NA ANTENIE: Piosenka na niedzielę
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Prof. S. Jankiewicz: jeżeli popatrzymy na średnio terminowy okres, to ta cena gazu i ropy spadnie

Publikacja: 04.11.2021 g.19:40  Aktualizacja: 05.11.2021 g.09:11
Poznań
"Podniesienie stóp procentowych to droższy kredyt, ale pozwoli utrzymać wzrost gospodarczy" - powiedział prof. Sławomir Jankiewicz, który był gościem Wielkopolskiego Popołudnia z Radiem Poznań.
prof. Sławomir Jankiewicz - WSB
Fot. WSB

Ekspert z dziedziny energetyki i polityki gospodarczej zaznaczył, że podniesienie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej jest odpowiedzią na utrzymującą się, wysoką inflację.

"Obawiam się, że to nie koniec podwyżek stóp" - mówił prof. Sławomir Jankiewicz.

To jest ta negatywna odpowiedź, natomiast pozytywna jest taka, że wzrost gospodarczy w długim terminie będzie mógł być kontynuowany, a to oznacza polepszenie się sytuacji ogólnogospodarczej, również naszej z punktu widzenia portfeli

- wyjaśnia prof. Sławomir Jankiewicz.

Prof. Jankiewicz podkreślił też, że duży wpływ na inflację ma wzrost cen gazu i ropy, który jest efektem politycznego nacisku Rosji na uruchomienie Nord Stream 2. Dodatkowym elementem, odpowiadającym za podwyżki cen energii jest źle skonstruowany system handlu prawami do emisji dwutlenku węgla, który umożliwia spekulacje.

Dopuszczenie spekulantów to błąd, dlatego, że oni mogą kupować tylko po to, by zyskiwać na wzroście cen

- powiedział prof. Sławomir Jankiewicz.

Cała rozmowa w audycji Wielkopolskie Popołudnie poniżej:

Roman Wawrzyniak: Jakie będą skutki wczorajszej decyzji Rady Polityki Pieniężnej? Czy one są w ogóle do przewidzenia? Co te decyzje oznaczają dla osób, które mają kredyt, albo zamierzali go zaciągnąć?

Prof. Sławomir Jankiewicz: Niestety dla osób, które mają kredyt, albo chcą zaciągnąć kredyt, oznacza to po prostu wyższe koszty, a w związku z tym wyższe odsetki, które trzeba będzie zapłacić z tego tytułu.

Jest jeszcze druga strona medalu. Co taka decyzja oznacza dla na przykład deweloperów mieszkaniowych?

Oni też finansują się kredytami, a w związku z tym ceny domów i mieszkań w większości przypadków wzrosną. Z drugiej strony trzeba też patrzeć długoterminowo. Rada Polityki Pieniężnej podniosła stopy procentowe, dlatego że w Polsce mamy do czynienia z bardzo wysokim wzrostem inflacji, a długoterminowa inflacja wpływa negatywnie na wzrost gospodarczy. Mówiąc krótko, w krótkim terminie będziemy indywidualnie odczuwać te aspekty związane z podnoszeniem ceny pieniądza. Myślę, że niestety to nie jest ostatnia podwyżka. Te podwyżki będą nas jeszcze czekały.

Mówi Pan o podwyżkach stóp procentowych?

Tak. Podwyżki stóp procentowych będą nas jeszcze czekały. To jest ta negatywna odpowiedź, natomiast pozytywna jest taka, że wzrost gospodarczy w długim terminie będzie mógł być kontynuowany, a to oznacza polepszenie się sytuacji ogólnogospodarczej, również naszej z punktu widzenia portfeli.

Uprzedził Pan nieco moje pytanie, bo chciałem zapytać, co to w ogóle oznacza dla naszego rynku, naszych firm i tego, co się dzieje w przestrzeni gospodarczej?

To w długim terminie pozwala utrzymać stabilny wzrost gospodarczy. To jest ta pozytywna kwestia. Negatywna jeszcze, ogólnogospodarcza, jest taka, że państwo będzie musiało pożyczać pieniądze drożej. W związku z tym wzrośnie też nieco koszt obsługi zadłużenia, które mamy.

Jaki może to mieć wpływ na zawartość naszych portfeli? Czy zatrzyma inflację? Czym w ogóle jest inflacja i na ile jest dla nas groźna?

