To będzie największy teatr muzyczny w Polsce, na dużej scenie będzie 1200 miejsc dla naszych widzów - mówi dyrektor Kieliszewski.
To miejsce, które może się stać wizytówką miasta, to widać po innych ośrodkach. Poznań nie doczekał się po II wojnie światowej, a szczególnie po 1989 roku, takiej inwestycji w kulturze. My mamy szansę przyciągać do centrum miasta blisko 300 tys. widzów rocznie, nie mówiąc o turystach, którzy będą sobie robić zdjęcia przy tym budynku, będą wchodzić do tego budynku, kupować pamiątki z Poznania. Myślę, że to bardzo przyciągnie do centrum miasta widzów. Ten teatr będzie i metropolitalny i w pewnym sensie będzie też teatrem narodowym
- mówi Przemysław Kieliszewski.
Za swoje dotychczasowe najtrudniejsze zadanie Przemysław Kieliszewski wymienia budowę nowego zespołu i przygotowywanie premier w pudełku po butach - właśnie tak nazywa Dom Żołnierza, w którym Teatr Muzyczny dziś funkcjonuje.
Poniżej cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat:
Cezary Kościelniak: Czy zaprosi pan słuchaczy na pierwszy spektakl w nowej siedzibie?
Przemysław Kieliszewski: Jeszcze byłbym ostrożny, jeśli miałbym zapraszać konkretnie, dlatego, że będziemy zapraszać oferentów do przetargu pod koniec roku. To jest coś bardziej konkretnego i namacalnego dla nas, ale pod koniec 2025 roku mamy zamiar zakończyć budowę i w pierwszej połowie 2026 roku zapraszam państwa na koncerty i premierę.
2026 możemy obiecać słuchaczom?
Tak, to data, która powinna być ostateczna. Pierwotnie miał to być 2024, później 2025, ale i tak się cieszymy, że po 70 latach (w 2026 r.) od powołania operetki, przekształconej w Teatr Muzyczny doczekamy się nowej siedziby.
Teatr przez cztery lata będzie współprowadzony przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na ten cel będzie wydatkowanych 110 mln zł, a rocznie 1,5 mln zł. Co to oznacza dla teatru? Czy to dla teatru rewolucja?
Współprowadzenie to jest taka duża pomoc dla samorządu, czy instytucji samorządowej, jaką jest Teatr Muzyczny. W ostatnim czasie ministerstwo zwiększyło liczbę współprowadzonych instytucji, cieszymy się, że na tej liście jest nasz teatr. Jak podkreślił pan premier Gliński, to efekt naszej działalności i prezentowanej od kilku lat jakości. Także pokazujemy przedstawienia w Warszawie, jak spektakl o Paderewskim.
Proszę nie być skromnym, to także zasługa pańskich umiejętności dyplomatycznych. Chyba rzadko się zdarza, że w mieście prowadzonym przez Platformę Obywatelską udaje się tak spójnie ponad politycznie zdobyć wsparcie koalicji rządzącej. Jak pan to robi?
Staram się nie myśleć o tym politycznie, to jest ten obszar kultury, który powinien być obszarem łączenia, budowania i też to się udało. W duchu Paderewskiego to porozumienie między miastem Poznań a ministerstwem przewiduje czteroletnie prowadzenie do czasu wybudowania nowej siedziby. 1,5 mln dotacji, w trudnych czasach, przy presji płacowej i szeregu wyzwań, to bardzo ważny element naszego budżetu. Przypomnę, że do współfinansowania teatru rok temu dołączył Powiat Poznański, więc teatr stał się metropolitalny, a teraz ma znaczenie ogólnopolskie. Tak staramy się o teatrze myśleć, jako największy teatr muzyczny w Polsce, to będzie 1200 miejsc na widowni w dużej sali, 300 w sali mniejszej, będzie jeszcze amfiteatr, ma być park muzyki i wody, który będzie przy teatrze, tam będzie przestrzeń do występów festiwalowych. Nagrody, które planujemy z Instytutem Teatralnym przyznawać od przyszłego roku. Będzie to miejsce promieniowało, jako centrum polskiego musicalu.
Wywołał pan wątek polityki. Chciałem zapytać o komentarz do konkursu Eurowizji. 0 głosów dla Polski od jurorów, ale maksymalna liczba głosów od ukraińskiej publiczności. Czy to dobrze, że kultura jest mieszana z polityką?
Kultura zawsze bywała wykorzystywana do politycznych celów. Jeżeli ta ingerencja nie pojawia się to myślę, że kultura jest w stanie dawać społeczeństwu bardzo dużo tego, co jest wspólną emocją.
Czyli bardziej metapolityka, niż taka polityka...
Na pewno tak, nie chcę powiedzieć, że ludzie kultury powinni uciekać od myślenia o pryncypiach społeczeństwa i myślenia odpowiedzialnego za społeczeństwo. Myślę, że podczas tej wojny w Ukrainie zupełnie inaczej wybrzmiał spektakl o Paderewskim i wiele wątków. Byli widzowie, którzy drugi raz widzieli spektakl i pytali, czy coś zmienialiśmy w nim. Przekaz kulturalny, który jest bardzo uniwersalny potrafi poruszyć emocje w bardzo konkretnych okolicznościach i wydaje mi się, że kultura powinna być tym miejscem budowy wspólnych emocji, żeby nas łączyć. Mamy zbyt wiele obszarów, które nas dzielą.
