NA ANTENIE: Serwis informacyjny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Radny Poznania ostrzega przed "postępową edukacją"

Publikacja: 16.11.2023 g.10:46  Aktualizacja: 16.11.2023 g.15:43
Poznań
Radni komisji oświatowej będą dziś opiniowali strategię oświatową miasta Poznania do 2030 roku.

Zdaniem radnego PiS Krzysztofa Rosenkiewicza, opracowanie takiego dokumentu nie jest obowiązkowe. Jak dodaje, celem dokumentu jest przekształcenie szkoły w kierunku postępowej edukacji. 

Tymczasem jak przypomina radny, sami uczniowie w badaniu wskazali jako ważny problem - brak papieru toaletowego, wydawanego często jako deputat z szafek. 

Tymczasem jak zaznacza, zamiast załatwiania takich problemów, autorzy strategii chcą wprowadzić do szkół hasła równościowe. 

Tym, co najważniejsze, czyli dobrym kontaktem, przygotowaniem nauczycieli do zajęć - tym dokument zajmuje się po części. Covid pokazał, że brakowało kontaktu uczeń-nauczyciel, z tego się wzięły problemy z uczeniem i koncentracją, też problemy psychologiczne. Ten dokument trochę się do tego odnosi, ale i tak pokazuje, że trzeba być nowoczesnym i iść z postępem, nie zważając na brak papieru toaletowego

- mówi Krzysztof Rosenkiewicz.

Radny Rosenkiewicz zachęca rodziców do śledzenia dzisiejszych obrad komisji. Początek o 15:00, przebieg dyskusji można śledzić w internecie - na stronie Rady Miasta Poznania. 

Poniżej cała rozmowa:

Roman Wawrzyniak: Strategia oświatowa miasta Poznania 2030. Jej opiniowaniem zajmą się dzisiaj radni komisji oświaty i wychowania. Dlaczego ten dokument jest taki ważny? Czy to będzie genderowa rewolucja w polskich szkołach?

Krzysztof Rosenkiewicz: Te perspektywy są niezbyt jasne. Mam przekonanie, że to nie jest dokument, który powstał tak sobie, zwłaszcza, że nie jest dokumentem wymagalnym, miasto nie ma obowiązku. Sądzę, że to zamiar oddolnego przekształcania oświaty i szkół, nawet przeszkoli, w kierunku nowoczesnej, postępowej edukacji.

Znalazłem raport Ordo Iuris, w którym czytam: "Wdrożenie założeń dokumentu będzie zagrażało wolności słowa, swobodzie sumienia, wolności wyrażania przekonań, a także godziło w prawa pracownicze nauczycieli i innych osób zatrudnionych w oświacie oraz ograniczało rodzicom możliwość wyboru szkół, promujących wartości zgodne z ich przekonaniami". To poważne zarzuty, ja byłbym pełen obaw.

Wiele zapisów w tego rodzaju dokumencie jest niejasnych, ale czytając między wierszami, że przedmioty związane z antydyskryminacją będą za jakiś czas obowiązkiem, a kształt tej edukacji jest określony przez konkretne genderowe grono.

Ograniczeniu - czytam w raporcie - ma ulec prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie z przekonaniami.

Tak. Jest to uwarunkowane tym, że pewne terminy będą stosowane obowiązkowo. Słowa związane z równością, czy słowo dyskryminacja określane jednoznacznie. To, co było tradycyjnym poglądem związanym z małżeństwem - to za jakiś czas może być przedstawiany zupełnie inaczej. Ktoś przedstawiający tradycyjny pogląd na małżeństwo i rodzinę może być traktowany jako dyskryminujący. To w tym kierunku idzie.

Wprowadzenie języka równościowego, według koncepcji, że różnica między kobietą a mężczyzną uznaje się za stereotyp biologiczny. Według gender płeć ma wynikać z aspektu kulturowego, a nie biologicznego.

Dużo miejsca ten dokument poświęca stereotypom. W podstawach dokumentu, w dokumentach, na których on się wzoruje, jest przełamanie stereotypów. Musimy zwracać uwagę, trzeba zawsze czytać. Apel do rodziców, żeby czytali program nauczania, najpierw niektóre z tych przedmiotów są nieobowiązkowe, a potem....

Religia ma być wyrzucana, a tu jakieś inne zajęcia antydyskryminacyjne mają być wprowadzone.

Jest taki trend. Żeby to pierwsze było niszą, a to drugie powszechnym kształtowaniem dzieci i młodzieży.

W dokumencie niedookreślonych jest wiele pojęć, jak molestowanie seksualne, zachowania seksistowskie. Wiemy, że w podobnych dokumentach, np. w dokumencie UAM już niezwracanie się do osoby transpłciowej bez odpowiedniego zaimka może być traktowane jako molestowanie.

Niestety sposób ukierunkowania badań do tego dokumentu, retoryki, jaka mu towarzyszy może do tego doprowadzić. Na razie jest to na miękko. Uczelnie wprowadzają o wiele dalej idące, ostre zapisy.

Powołują się na europejskie genderowe dokumenty.

