NA ANTENIE: CABARET (LIVE)/LIZA MINELLI
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Dr A. Trybusz: Uważam, że rezygnacja z izolacji nakładanej przez Sanepid jest błędem

Publikacja: 28.03.2022 g.10:13  Aktualizacja: 28.03.2022 g.13:35 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Od dziś bez maseczek, ale też bez nakładanej przez Sanepid izolacji w przypadku dodatniego wyniku testu. Teraz to lekarz wysyłając pacjenta chorego na COVID na zwolnienie ma zalecać izolację.
Wojewódzki Inspektor Sanitarny dr Andrzej Trybusz - Wojtek Wardejn
Fot. Wojtek Wardejn

Uważam, że rezygnacja z izolacji nakładanej przez Sanepid, jest błędem - mówił w porannej rozmowie Radia Poznań były wielkopolski inspektor sanitarny dr Andrzej Trybusz.

Osoba, która jest zakażona koronawirusem, może rzeczywiście swobodnie się poruszać, bo przecież ZUS nie będzie każdego kontrolował, kto ma zwolnienie lekarskie, to jest niewykonalne i jest to o wiele groźniejsze i wydaje mi się, że ten nakaz powinien zdecydowanie zostać, tym bardziej że teraz stacje sanepidu doskonale sobie dają radę z nakładaniem izolacji, bo ta liczba zakażeń nie jest tak duża, więc tutaj uważam, że jest to jednak błąd

- mówi dr Trybusz.

Od dziś także zmieniają się zasady testowania. Na wykonanie bezpłatnego testu potrzebne będzie skierowanie wydane przez lekarza.

W tej chwili nie będziemy mieli w zasadzie żadnego obrazu, jak epidemia w dalszym ciągu przebiega, tym bardziej że trzeba zwrócić uwagę, że odsetek dodatnich testów wśród tej ogólnej liczby wykonywanych testów jest ciągle wysoki. To jest 12-13 procent. Według danych WHO, jeśli chcemy kontrolować epidemię, to ten odsetek nie powinien przekraczać 5 procent

- mówił gość porannej rozmowy.

Poniżej cała rozmowa w audycji Kluczowy Temat:

Łukasz Kaźmierczak: Panie doktorze, pan już dziś robił zakupy, może?

dr Andrzej Trybusz: Nie, nie robiłem jeszcze.

A ja sobie nie podarowałem tej przyjemności, wszedłem do sklepu bez maseczki. Dobrze zrobiłem?

Panie redaktorze, jeśli nie było w tym sklepie zbyt wielu klientów, a myślę, że o tej porze nie było, jeśli nie jest to jakiś sklep malutki, to myślę, że dobrze pan zrobił. Natomiast w sytuacji, gdyby to był sklep wypełniony klientami, to jednak uważam, że nałożenie maseczki byłoby zasadne.

Panie doktorze, maseczki stały się pewnym symbolem pandemii, zewnętrznie niejako określaliśmy się, że jesteśmy ciągle w pandemii. Czy to jest dobry i właściwy moment, żeby teraz luzować obostrzenia? Tak bardzo, tak symbolicznie, można powiedzieć.

Myślę, że na tę sprawę trzeba by popatrzeć przynajmniej w dwóch aspektach, bo jeśli weźmiemy pod uwagę dzisiejsze dane epidemiologiczne czy stan epidemii w naszym kraju, to są przesłanki, które wskazują, że my z takiej fazy epidemicznego szerzenia się koronawirusa przechodzimy w fazę szerzenia się endemicznego, gdzie tych zakażeń będzie mniej, będą rozproszone, jeśli będą powstawały ogniska, to będzie ich niewiele i nie będą one ze sobą powiązane. My mamy w tej chwili istotne spadki zakażeń. W ubiegłym tygodniu tak licząc tydzień do tygodnia, to one wynosiły od 21 do 39 procent. Jeśli weźmiemy np. dane z wczorajszej niedzieli i porównamy do niedzieli sprzed tygodnia, to jest 39-procentowy spadek i to się od kilku dni utrzymuje. Spada liczba zgonów, jest zdecydowanie mniej zajętych łóżek przez pacjentów z COVID. To jest w tej chwili około 5300.

