dla tego konfliktu?

Leszek Sykulski: Myślę, że po pierwsze jest to zakończenie rozmów w formacie normandzkim o realizacji porozumień mińskich, od listopada ubiegłego roku widzieliśmy eskalowanie napięcia w tym zakresie przez federację rosyjską. Widzieliśmy zerwanie rozmów dyplomatycznych z Francją i Niemcami, wówczas Siergiej Ławrow nakazał opublikowanie korespondencji dyplomatycznej ze swoimi odpowiednikami z Niemiec i Francji, co jest rzadkością w dyplomacji, i rzeczywiście próbował wywrzeć presję na zachód, aby to on zmusił Kijów do realizacji porozumień mińskich, czyli nadania szerokiej autonomii odpowiednio republikom Ługańskiej i Donieckiej. To nie przynosiło efektu. To znaczy zachód nie był w stanie albo nie chciał zmusić Ukrainy do realizacji literalnych zapisów porozumienia, a przynajmniej moskiewskiej interpretacji porozumień mińskich. W związku z tym Kreml na tyle czuje się mocny, że postanowił jeszcze bardziej eskalować napięcie i uznać niepodległość obu samozwańczych ludowych republik, postawić Ukrainę i zachód przed faktem dokonanym. Z punktu widzenia Ukrainy jest to sytuacja trudna. Teraz „piłeczka” jest po stronie Kijowa. Od Kijowa zależy, czy będzie chciał realizować operację militarną na terenach Donbasu, jeśli tak, to jestem przekonany, że Rosja jest gotowa przeprowadzić operację wojskową i całkowicie zająć obie republiki, które zajmują teraz nieco poniżej 50 procent obwodów ługańskiego i donieckiego. Jeśli chodzi o znaczenie wydarzenia z wczoraj – 21 lutego – to fakt, że Moskwa czuje się na tyle silna, że po skonsumowaniu Białorusi, mówię o podpisaniu 28 szczegółowych programów integracyjnych między oboma państwami w listopadzie ubiegłego roku, jest na tyle silna - tak się strategom na Kremlu wydaje - żeby dyktować warunki na wschodzie Ukrainy.

Ja słyszę nutę uspokajającą w Pana wypowiedzi. Czy to oznacza, że po połknięciu tych dwóch samozwańczych republik, a także Białorusi, Rosja poprzestanie? Nie będzie dalej eskalowała konfliktu? Ten stan to jest de facto status quo ante. Oczywiście formalnie Rosja nie uznała tych republik dotąd, to była gra dyplomatyczna, no ale wiadomo było, że jest z nimi ściśle związana, i że to ona sprokurowała istnienie tych dwóch podmiotów. Teraz być może prawa międzynarodowego. Pan uspokaja? Rosja nie będzie szła dalej w kierunki całkowitego zniszczenia państwa ukraińskiego?

Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest długofalowym czy też średniookresowym celem Federacji Rosyjskiej. Dlaczego Rosji tak bardzo zależało na tym, aby zachód nakłonił Ukrainę do przyjęcia porozumień mińskich? Tu były dwa cele. Po pierwsze zmiana rządu w Kijowie, bo taka była interpretacja jaką zaproponowała Moskwa i przyjęcie ich przez stronę ukraińską niewątpliwie doprowadziłoby do przewrotu politycznego i zmiany rządu, natomiast drugi cel, to jest oczywiście federalizacja Ukrainy, doprowadzenie do zmiany ustroju tego kraju. Jeżeli chodzi o zmianę władzy w Kijowie, to myślę, że Moskwa będzie nadal na to grała, i to jest pierwszy cel ze strony Moskwy, czyli zmiana rządu, który chce integracji Ukrainy i włączenia w struktury Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej. Co do kwestii federalizacji, to sprawa też nie jest zamknięta. Natomiast narastanie separatyzmu i potencjału protestu na Ukrainie może następować, ponieważ mamy do czynienia z takim jasnym kazusem, który przywodzi na myśl rok 2008, zresztą ten dekret, który 21 lutego podpisał Putin, jest właściwie kopią dekretu, który podpisał Dmitrij Miedwiediew, w sierpniu 2008 roku, o uznaniu republiki Osetii Południowej. Warto sobie przypomnieć te wydarzenia, doszło do powtórki z historii całkiem niedawnej, bo zachód uznał zresztą niepodległość Kosowa, tutaj zresztą bardzo często dyplomacja Rosyjska powoływała się na ten przypadek, mówiąc, że to nie ona jest inicjatorem procesów dezintegracyjnych i uznawania za niepodległe części suwerennych państw i rzeczywiście w sensie analogii prawno-międzynarodowych, analogia jakaś tutaj występuje, ale to oczywiście nie usprawiedliwia działań Rosji, nie jest z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski korzystne.

Sugeruje Pan, że może tutaj być powtórka, że podobnie jak Gruzję, drogą terroru militarnego, ale jednak po ograniczonej agresji, będzie też Rosja próbowała zmienić władzę w Kijowie, na sobie poddaną. Ale czy to zmienia sytuację dla Polski? Czego się spodziewamy? Na pewno fali uchodźców. Jakichś problemów gospodarczych związanych z zaostrzeniem sytuacji na wschodzie, z Rosją także. Czy to dużo zmienia? Czy ta strategia Rosji, może to stwierdzenie nad wyraz, ale bardziej korzystna dla Polski?

