NA ANTENIE: ALL I WANNA DO/SHERYL CROW
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

W. Nentwig: nie wiem, czy jest druga instytucja muzyczna w Polsce, której artyści pracują w tak trudnych warunkach

Publikacja: 25.01.2024 g.10:29  Aktualizacja: 25.01.2024 g.14:24
Poznań
Tak mówił w porannej rozmowie dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig. Filharmonicy występują w auli UAM, bo nie mają swojej siedziby.
dyrektor filharmonii Wojciech Nentwig - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

To cudowne miejsce dla publiczności, niekoniecznie dla wykonawców - mówił dyrektor filharmonii.

Kiedy chcemy wykonać formę wokalno-instrumentalną chociażby z Poznańskimi Słowikami czy innymi chórami, to gdzieś musimy pomieścić chóry, solistów, a warunki zaplecza auli tego nie zapewniają. Oczywiście jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy głównym użytkownikiem auli, że możemy - moim zdaniem - w najpiękniejszej, ponad stuletniej sali koncertowej grać, ale to nie są warunki do pracy. Gdzie odbywać próby sekcyjne? Nie wiem, czy jest druga instytucja muzyczna w Polsce, której artyści pracują w tak trudnych warunkach

- mówi Wojciech Nentwig.

Filharmonia czeka na nową siedzibę. Ma powstać na poznańskich targach. 

Władze Poznania doskonale wiedzą i nam obiecują, że w nieodległej przyszłości, nasza siedziba powstanie

- mówił gość porannej rozmowy.

Inwestycja ma być w dużej części sfinansowana ze środków unijnych i zakończyć się jeszcze w latach dwudziestych. 

Poniżej cała rozmowa:

Cezary Kościelniak: Moim i państwa gościem jest dziś dyrektor Filharmonii Poznańskiej Wojciech Nentwig. Pierwsza kwestia, o której chciałem porozmawiać to muzyka i polityka. W ostatnich dniach opinię publiczną rozgrzała informacja o zaproszeniu na koncert Filharmonii Warszawskiej Nikołaja Chozjainowa. Rosyjski artysta nie potępił Władimira Putina. Narodowa filharmonia się odcina od tego. Mówię, że to jest zewnętrzny koncert, ale również w Filharmonii Poznańskiej na rezydencji jest pani Anastazja Kobekina...

Wojciech Nentwig: Wybitna wiolonczelistka.

Tylko pozwoli pan, że dokończę - ona co prawda opowiedziała się za pokojem na Ukrainie.

I to w pierwszych dniach po napaści Rosji.

Ale czy uważa pan, że powinno się zapraszać Rosjan? Witold Jurasz z Onetu uważa, że powinna być teraz przerwa w zapraszaniu rosyjskich artystów. Jak pan do tego by się odniósł?

To jest jego problem. Każde uogólnienie jest nieprawdziwe. W związku z tym, że Anastazja Kobekina, która cierpi niesłychanie, od kilku lat nie może się spotkać z rodzicami, potępiła w mediach wszystkich możliwych, telewizjach europejskich napaść rosyjską, w związku z tym uważam, że nie wolno generalizować. Jest jedną z najwybitniejszych wiolonczelistek świata. Umawialiśmy się trzy lata na to spotkanie. Ja uważam absolutnie - ona jednoznacznie opowiedziała się po stronie Ukrainy.

A warszawski koncert, jakby to pan skomentował?

Proszę o następne pytanie. Każdy organizator postępuje tak, jak uważa, że powinien postępować. Ma mogę mówić w sprawie Anastazji Kobekiny. Abstrahując od tego, że ona większość życia w Niemczech mieszka, więc to jest tylko kwestia, że ma może inny paszport - czego zresztą nie wiem - natomiast uważam, że absolutnie...

Ale przecież kultura jest soft power.

Jest, dlatego ja bardzo sobie cenię pana Jurasza, o którym pan mówi, to bardzo zasłużony człowiek.

Autor wybitnych książek.

