NA ANTENIE: Noc u Berniego
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Ekstraklasa ruszyła

Publikacja: 04.02.2021 g.14:46  Aktualizacja: 04.02.2021 g.15:29
Poznań
Ruszyła najlepsza liga świata, czyli PKO BP Ekstraklasa, liga, w której nie ma rzeczy niemożliwych. No dobra, może nie najlepsza, ale z pewnością jedna z ciekawszych.
jakub kiełb warta poznań - Warta Poznań
Kiełb niczym Bergkamp. / Fot. Warta Poznań

Za nami kolejka, której lider i mistrz Polski przegrywa z beniaminkiem i czerwoną latanią. Mało tego, Legia, bo to o niej mowa, przegrywa drugi mecz z rzędu i drugi raz z beniaminkiem.

Inny beniaminek wygrywa z jednym z bogatszych i stabilniejszych klubów ligi, którego trener, Michał Probierz, będący jednocześnie wiceprezesem, po meczu, na konferencji prasowej składa dymisję, o której nie miał pojęcia właściciel klubu i twierdzi, że to nieodwołalne. Po dwóch dniach okazuje się, że nic się nie stało, a trener/wiceprezes zachowuje posadę.

Mało? No to jedziemy dalej.

Sędziowie wyznaczają nowy trend i odgwizdują rzuty karne prawie w każdej spornej sytuacji.

Dobrym przykładem jest tu mecz w Zabrzu, gdzie sędzia podyktował dwa karne dla Lecha i jednego dla Górnika. I nic to, że w wyniku interwencji VAR wszystkie trzy jedenastki zostały oczywiście odwołane, a mecz trwał grubo ponad 100 minut.

W końcu tak jest bezpieczniej i mają pewność, że nic im nie umknie.

Mamy też przykład wyjątkowego chamstwa i braku wyobraźni piłkarza, niestety piłkarza Lecha. Na szczęście Djordje Crnomarkovic jest już wypożyczony do Zagłębia Lubin.

Na początku swego pobytu w Poznaniu Serb wyróżnił się kupnem wysłużonego Fiata 126p. Trzeba przyznać, że jego Maluch wyglądał przesympatycznie pośród wypasionych Mercedesów jego kolegów z drużyny.

Piłkarsko się nie sprawdził i Lech bez żalu wypożyczył go do Lubina, gdzie już w debiucie pokazał się niestety z najgorszej strony.

Crnomarković bezmyślnie zaatakował Piotra Pyrdoła i otrzymał żółtą kartkę. Serb "wykartkował się" na mecz z Lechem, w którym i tak nie mógłby zagrać

Potrzebował żółtej kartki? Niech mu będzie, mógł zrobić wszystko, wykopać piłkę w trybuny, zwymyślać sędziego albo cokolwiek. Ale nie, on wolał złamać nogę Bogu ducha winnemu Pyrdołowi, który co najmniej przez pół roku nie będzie mógł grać w piłkę.

Grano też w piłkę.

Najlepiej w Krakowie, gdzie Piast przegrywał 3:0 z Wisłą i odrobił na 3:4 a meczem na szczycie było spotkanie, uwaga, Rakowa z Pogonią.

Nie przestaje zadziwiać Raków Częstochowa.

Wydawałoby się, że to mały, prowincjonalny klubik bez stadionu, bez pieniędzy i bez szans w rywalizacji z wielkimi tej ligi.

Tymczasem grają w Bełchatowie jak gdyby nic. Kupują grajków, na których nigdy w życiu nie powinno być ich stać. Niedługo zaczną sprzedawać za całkiem przyzwoite pieniądze.

Jakby tego było mało, coraz lepiej rozwija się akademia Rakowa, którą dowodzi Marek Śledź. Ten sam, który kiedyś stworzył akademię Lecha i z tego też wkrótce będą wymierne korzyści.

Raków właśnie sprzedał do Salzburga Kamila Piątkowskiego za 6 milionów plus bonusy.

Piątkowski jest wyrzutem sumienia Lecha, który kiedyś odrzucił go po testach i Zagłębia, które bez żalu oddało go z drużyny rezerw.

A Raków miał nosa i go wziął. Znowu mieli nosa.