Warto zwrócić uwagę, że pozycja strategiczna państwa polskiego zmieniła się w sposób radykalny od listopada ubiegłego roku, od chwili, kiedy państwo związkowe Rosji i Białorusi przestało być tworem teoretycznym, a stało się tworem faktycznym. Zresztą ta decyzja z ostatniej niedzieli, ogłoszona przez białoruskiego ministra obrony, że rosyjskie siły zbrojne pozostają na terytorium Białorusi po zakończeniu ostatnich ćwiczeń wojskowych jasno pokazuje kierunek, w którym będzie ewoluowała ta sytuacja strategiczna. To, że wojska rosyjskie pozostały na Białorusi oznacza, że dojdzie do ich dyslokacji bezterminowej, bądź jakiejś formy obecności rotacyjnej, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa polskiego oznacza to, że mamy w sensie geostrategicznym granicę polsko-rosyjską na Bugu, i to jest naprawdę bardzo duża i radykalna zmiana od listopada 2021 roku. Natomiast jeśli chodzi o relacje rosyjsko-ukraińskie, to myślę, że bardzo duże znacznie będzie miała decyzja władz w Kijowie, o tym, czy zrealizować operację wojskową przeciwko tym samozwańczym republikom, których niepodległość ogłosiła Federacja Rosyjska.

Pan sugeruje cały czas, że Ukraina ma takie apetyty, żeby odbić te republiki? Pan uważa, że to jest realistyczny scenariusz? Nikt nie zapowiada takich działań. Dlaczego Pana zdaniem Ukraińcy mieliby rzucać się z motyką na słońce i próbować odbijać te republiki?

Z bardzo prostego powodu. Wyciągając wnioski z lutego i marca 2014 roku, kiedy Ukraina nie przeprowadziła żadnej operacji wojskowej na Krymie, mimo, że miała stosunkowo spore możliwości odzyskania tego Krymu. I właściwie ta metoda salami, którą posługują się Rosjanie, działa, jest skuteczna. Ukraina straciła około 7 procent swojego terytorium i jeżeli nie będzie reagowała, to dojdzie do generacji kolejnych potencjałów protestu i kolejnych czynników dezintegracyjnych na terytorium Ukrainy, ponieważ nie jest żadną tajemnicą, że Rosjanie przygotowują takie operacje hybrydowe, także w obwodach charkowskim, czy innych regionach Ukrainy, zwłaszcza jeśli chodzi o wschód i południe oraz perspektywę potencjalnego odcięcia Ukrainy od Morza Czarnego, dzisiaj niewątpliwie sprawdzają jedność zachodu. To jest sprawdzanie, jak zachód się zachowa, pamiętamy, że na 24 lutego jest planowane spotkanie Blinken – Ławrow i tutaj niewątpliwie ta sprawa samozwańczych republik będzie elementem targu między dyplomacją rosyjską a amerykańską. Pytanie na ile zachód jest w stanie realnie pomóc Ukrainie.

Tu jest kolejne pytanie. Czy sankcje zachodu teraz ruszą? Czy będzie tak jak zapowiadał półtora miesiąca temu prezydent Biden, że jak troszeczkę tylko wejdą, to sankcje będą ograniczone, mniejsze. Czy to jest to anektowanie de facto obu samozwańczych republik? Czy to jest moment wejścia dużego? Czy scenariusz wejścia małego i malutkich sankcji, które może nałożyć na Rosję Ameryka i Europa.

Ja myślę, że specjalnie Rosjanie wybrali taki wariant, którym jest nie agresja militarna, a dyplomatyczna, bo tak to trzeba określić, aby sprawdzić, na ile zachód jest dzisiaj zdeterminowany. Te pierwsze oświadczenia, o których wiemy, wskazują, że Stany Zjednoczone nałożą sankcje na osoby i firmy, które chciałyby inwestować na obszarze Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej. Jest to tak naprawdę nałożenie sankcji na te dwie samozwańcze republiki, ale w sensie prawnym jest to nałożenie sankcji na część Ukrainy, to nie uderza bezpośrednio w interesy rosyjskie. To nie jest uderzenie w rosyjską gospodarkę. Pytanie jak daleko może to zajść. Moim zdaniem jest bardzo wątpliwe, aby na tym etapie doszło na przykład do zakazu uruchomienia Nord Stream 2, bo to byłby rzeczywiście duży cios, ale nie tylko dla Federacji Rosyjskiej. Cała gospodarka niemiecka jest oparta na tej idei transformacji energetycznej, która byłaby bardzo trudna do realizacji, jeżeli nie doszłoby do uruchomienia Nord Stream 2.

Sugeruje Pan, że możemy te sankcje włożyć między bajki? I może jest tak, jak powiedział dziś rano w szwedzkim dzienniku ambasador Rosji w Szwecji, że mówiąc eufemistycznie, robi sobie „grubą nieprzyzwoitość” z tych wszystkich sankcji. 

Pamiętajmy, że wojna między Rosją a Ukrainą, niewypowiedziana, toczy się od 8 lat. Od 8 lat obowiązują różnego rodzaju sankcje na gospodarkę rosyjską, różnych przedstawicieli rosyjskiego establishmentu, wiele firm omija te sankcje, Rosja radzi sobie bardzo dobrze, zgodnie z doniesieniami magazynu Die Welt, w roku 2020 ponad 600 koncesji zostało udzielonych na obrót towarami podwójnego zastosowania z przeznaczeniem docelowym do Federacji Rosyjskiej, mówimy o podwójnym zastosowaniu, czyli cywilnym i militarnym.

https://www.radiopoznan.fm/n/EO1wdw
KOMENTARZE 1
Mariusz Marciniak Mariuszek
Mariusz Marciniak Mariuszek 22.02.2022 godz. 18:06
Putin polityk