Tak, ale to łatwo wszystko do jednego worka wrzucić. Gdyby mnie pan zapytał, czy ja bym zaprosił Chazjaina, to moja odpowiedź brzmi: nie, nigdy bym nie zaprosił. Natomiast, czy należy utożsamiać Piotra Czajkowskiego z Putinem? To jest temat na wielką dyskusję, na którą - myślę - ani czas ani miejsce na to.

Witold Jurasz właśnie mówił, że wielka kultura rosyjska jest niestety instrumentalizowana przez władze rosyjskie.

Czy ma pan kolejne pytania? Bo ja myślałem, że o czymś innym będziemy rozmawiać.

No też, ale to jest sprawa ważna dla opinii publicznej.

Dlatego się wypowiedziałem.

Myślę, że warto o tym rozmawiać. Panie dyrektorze, przejdźmy do wyróżnień dla Filharmonii Poznańskiej - wyróżnienie dla nagranej przez państwa Symfonii Grzegorza Fitelberga przez prestiżowy portal muzyczny Pizzicato. To jest wielka sprawa, Łukasz Borowicz dostał entuzjastyczną recenzję, ale wielki też wkład Filharmonii Poznańskiej w propagowanie tego, jeszcze nieznanego - przyznajmy - kompozytora. To jest też taka praca, którą państwo wykonujecie.

Tak, to jest pewna nasza specjalność, filharmoników poznańskich. Od lat nagrywamy płyty z muzyką, wspaniałą rozmową, twórców albo zapomnianych albo nieznanych z tej serii i to są wszystko światowe premiery fonograficzne. Grzegorz Fitelberg - trudno powiedzieć, żeby to była postać nieznana, wybitny polski dyrygent, jeden z najwybitniejszych w XX wieku.

Jeśli chodzi o nagrania, to nie ma oszałamiającej liczby tych nagrań.

Ale on był dyrygentem. Jako dyrygent  - powtarzam - jest to jeden z najwybitniejszych mistrzów batuty, szef przedwojennej Polskiej Orkiestry Radiowej, potem szef NOSPR-u. Bywalec największych estrad i scen operowych świata. Natomiast jako kompozytor został rzeczywiście zapomniany. Czy słusznie? Naszym zdaniem niesłusznie i dlatego nagraliśmy jego symfonię i cudownie, że najbardziej prestiżowy portal, muzyczny Europy - Pizzicato -  dał nam maksymalną liczbę nut przy recenzji i ocenił, że wspaniale, że to nagraliśmy. Oczywiście niezręczni mi to mówić, ale jest zachwycony samym wykonaniem. Tak, że to jest w ramach naszej polityki. Przypominaliśmy utwory Feliksa Nowowiejskiego znanego chyba każdemu Polakowi, ale kto zna twórczość Nowowiejskiego, kto drugą, trzecią symfonię, kto zna dzieło życia "Quo Vadis", za które zresztą dostaliśmy największą nagrodę - oprócz Grammy na świecie - ICMA - International Clasic Musik Award. Nagraliśmy dwa koncerty Nowowiejskiego, o których mało kto wiedział, albo kto miał je szansę usłyszeć? To jest taka nasza polityka. Stefan Bolesław Poradowski - koncert kontrabasowy, który napisał, to o tym wiedzą kontrabasiści,  bo nieliczni kontrabasiści nie grali tego koncertu. On jest powszechnie nieznany.

Od razu dodam Scharwenko.

Tak, w tej chwili ukaże się wydana przez niemiecką wytwórnię kolejna nasza płyta z Scharwenką, którego stulecie śmierci przypadnie w grudniu tego roku, a który urodził się w podpoznańskich Szamotułach, po czym zrobił błyskawiczna karierę - via Poznań - nota bene miałem szansę pod tym samym dachem chodzić do szkoły, do której Scharwneka chodził. Frankfurt nad Odrą, Berlin, Nowy Jork - bracia Scharwenkowie założyli wspaniałą szkołę muzyczną w Berlinie, której jednym z ostatnich z absolwentów był późniejszy kanclerz Niemiec Helmut Schmidt.