Likwidowane są szpitale tymczasowe.

W szczycie np. piątej fali tych łóżek było zajętych 18 tysięcy. Ja tylko przypomnę, że rok temu, kiedy się z czwartą falą zmierzali, tych łóżek zajętych było 33-34 tysiące. Wspomnę jeszcze o jednym bardzo istotnym czynniku, to jest ten współczynnik reprodukcji wirusa, czyli mówiący nam ile osób zakaża jedna osoba chora i on w tej chwili wynosi 0,72, jeszcze tydzień temu to było 0,93, a więc tu jest spadek i też może przypomnę, że jeśli ten współczynnik reprodukcji jest powyżej 1, to znaczy, że epidemia się szerzy, jeśli poniżej, to znaczy, że wygasa.

Panie doktorze, ale czy my możemy pójść tak daleko, jak poszedł minister zdrowia Adam Niedzielski, który powiedział, że jako społeczeństwo jesteśmy odporni na obecność koronawirusa?

No więc ja tu jeszcze chciałem dopowiedzieć, że biorąc te dane, ta decyzja jest uzasadniona, ale przy takiej decyzji trzeba również brać pod uwagę prognozę opartą o ocenę ryzyka i są przynajmniej dwa czynniki ryzyka, które mogą spowodować zahamowanie tych spadków zakażeń, a nawet ich wzrost. Pierwsza sprawa, czyli to, co obserwujemy w krajach Europy Zachodniej. Niemcy, Belgia, Dania, Holandia, gdzie następują istotne wzrosty zakażeń i sprawa uchodźców, którzy przybywają do nas z ogarniętej wojną Ukrainy. Widzimy w jakich warunkach ci uchodźcy przebywają w czasie podróży i w punktach recepcyjnych, więc tam jest bardzo duża liczba osób na bardzo małej przestrzeni, wszystko to sprzyja szerzeniu się zakażeń, więc tak konkludując moim zdaniem, gdybyśmy tę decyzję o dwa, trzy tygodnie opóźnili, to byśmy mogli z większym prawdopodobieństwem powiedzieć, że jest ona uzasadniona.

Wspomniał pan o uchodźcach z Ukrainy, te osoby, które do nas przybywają, też w różnych warunkach na Ukrainie przebywały. Widzieliśmy te stłoczone pomieszczenia, schrony, piwnice, metro, trudno tam pewnie było spełnić te wymogi epidemiologiczne. Jest też informacja, że wśród Ukraińców poziom wyszczepienia jest znacznie niższy, nie sięga połowy społeczeństwa. Mam takie konkretne przykłady, np. w Gnieźnie w izolatorium  szpitala tamtejszego 90 procent osób z COVID, to byli właśnie obywatele Ukrainy. Czy to jest właśnie taki czynnik, który w znaczący sposób może w tych najbliższych tygodniach zaważyć na statystykach?

Oczywiście to jest czynnik, który może zaważyć, bo oprócz tych warunków, to jeszcze weźmy to, że to są często ludzie wychłodzeni, wygłodniali, zmęczeni, zestresowani, to wszystko sprzyja rozwojowi chociażby COVID-19, więc to jest ten czynnik ryzyka, o którym mówiłem, który moim zdaniem powinien tę decyzję - na pewno oczekiwaną, bo co do tego to nie mamy żadnych wątpliwości, ale jednak o te dwa, trzy tygodnie opóźnić. Rzeczywiście społeczeństwo ukraińskie jest w znacznie mniejszym stopniu wyszczepione. Na dziś to się ocenia na 35 procent, ale też z drugiej strony musimy pamiętać, że tam na Ukrainie oficjalnie zarejestrowano około 5 mln zachorowań na COVID-19, gdy w rzeczywistości to trzeba zwielokrotnić razy 4, 5, bo tam poziom testowania jest jeszcze gorszy niż u nas, więc na pewno znaczna część przybywających do nas uchodźców odporność posiada czy to w wyniku tych szczepień czy przechorowania czy kontaktu z wirusem, ale na pewno jest to jeden z czynników ryzyka.