O ten spektakl chciałem pana zapytać, "Virtuoso". To saga muzyczna o życiu Ignacego Jana Paderewskiego, chciałem zapytać o przyszłość musicalu. Czy ten gatunek może się rozwijać? Pan tworzy coś, co można nazwać spektaklem patriotycznym - spektakl poświęcony Irenie Sendlerowej. To bardzo bogaty program, który nie tylko bawi, ale i uczy. W przypadku Ireny Sendlerowej - wcale nie bawi. Skąd taki wybór? Czy ten kierunek ma przyszłość?
Zarzucono nam na początku, że pozbyliśmy się z repertuaru operetki. To jest tak, że Teatr Muzyczny jest z założenia teatrem muzycznym, tak się nazywa teatr w Chorzowie, natomiast to przejście do musicalu i próba przyciągnięcia widzów tymi wspaniałymi spektaklami licencjonowanymi - broadwayowskimi, ma swój walor. My się uczymy tego gatunku, on jest żywy, powstają nowe utwory. Myśmy ukuli pojęcie polskiego musicalu, co nie znaczy, że zawsze jest patriotyczny, on czerpie z kodów kulturowych, w których wyrośliśmy...
Ale jednak "Virtuoso" to jest bardzo patriotyczny spektakl...
Oczywiście, co ciekawe napisany przez Amerykanów. Być może łatwiej komuś z zewnątrz było dostrzec tą wielkość Paderewskiego, który był Michaelem Jacksonem, Elvisem Presleyem swoich czasów, wówczas najbogatszym artystą, najbardziej rozpoznawalnym, mającym fanów. Nie znaliśmy takiego Paderewskiego, to amerykańskie spojrzenie z humorem, ale też w bardzo poważnych scenach, jak z Piłsudskim, którą można włożyć w usta politykom, jest przepiękną narracją naszej historii, pokazującą też szereg naszych wad.
Spektakl Irena - Historia Ireny Sendlerowej. Premiera 27 sierpnia. Czy ta forma nie przekracza musicalu? Może to dobrze, może wytwarza się nowy przekaz, w stylu oczekiwanym przez publikę.
My nawet tego spektaklu nie nazywamy musicalem. To dramat muzyczny, muzyka w spektaklach, śpiewane piosenki mocno podbijają emocje. Lubię siedzieć w swoim miejscu pod filarem i obrócić się w stronę publiczności i widzę takich rosłych mężczyzn, którzy ronią łzy w momentach, kiedy są bardzo poważne rzeczy lub wzruszające, podbite jeszcze muzyką. To ogromny atut tego gatunku, bardzo żywego, w którym powstaje kilkadziesiąt nowych rzeczy, nie tylko w Polsce, ale też w USA. Może nawet więcej, przebija się kilkadziesiąt. Ja uważam, że musical dzisiaj, czy teatr muzyczny jest taką operą z czasów Mozarta czy Rossiniego, gdzie tworzone były utwory, na które ludzie czekali, na które przychodzili do teatru, nie mogli się ich doczekać, śpiewali potem arie, czy duety z tych oper. Dla mnie opera jest w pewnym sensie gatunkiem historycznym, operetka tak samo, a musical jest bardzo rozwijającym się gatunkiem.
Postawmy tutaj kropkę i wróćmy do politycznej części naszej rozmowy. Chodzi mi o politykę kulturalną, wyzwania w prowadzeniu instytucji. Od 9 lat prowadzi pan Teatr Muzyczny, który, z delikatnie mówiąc, niecieszącej się sławą instytucji, stworzył pan instytucję renomowaną. Jakie są największe trudności w kontekście polityki kulturalnej? W czym państwo może jeszcze bardziej pomóc?
Na pewno samorządy przejęły dużą odpowiedzialność. To, co mówi premier Gliński - o wsparciu instytucji kluczowych dla kultury polskiej przez współprowadzenie jest bardzo ważną zmianą w polityce kulturalnej państwa.
Państwo, które bezpośrednio wspiera finansowo daje taki zastrzyk celowy?
Tak. Po 1989 roku i po 1998 roku popełniono szereg, może nie tyle błędów, co zachłyśnięto się tym, że jesteśmy w stanie sobie pomóc, że sponsorzy będą nam finansować kulturę.
Czyli nie rynek, ale państwo?
Państwo wtedy bardzo się wycofało z finansowania kultury, poza kilkudziesięcioma instytucjami najbardziej istotnymi dla polityki kulturalnej państwa. Dzisiaj ten powrót do współfinansowania państwa oczywiście budzi pewne emocje, bo gdzie mamy do czynienia z konfliktem politycznym...
... co dla pana było największym wyzwaniem w ostatnich 9 latach?
Przygotowanie wyjątkowych spektaklach w pudełku po butach, bo tym jest Teatr Muzyczny w Domu Żołnierza, w miejscu dawnej siedziby gestapo. Zmiana zespołu, który dzisiaj z wielką dumą udało się zbudować, mamy wspaniały zespół. Myślę, że dzisiaj wszyscy potrafią to docenić, że ten trud, który podjęliśmy i ta zmiana była warta tego.
Poznań w rankingu miast przyszłości zajmuje czwarte miejsce Ex aequo z Gdańskiem. Jak pan widzi swój teatr w przyszłości?
To jest miejsce, które może się stać wizytówką miasta, widać po innych ośrodkach, Poznań nie doczekał się, po 1989 roku takiej inwestycji w kulturze. Jesteśmy w stanie do centrum miasta przyciągać 300 tys. widzów rocznie, nie mówiąc o turystach, którzy będą wchodzić na chwilę. To bardzo przyciągnie widzów, teatr będzie metropolitalny i narodowy.