NA ANTENIE: DZIEŃ DOBRY WIELKOPOLSKO
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

"Użytkownicy będą szukali alternatywy" - prof. Trębecki przewiduje kłopoty Twittera i Facebooka

Publikacja: 13.01.2021 g.13:26  Aktualizacja: 13.01.2021 g.13:45
Poznań
Gościem Piotra Tomczyka był prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Jacek Trębecki.
Jacek Trebecki - UE Poznań
Fot. UE Poznań

Piotr Tomczyk: Czy wielkie ponadnarodowe korporacje zabijają demokrację? Czy nadchodzi czas korporacyjnego totalitaryzmu? Na początek jednak krótka zagadka. Kto to powiedział: „Cenzorowanie wolnego słowa, domena totalitarnych i autorytarnych reżimów, powraca dziś w formie nowego, komercyjnego mechanizmu zwalczania tych, którzy myślą inaczej”. Zagadka rzeczywiście jest trudna.

prof. Jacek Trębecki: Nie chciałbym odbierać panu przyjemności udzielenia odpowiedzi…

Wczoraj powiedział tak premier Mateusz Morawiecki. Nikt chyba nie podejrzewał pana premiera o wrogość wobec międzynarodowych koncernów. Przesadna jest ta jego opinia?

Zagrożenie jest naprawdę duże, choć my postrzegamy je chyba w innym kierunku, niż ono zmierza. W tym sensie, że rzeczywiście, koncerny pokazały pazur, wyłączając mikrofon, jednak bądź co bądź urzędującemu jeszcze prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Ale jeszcze gorszą jest skala informacji i wiedzy, jaką koncerny informacyjne zgromadziły na temat naszych zachowań. Na temat tego: co robimy, co lubimy, co myślimy. Właściwie śledzą nasze zachowania godzina po godzinie, znają nas lepiej niż psychoanalityk, czy nawet najbliżsi w domu.

Czy to oznacza, że takie koncerny mają władzę nieograniczoną? Pomyślmy tak: prezydent najpotężniejszego kraju świata został przez nich ustawiony do pionu. To jaka pozycja jest w takim razie anonimowego użytkownika?

Siłą anonimowego użytkownika, podobnie jak prezydenta, jest to, że może się połączyć z tysiącem, milionem, a nawet miliardem innych anonimowych użytkowników. Słabością jest to, że może to zrobić za pośrednictwem koncernu, przeciwko któremu chciałby się łączyć. To zresztą było symptomatyczne, bo większość tych żali na te duże koncerny, na Facebooka, działo się na forach na Facebooku. Więc to świadczy o tym, że narzekamy na tlen, którym oddychamy.

Ale jaka jest kalkulacja biznesowa? Jakiś efekt przecież ma przynieść ta akcja. Zamykanie portali przed prezydentem i jego zwolennikami – co chcą osiągnąć te wielkie korporacje?

Też mnie to zastanawia. Bardzo mocno, jasno i wyraziście pokazali swoją siłę. Taki pokaz, demonstracja siły, jest przecież przeciwko ich wizerunkowi. Dotychczas udawało im się jakoś zręcznie chować, pokazywać, że są jedynie platformami informacji, że nie ingerują, że są zasady, które obowiązują wszystkich, ale ta potęga nie była tak widoczna. Tutaj jednym ruchem pokazali, kto rządzi, i ja podejrzewam, że obecny prezydent i chyba żaden prezydent USA nie będzie spał spokojnie, mając świadomość, że tego typu gigant może w każdej chwili ograniczyć mu kontakt z wyborcami czy w ogóle sprawowanie urzędu. Więc podejrzewam, że to jest kwestia czasu, aż albo zostaną wprowadzone nowe uregulowania. Może ustawa antymonopolowa. Przecież udało się podzielić takiego giganta jak Standard Oil i de facto rozparcelować majątek najbogatszego człowieka w historii ludzkości, Rockefellera. Udało się, więc dlaczego nie tutaj? Kwestia jak sobie poradzą z tym ustawodawcy i jak będą się komunikowali w trakcie pandemii bez pośrednictwa tych portali czy kanałów.