Kolejne wyróżnienie dla Filharmonii Poznańskiej grudniowe - to wyróżnienie krakowskie, beethovenowskie, które dostaliście za współpracę...

Dwudziestolecie Stowarzyszenia Beethovenowskiego, za zarazem festiwali beethovenowskich i od lat tam gramy. Jesteśmy jedną z najczęściej grających tam polskich orkiestr poza Filharmonią Narodową i katowicką Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia i stowarzyszenie na Wawelu w grudniu uhonorowało nas specjalnym wyróżnieniem. Nota bene 22 marca będziemy grali na kolejnym festiwalu beethovenowskim dwie znowu nasze specjalności. Gramy tam zapomniane lub nieznane opery, tym razem będą to dwie opery francuskiego wybitnego kompozytora Dariusa Milhaud, oczywiście pod batutą Łukasza Borowicza.

Jeśli podsumowujemy ostatnie miesiące, to należy wspomnieć wybitną śpiewaczkę Ewę Podleś, która odeszła.

To był głos zjawisko. Być może dwie - Merilyn Horne i Ewa Podleś - nie wiem, czy w tej kolejności to były rzeczywiście dwa zjawiskowe głosy altowe o głosach anielskich, niebiańskich. Takie głosy zdarzają się może dwa na stulecie. Mieliśmy to szczęście z Ewą Podleś występować bodajże w 2014 roku i nasz koncert został nagrany i pojawił się album płytowy z cyklu "Gwiazdy światowych scen operowych", nagrodzony także w Paryżu wielką międzynarodową nagrodą płytową. Możemy być dumni i szczęśliwi, że taką płytę Ewa Podleś nagrała, bo zwłaszcza w Polsce nagrała niewiele płyt. Natomiast piraci na świecie posiadają kolekcję jej nagrań ze wszystkich oper - od Metropolitan, przez Covent Garden po La Scalę i te nagrania gdzieś tam krążą, ale w pewnym zamkniętym kręgu fanów Ewy Podleś, a miała ich wielu, w Polsce znam takich, którzy starali się jeździć po całym świecie. Postać niezwykła, śpiewaczka niezwykła, jesteśmy szczęśliwi, że gdzieś w tej chwili każdy może sięgnąć po tę nagrodzoną płytę Złotym Orfeuszem w Paryżu i może Ewy Podleś posłuchać, a że z Filharmonią Poznańską, to dla nas wielka satysfakcja.

Chciałbym zapytać pana o inwestycje. Czy i kiedy możemy liczyć na powstanie obiektu Poznańskiej Filharmonii?

Nie czuję się właściwym adresatem tego pytania.

A jakie miałby pan marzenia w tym kierunku?

To oczywiste, to co każdy poznaniak, który chociaż trochę zetknął się muzyką. Filharmonia Poznańska jest jedną z dwóch bezdomnych w tym kraju, obok Krakowa.

Korzysta z auli UAM.

Cudownej dla publiczności, niekoniecznie dla wykonawców z różnych powodów, chociażby z braku zaplecza. Kiedy chcemy wykonać formę wokalno-instrumentalną chociażby z Poznańskimi Słowikami czy innymi chórami, to gdzieś musimy pomieścić chóry, solistów, a warunki zaplecza auli tego nie zapewniają. Oczywiście jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy głównym użytkownikiem auli, że możemy - moim zdaniem - w najpiękniejszej, ponad stuletniej sali koncertowej grać, ale to nie są warunki do pracy. Gdzie odbywać próby sekcyjne? Mamy rok Brucknera, za chwilę będziemy grać wiele symfonii Brucknera, one często wymagają prób sekcyjnych. W holu auli jedna grupa, w garderobach próbuje się druga zmieścić, na estradzie - kolejna. Nie wiem, czy jest druga instytucja muzyczna w Polsce, której artyści pracują w tak trudnych warunkach. Dlatego liczymy na nową siedzibę.