Panie doktorze, a czy my też trochę na wyrost się nie boimy? Z drugiej strony teraz na to spojrzę, bo pamiętamy te prognozy dotyczące początku tego roku, opinie epidemiologów, prof. Horban, który np. mówił, że nie wystarczy miejsc na stadionach, że łóżek nie będzie, że ludzie będą masowo umierać. Przyszedł omicron i to się zupełnie w drugą stronę zweryfikowało. Ludzie umierali, to jest choroba groźna i na pewno nielekka w tej fazie hospitalizacji, ale jednak to nie była taka sytuacja, jaką wróżyli eksperci, czy my może znów nie dmuchamy na zimne i to będzie optymistyczniejsze wyjście.

Panie redaktorze, to o czym mówiłem, to jest ocena sytuacji lekarza epidemiologa, oprócz tego mamy realne życie i pan redaktor chodząc po Poznaniu, ja po Warszawie, nasi słuchacze po innych miastach, widzimy, że stosowanie tego przepisu o maseczkach, miało charakter w dużym stopniu symboliczny. Coraz większy odsetek osób nie nosił tych maseczek, nikt tego nie egzekwował ani pracownicy sklepów ani punktów gastronomicznych ani innych punktów usługowych, a już liczba osób, które nosiły te maseczki w sposób rzeczywiście zabezpieczający przed zakażeniem, a więc zakrywające nos i usta, to już były bez mała wyjątki, więc z tego punktu widzenia na to patrząc, moim zdaniem formalne pozwolenie na zdjęcie tych maseczek nie będzie przyczyną ewentualnych wzrostów zakażeń, bo tak jak mówię, zresztą to nic odkrywczego, stosowanie tych maseczek miało w ostatnich tygodniach charakter wręcz symboliczny.

Panie doktorze, czy sytuacja zmiany izolacji, że pacjenci, którzy będą identyfikowali jako zakażeni, będą otrzymywać na normalnych zasadach zwolnienie lekarskie, będą sami się izolować, nie będzie już tym zarządzał sanepid, to nie jest troszeczkę pójście na żywioł, nie jest kontrowersyjne? Bo teraz tak naprawdę od odpowiedzialności naszych rodaków zależy, jak z tym wszystkim będą funkcjonować i z tym COVID-em radzić. Jak ktoś się uprze, to może pójść do pracy tak naprawdę.

I tu uważam, że tu zniesienie tego obowiązku, czyli obowiązkowej izolacji w przypadku dodatniego wyniku testu jest o wiele groźniejsze niż maseczki, o których przed chwilą rozmawialiśmy, bo to jednak osoba, która jest zakażona koronawirusem i która może rzeczywiście swobodnie się poruszać, bo przecież ZUS nie będzie każdego kontrolował, kto ma zwolnienie lekarskie, to jest niewykonalne, jest to o wiele groźniejsze i wydaje mi się, że ten nakaz powinien zostać, tym bardziej że teraz stacje sanepidu doskonale sobie dają radę z nakładaniem izolacji, bo ta liczba zakażeń nie jest tak duża, więc tutaj uważam, że jest to jednak błąd. Odsyłanie tego tylko do zwolnienia nie daje szczelności, nazwijmy to, tego systemu.

Podobnie będzie z testowaniem, polityka się zmienia, testy będą dostępne także na zlecenie lekarza i w ramach tego będą bezpłatne.