Mimo wszystko w meczu na szczycie przegrali z Pogonią, która jest już nowym liderem.

Jeszcze niedawno Pogoń straciła swego sponsora strategicznego Azoty i niewiele wskazywało na taki obrót sprawy. Jednak w Szczecinie zrozumieli starą piłkarską prawdę, że drużynę buduje się od tyłu i tego się trzymają. Żadnych spektakularnych transferów nie było, bo trudno za taki uznać sprowadzenie Stolarskiego, ale ich siłą jest stabilizacja i konsekwentne prowadzenie przez trenera Runjaica.

Wspaniale rozwija się talent Kacpra Kozłowskiego, który w przeciwieństwie do naszego Marchwińskiego wykorzystuje swoje szanse.

Pogoń już prowadzi w tabeli, a w sobotę mogą nawet zwiększyć przewagę. Podejmują w Szczecinie Cracovię, a chwilę później, w kolejnym meczu na szczycie, Legia gra z Rakowem i ktoś z nich przecież musi stracić punkty.

A jak nasi?

Warta jak to Warta. Po cichu i bez rozgłosu wykonuje swą pracę organiczną i wygląda to nieźle. Już w pierwszym meczu po przerwie potwierdziła wszystko to, co już o niej wiedzieliśmy. Mądra, poukładana gra od tyłu plus niezły bramkarz.

Zieloni mieli jesienią dwa poważne deficyty, brakujący młodzieżowcy i kulejąca ofensywa.

Wydaje się, że z obydwoma sobie poradzili. Znakomitym pomysłem było sprowadzenie ze Szczecina Macieja Żurawskiego, który podniósł jakość gry ofensywnej i jednocześnie rozwiązuje problemy Warty z młodzieżowcami.

Niespodzianką był debiut Burmanna, który miał pójść na wypożyczenie, a z Pasami nieźle zagrał. No i najważniejsze, kapitalny i zwycięski gol Jakuba Kiełba. Ta bramka to prawdziwe stadiony świata, taki Dennis Bergkamp z najlepszych lat!

Zieloni wydają się być mocniejsi niż jesienią i w piątek mają realną szansę zapunktować w Gdańsku. Jednak walka o utrzymanie nie będzie łatwa, warto zauważyć, że w ostatniej kolejce swoje punkty zdobyły wszystkie trzy zagrożone kluby.

Lech klubem specjalnej troski?

Niełatwo teraz jest być kibicem Kolejorza i jeszcze trudniej jest o nim coś sensownego napisać.

Jesienią obraz zamydlił znakomity występ w pucharach i awans do fazy grupowej Ligi Europy. Trzeba też przyznać, że sporo punktów stracili dosyć pechowo, przegrywając lub remisując tzw. wygrane mecze.

Problemem była też stosunkowo wąska ławka rezerwowych, co przy takiej ilości meczów spowodowała, że pod koniec rundy Lechici nie mieli po prostu sił.

Teraz miało być inaczej

Pucharów już nie ma, a Lech jest po udanym zgrupowaniu w tureckim Belek. Nie ma żadnych usprawiedliwień.

Pierwszy mecz Kolejorz zagrał w Zabrzu z Górnikiem i od pierwszego meczu miało się zacząć odrabianie strat, bo czasu coraz mniej.

Lech zagrał słabo, bardzo słabo. Zremisował, ale tym razem nie było mowy o pechu czy o zremisowaniu wygranego meczu. Niby miał przewagę w posiadaniu piłki, ale na 670 podań, 212 to podania stoperów między sobą. Taka zabawa w „Ty do mnie, a ja do Ciebie". To Górnik przeważał i był bliżej zwycięstwa.

W grze Lecha nie było widać jakości, z wyjątkiem Rogne, praktycznie każdy zagrał słabo i nieporadnie. Zastanawiam się, czy już nie czas pomyśleć nad sensem dalszej pracy na Bułgarskiej trenera Żurawia.

Ewentualna wyraźna wygrana w piątek nad Zagłębiem może niewiele dać i to jest najgorsze, powoli znika już nawet nadzieja.

Krzysztof Spanily

https://www.radiopoznan.fm/n/6ENA7F
KOMENTARZE 0