Nie chce pan spróbować z nowym ministrem kultury, może namówić go na tę inwestycję?

Ja namawiać nie muszę, bo władze Poznania doskonale wiedzą i nam obiecują i w tym sensie liczymy na to i wierzymy, że w nieodległej przyszłości, tam jest pewna cezura czasowa. Będą to jeszcze lata dwudzieste. Mają być ze względu na to, że trzeba rozliczyć te środki, które w znacznej części będą pochodziły z UE do określonego czasu i to jest też nasza nadzieja, że może za kilka lat nie będziemy już bezdomni.

Faktycznie sytuacja jest paradoksalna, bo idąc na jakikolwiek koncert filharmoników poznańskich aula UAM jest pełna.

Nawet więcej. Nasza średnia frekwencja jest grubo ponad sto procent, więc myślę, że nie ma drugiej takiej instytucji, która się cieszy taką frekwencją i z tego jesteśmy dumni, ale jednocześnie nie mówimy o tym zbyt często w mediach, nie wychodzimy, nie skarżymy się. Po prostu pracujemy. Można wzniośle nazwać to, co robimy pracą organiczną, tak bardzo związaną z naszym regionem.

Na sam koniec, jaka najciekawsza premiera czeka nas w tym roku?

Rocznie mamy 45 premier, więc jakbym miał teraz wymieniać to...

Co jest takie najbardziej spektakularne?

80. urodziny Antoniego Wita na przykład, który zaczynał swoją drogę artystyczną w Poznaniu i 80-lecie postanowił obchodzić w Poznaniu. Będzie dyrygował 9 lutego, zatem dwa dni po swoich 80. urodzinach III Symfonię Szuberta. Bardzo ciekawy utwór, chyba w Poznaniu jeszcze niewykonywany Aleksandra von Cemlińskiego poemat symfoniczny "Mała syrenka". W najbliższy piątek zapraszamy na "Amerykanina w Paryżu", ale jednocześnie na koncert fortepianowy Grażyny Bacewicz, której 115. urodziny obchodzi już muzyczny świat. Mógłbym tak dalej wymieniać. Zaczniemy pierwszą z symfonii Brucknera, najsłynniejszą, czwartą romantyczną zaczniemy ten sezon. W tym sezonie na te czterdzieści kilka premier jako soliści występuje dwanaścioro artystów muzyków Filharmonii Poznańskiej. To jest rzecz absolutnie nas wyróżniająca nie tylko w Polsce. Nie znam drugiej orkiestry w Europie, której 12 członków tej orkiestry występowałoby w roli solistów. Publiczność zachwycona, muzycy wspaniale się dzięki temu rozwijają. To jest też jeden z wyróżników Filharmonii Poznańskiej.

https://www.radiopoznan.fm/n/Mm5G73
KOMENTARZE 1
Michał Balcerzak
Michał Balcerzak 25.01.2024 godz. 23:08
Pan dyr. Nentwig, zapomniał, że kiedyś był dziennikarzem- wigiem z Głosu Wielkopolskiego. Myślę, że z wiekiem nie trzyma afektu. Mógł zręcznej wyjść na początku rozmowy z serii pytań ważnych i wcale niełatwych w odpowiedzi. Przyznaję. Ale warto mieć własne zdanie, nie unosić się i być większym dyplomatą. Jak słyszę, z dawnego wiga mało co zostało. Zareagował tak jakby go pytano czy ukradł pieniądze.
A może po prostu staje się zgorzkniały, bo u kresu kariery dyrektorskiej, chce się jego instytucję ulokować w wielkim konsorcjum MTP group, między Areną i Hipodromem Wola. Z planowaną nową siedzibą w mało widowiskowym dla ewentualnego piękna jej architektury miejscu przy ul. Głogowskiej między innymi halami targowymi. Też byłbym zły. Więcej dystansu Panie Dyrektorze i oby wrócił w Panu dawny wig-or.
Tonem jednej wypowiedzi można tak wiele popsuć. Po co?