Zwrócił pan uwagę na fundamentalną rzecz. Media społecznościowe powstały jako miejsce nieskrępowanej wymiany poglądów. Czy coś z tego jeszcze zostało? Jest ta swoboda?

Coś, co miało być największym atutem, stało się przekleństwem. Miała być swoboda wymiany poglądów. Demokracja, w której każdy ma równy głos, no i w tej równości, najbardziej przebijają się głosy tych, którzy operują emocjami, pół faktami, fake newsami, bo to jest z reguły atrakcyjne, ciekawe i przebijające się przez algorytmy. Stąd system zgłaszania i blokowania treści, które są przeciwko zasadom, a z kolei system blokowania treści to już jest cenzura, bo wiadomo, że zasady ustalają duże koncerny, o ile można zrozumieć, że głosy wzywające do nienawiści są blokowane, to tutaj zaczynają się pojawiać prewencyjne działania jednak w kontekście politycznym.

Wróćmy do sprawy kalkulacji biznesowych. To chyba nie była taka decyzja. Po zablokowaniu prezydenta Trumpa Twitter stracił na giełdzie kilka procent, użytkowników sporo wycofało się, więc wracamy do pytania, czy te firmy miały świadomość tego, że biznesowo stracą przychody, ilość oglądanych reklam, ilość użytkowników, to wszystko po takich decyzjach spada. Czy te firmy są świadome?

Tak jest z gigantycznymi koncernami. Nam się wydaje, że tam jest diaboliczny właściciel na czele, który ma nieograniczoną władzę, ale tak naprawdę to rzeczywiście jest system naczyń połączonych. Ten właściciel ma przecież całą masę udziałowców, oni dyszą mu na karku na każdym spotkaniu, żądając tantiem i grożąc rewoltą przy każdym spadku cen akcji. Z drugiej strony jest to bardzo dobra inwestycja polityczna. Kopiąc prezydenta, który i tak już schodzi, jego walory gwałtownie spadają, a popierając tego, który obejmuje urząd, całkiem wygodnie ustawiają się, jeśli chodzi o politykę i władzę. Kwestia tego, czy to faktycznie ma dalszą perspektywę. Myślę, że żaden prezydent nie będzie chciał znosić myśli, że są ludzie ciągnący za sznurki, którzy mogą go ocenzurować, nawet jeśli jest to działanie prewencyjne.

Ciekawe są reakcje na działania największych koncernów. Na przykład w Niemczech, które toczą wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, pojawiły się w mediach głosy przeciwne cenzurze. Dziennik „Bild” napisał: „Fakt, że platformy internetowe, które oferują wszystkim dyktatorom na świecie forum do agitacji i manipulacji wyborczych, a teraz blokują demokratycznie wybranego prezydenta USA, jest niedopuszczalną cenzurą”. Dlaczego niemieckie media, które nie są w świecie uznawane za jakieś źródło niezależności i różnorodności, nagle stają w obronie wolności i protestują przeciwko cenzurze.

Kto wie, czy to nie będzie wstęp do stworzenia przez każdy kraj własnej platformy komunikacyjnej, która jest kontrolowalna w ramach każdego z kraju, a nie na światową skalę. Muszę zwrócić uwagę, że kraje, które aspirują do roli mocarstwowej, Chiny z WeChatem, czy Rosja, gdzie odpowiednikiem Facebooka jest VKontakte, starają się zbudować własne platformy komunikacyjne, właśnie po to, żeby się informacyjnie i komunikacyjnie uniezależnić. I podejrzewam, że taki trend będzie trwał, kto wie, czy Unia Europejska nie założy własnej platformy, to jest tylko kwestia inwestycji, zresztą szwajcarski, o ile pamiętam, Signal, zaczyna się przebijać, wypierając WhatsAppa, który bardzo wyraźnie się komercjalizuje, każdy może sprawdzić to w eksperymencie. Wystarczy wpisać coś w aplikacji i zobaczyć jak pod wpływem tej treści będą się zmieniały reklamy na Facebooku. To są powiązane naczynia, a chyba nikt z nas nie lubi, jak ktoś mu przez ramię zagląda co do treści korespondencji.