Tak, tak, myśmy nigdy dużo nie testowali, w tej chwili nie będziemy mieli w zasadzie żadnego obrazu, jak epidemia w dalszym ciągu przebiega, tym bardziej że trzeba zwrócić uwagę, że odsetek dodatnich testów wśród tej ogólnej liczby wykonywanych testów jest ciągle wysoki. To jest 12-13 procent. Według danych WHO, jeśli chcemy kontrolować epidemię czy kontrolujemy ją, to ten odsetek nie powinien przekraczać 5, 10 to już góra, czyli my nie mamy pełnej kontroli, która jednak ciągle jest.

Kiedy może być taka weryfikacja luzowanie tych obostrzeń, które nastąpiło z dniem dzisiejszym? Niektórzy mówią, że za miesiąc, dwa miesiące, inni, że wrzesień jako taki moment, kiedy ewentualnie pojawia się nowa mutacja - odpukuję tutaj symbolicznie i rytualnie.

Ja myślę, że skutek zniesienia dzisiejszego zniesienia tych obostrzeń, jeśli miał przynieść negatywne następstwa, to jest kwestia maksymalnie dwóch, trzech tygodni. Natomiast czym innym jest to, o czym mówimy, a mówimy o jesieni, bo siłą rzeczy jesienią liczba chorych na choroby przenoszone drogą kropelkową rośnie. Wracamy do pomieszczeń, rzadziej wietrzymy te pomieszczenia, więc to jest rzecz naturalna i tu się trzeba spodziewać, że jednak jesienią też wzrosną zachorowania na COVID-19. Myśmy w ogóle o grypie zapomnieli, a chcę powiedzieć, że w tej chwili według ostatnich danych, to są dane z tygodnia między 16 a 23 marca, bo dziś będą dane nowe, to zachorowań na grypę było znacznie więcej, bo to są 52 tysiące, przy 11 tysiącach zachorowań na COVID, więc grypa zdecydowanie jest popularniejsza wśród chorych, więcej choruje na grypę niż na COVID. Noszenie maseczek też hamowało rozwój grypy.

Panie doktorze, to tak na koniec pytam lekarza o zalecenia na te najbliższe tygodnie, szczególnie pewnie, jeśli chodzi o osoby starsze, to może lepiej z tych maseczek nie rezygnować?

Zdecydowanie tak, ja bym tu widział przynajmniej dwie istotne sprawy. Pierwsza to rzeczywiście z maseczek nie rezygnować, zwłaszcza w komunikacji miejskiej, niedużych sklepach, gdzie jest dużo klientów. Jakiekolwiek objawy infekcji, katar, kaszel też powinny być wskazaniem do nałożenia maseczki i też rekomendowałbym, by osoby w wieku 65, 70 plus obarczone chorobami przewlekłymi: cukrzyca, nadciśnienie, otyłość, żeby jednak z maseczek korzystały. I druga sprawa, która jakoś zniknęła z przestrzeni publicznej, to są szczepienia. Jeśli my się zaszczepimy w marcu, kwietniu, to wrzesień, październik będziemy mieć pełną odporność przeciwko koronawirusowi, dlatego, że między pierwszą a drugą dawką to jest 3,4 tygodnie, czyli około miesiąca plus pięć miesięcy na dawkę przypominającą.

Czyli te rekomendacje utrzymujemy.

https://www.radiopoznan.fm/n/OZWxki
KOMENTARZE 1
Piotr Pażucha
Pozhoga 28.03.2022 godz. 14:55
Proste pytanie: dlaczego Sanepid miałby nakładać obowiązek izolacji akurat w przypadku COVIDa, a np. w razie grypy, zapalenia płuc albo chorób wenerycznych nie? Co takiego jest w tym akurat wirusie, że od ponad 2 lat media, politycy i samozwańcze autorytety zamęczają ludzkość swoimi głębokimi przemyśleniami?