Trudno powiedzieć, żeby z takiego rodzaju składników powstał dokument, który jest osadzony w jakiejś tradycji, czy naszej kulturze.

Poważnym problemem jest fakt, że organizatorzy polityki poparcia dla przyjętych założeń odwołują się do raportu, takiego rodzaju badania sondażowego zatytułowanego "Badanie problemów i potrzeb wybranych grup społecznych doświadczających i narażonych na dyskryminację". Jak pan ocenia to badania? Eksperci mają wiele wątpliwości.

Mamy dużo źródeł, natomiast kluczowe były badania na potrzeby samego dokumentu. W swoich wystąpieniach podnosiłem te nieprawidłowości i z uzyskanych wypowiedzi wynikło, że osoby, które to prowadziły nie ustrzegły się kardynalnych błędów. Np. w pytaniu o doświadczenie dyskryminacji w szkole uczeń nie mógł odpowiedzieć, że jej nie doświadcza. Nie było takiej odpowiedzi w kwestionariuszu elektronicznym.

Czyli możliwości zaznaczenia, że nie widzę takiego problemu nie było?

Nie było. I z tego się rodzą wnioski, że dyskryminacja jest zjawiskiem rozproszonym.

Jeśli nie ma możliwości odpowiedzi na pytanie, że nie ma problemu, każda inna odpowiedź będzie pokazywać, że jest dokładnie odwrotnie. Co się stało z tym dalej?

Zostało to potraktowane, trudno, wypadek przy pracy, ale mówiono, że badania były potrzebne, jedziemy dalej.

Wśród 400 osób przepytywanych było troje dzieci i młodzieży, jeśli chodzi o raport.

Dwa rodzaje ankiet, nie wiem, na które pan redaktor zwrócił uwagę.

Ten dotyczący badania problemu i potrzeby wybrania grup społecznych i narażonych na dyskryminację.

To nie były badania szczególnie skierowane do uczniów szkół poznańskich. Rzutuje się wyniki z różnych pokoleń, nie wiadomo jaką metodyką prowadzone, na społeczność szkolną. Te badania, które prowadzono na potrzeby dokumentu, były prowadzone na potrzeby, prowadzono wśród ostatnich klas szkół w roku 2021, czyli dwa lata temu.

Czas pandemiczny.

Tych uczniów w szkołach już nie ma. Nikt nie może zweryfikować, czy ci uczniowie mieli zgody.

Ale na tej bazie dokument powstał i na tej podstawie będzie tworzona strategia na 10 lat.

W tej chwili to na 7.

Jest jeszcze jeden problem - jakim prawem radni, czy miasto Poznań ma zajmować się dokumentem, który nie znajduje umocowania prawnego, bo czy nie jest tak, że samorząd jest organem prowadzącym, a nie odpowiedzialnym za edukację, tym bardziej ideologizowaniem szkół?

Ogólna kompetencja do tworzenia polityk czy strategii w ustawie o samorządzie gminnym jest i kompetencja w zakresie edukacji jest miastu Poznań przyznana, natomiast ten dokument w poprzedniej wersji wkraczał w domenę oświatową państwa. To podniósł kurator oświaty, z tego miasto się częściowo wycofało. Ten dokument, gdyby potraktować go z życzliwością, nie zawiera tego, czego powinien. Miasto jest organem prowadzącym, mającym zadbać o kadrę, o to, żeby uczeń miał blisko.

Tym dokument się nie zajął.

Ani słowem. Trzeźwiejsze spojrzenie mają sami uczniowie, niż autorzy tego dokumentu. Uczniowie wskazali jako drugi z problemów - kłopot zaopatrzeniowy: brak papieru toaletowego, wydawanego często jako deputat z szafek i to doskwiera uczniom - a nie dyskryminacja. I to zostało potraktowane jako niepokojące zjawisko, ale i tak będziemy szli w to, co a priori uprzednio żeśmy stwierdzili.

Czyli de facto radni nie będą się zajmować tym, co najważniejsze dla uczniów, tylko ideologicznym projektem, którego uczniowie nie wypatrują.

Tym, co najważniejsze, czyli dobrym kontaktem, przygotowaniem nauczycieli do zajęć - tym dokument zajmuje się po części. Covid pokazał, że brakowało kontaktu uczeń-nauczyciel, z tego się wzięły problemy z uczeniem i koncentracją, ten dokument trochę się do tego odnosi, ale i tak pokazuje, że trzeba być nowoczesnym i iść z postępem, nie zważając na brak papieru toaletowego.

Co dalej z tym dokumentem?

Stanowisko klubu PiS będzie krytyczne, zapraszam do oglądania komisji z sali sesyjnej na kanale miasta Poznania o 15:00. Mam wrażenie, że może przedłużymy to opiniowanie o przyszły tydzień, bo temat jest rozległy. Dokument wchodzi w sfery nie do końca stwierdzone, dające się poprzeć materiałem jakimś dowodowym, a nie reguluje tego, czego wszyscy byśmy oczekiwali.

https://www.radiopoznan.fm/n/eO49J7
KOMENTARZE 0