Warto chyba wspomnieć o najbardziej szokujących działaniach wielkich koncernów. Poza tym, że zablokowane było konto Donalda Trumpa, to Facebook wykasowywał też zdjęcia jego córki, a Twitter zablokował na przykład konto 14-letniego syna Donalda Trumpa. Nie mówiąc już o tym, że blokowani byli również użytkownicy, którzy przesyłali dalej informacje, pochodzące ze środowiska prezydenta USA. I na tym tle bardzo jest ciekawa reakcja komentatorów politycznych w Polsce, którzy zupełnie niespodziewanie, z wielkim entuzjazmem podeszli do działań cenzorskich. Jak można to wyjaśnić? Dziennikarze stali się przeciwnikami wolności słowa?

Podejrzewam, że raczej było to szacowanie wartości, w takim sensie oceny, tego co dzieje się w Stanach Zjednoczonych i plądrowania, czego w historii USA chyba nie było wcześniej i stwierdzenie, że na krótką skalę, to może utemperować trochę nastroje no bo jednak, Donald Trump stał się nieprzewidywalny, nie wiem, czy on sam przewidywał konsekwencję własnych zachowań, że nawołując do śledzenia liczenia głosów, ci ludzie będą chcieli robić to fizycznie, w wielkiej liczbie, właściwie nie wiadomo kto, bo to dziki tłum tam się przedostał. Więc pewnie potraktowano to tak, że była to racja wyższa, która usprawiedliwia działania związane z tą prewencją i cenzurą. Z drugiej strony ta cenzura rzeczywiście istnieje, bo przecież właściwie każdy może zgłaszać i cenzurować publikowane treści, poddając w wątpliwość osobę, która to wypuszcza. Dotychczas było to dość dziurawe. Jak widać teraz te koncerny mogą się zabrać za uniemożliwianie publikacji informacji. Pewnie skutkiem ubocznym będzie, że tysiące przypadkowych ludzi o nazwisku Trump, też może mieć zbanowane swoje konta.

Muszę wspomnieć o kuriozalnym artykule na Onecie. Komentator Witold Jurasz w reakcji na cenzurę i blokowanie kont, zamiast martwić się zmierzchem demokracji w mediach społecznościowych, opublikował tekst zatytułowany "Zmierzch szaleńca w Białym Domu", koncentrując się na sprawie Trumpa, a przecież chyba nie chodzi tu o Donalda Trumpa. Wiadomo, że on odejdzie, a problemy z wolnością słowa zostaną. Jaki będzie efekt jego odejścia? Starcia przywódcy z mediami społecznościowymi.

Podejrzewam, że rozkwitną inne media, nie można powiedzieć, że niezależne, bo każde mają swojego właściciela, ale można powiedzieć, że nadejdzie sukcesywny początek zmierzchu wielkich graczy, chyba że będą skutecznie wykupywali spółki niezależne od siebie. Ale już teraz część użytkowników odwróciło się choćby od WhatsAppa, kierując swoją uwagę w kierunku dwóch, trzech innych mediów. Efekt może być taki, że będziemy szukali alternatywy, dla tego co jest. Historia pokazuje, że nic nie trwa wiecznie, nawet wielkie giganty popadają w murszałość i stają się niemodne. Użytkownicy szukają czegoś nowego. Więc nic nie trwa wiecznie, tylko władza, a administratorzy pewnie będą sprawować ją coraz większą.

Ja zaraz po zakończeniu rozmowy sprawdzę, czy moje konto na Twitterze jeszcze działa. Jak pan sądzi, zostanie zablokowane czy nie?

Nie sądzę, żeby to szło w każdym kraju i do każdego człowieka.

https://www.radiopoznan.fm/n/x0OueZ
KOMENTARZE 0