Inflacja to jest wzrost poziomu cen. To jest groźne, dlatego że za te same pieniądze możemy realnie coraz mniej kupić towarów i usług. W związku z tym powoduje to zubożenie, dlatego jest dla nas negatywne. Z drugiej strony powoduje destabilizację rynku, a w związku z tym trudność w podejmowaniu decyzji inwestycyjnych przez przedsiębiorstwa. Mówiąc krótko i kolokwialnie, to coraz mniej się produkuje, gospodarka się mniej rozwija, a w związku z tym, jeżeli to się dzieje, to my mniej możemy zarabiać. Właściwie tracimy podwójnie, bo za każde 100 zł mogę nabyć mniej dóbr i usług, a z drugiej strony w przyszłości mam mniejszą podwyżkę, co też zmniejsza moje możliwości nabywcze.

Są takie komentarze, które mówią, że wszyscy, którzy krytykują dzisiaj prezesa NBP i Radę Polityki Pieniężnej powinni uczciwie przyznać, że w strefie euro nie mielibyśmy żadnego wpływu na wysokość stóp procentowych, nawet przy dwucyfrowej inflacji. To prawda?

To nie jest takie proste. Natomiast oczywiście posiadanie własnej waluty daje większe możliwości wpływania czy stabilizowania kryzysów. To na pewno tak. Ogólnie rzecz biorąc, dzięki temu, że mamy własną walutę, możemy łagodniej przechodzić różnego rodzaju perturbacje i kryzysy, bo możemy łatwiej wpływać na rynek. To można tak krótko i zwięźle powiedzieć. Dodam też, że dlatego, jak mnie pytano, to byłem przeciwny wchodzeniu do strefy euro tak szybko. Docelowo tak, ale na pewno nie w tej sytuacji gospodarczej i w tej sytuacji rozwoju i struktury gospodarki, która jest obecnie w Polsce. Na razie nie powinniśmy przyjmować waluty euro w tej sytuacji gospodarczej.

To wszystko, co teraz dzieje się na rynku, zarówno od strony tej, o której mówiliśmy – kredytów, inwestycji, rozwoju rynku itd., ale jest też związane bardzo mocno z cenami energii i w ogóle cenami paliw. Skąd tak duże wzrosty cen paliw?

To jest związane przede wszystkim z rynkiem gazu. Wiemy, że Rosja stara się działać na rzecz swojego nowego gazociągu, a w związku z tym stara się pokazać, że jest niezbędna nam wszystkim do funkcjonowania. Przyhamowała sprzedaż gazu na rynek Europy. Przez nasz rurociąg płynie coraz mniej gazu. To wywindowało ceny gazu, za tym poszły ceny ropy i efekt jest taki, że ceny paliw są niestety wysokie.

Czyli to jest kwestia czysto polityczna o Nord Stream 2, o który walczy Rosja?

Dokładnie tak. Polityczna, ale też ekonomiczna, bo nie oszukujmy się... Koszt gazociągu, który wybudowała Rosja jest ogromny. To są miliardy dolarów, a w związku z tym, żeby ten biznes się zwrócił, to ten gazociąg musi działać i przesyłać gaz, a najlepiej jak najwięcej gazu. Ponieważ wiem, że były i są kontrowersje wokół szczególnie drugiej nitki gazociągu, to Rosja próbuje zrobić wszystko, żeby ta inwestycja została zrealizowana do końca, żeby została uruchomiona. Wyobraźmy sobie, że każdy z nas coś wybudował, wpłacił pieniądze i zakłada, że będzie miał z tego zyski w przyszłości, będzie spłacał kredyty i będzie na tym zarabiał, a nagle ktoś mówi, że wstrzymuje mu inwestycję.

Jaki przewiduje Pan rozwój wydarzeń? Co tu się może jeszcze stać?

Wydaje mi się, jeżeli popatrzymy na średnio terminowy okres, to ta cena gazu i ropy spadnie. Ona oczywiście nie będzie taka niska, jak była w okresie pandemii, natomiast ceny powinny spaść. To jest takie krótko okresowe działanie na rynku.

Jest jeszcze jeden, jak się wydaje, niepokojący sygnał z rynku. Do Urzędu Regulacji Energetyki wpłynęły wnioski taryfowe, dotyczące cen energii dla gospodarstw domowych na przyszły rok. Aż od czterech sprzedawców z urzędu oraz wnioski dotyczące stawek opłat dystrybucyjnych od pięciu operatorów systemów. O tym właśnie poinformował URE na Twitterze. Na przykład Enea chce podwyżki o 40 proc. To dopiero będzie miało wpływ na to, co dzieje się na rynku.

Zgadza się, ale takich wzrostów można się było spodziewać. Problem jest dwojakiego rodzaju. Największy problem jest taki, że jednym z elementów kosztotwórczych energii jest koszt emisji CO2, czyli koszt alternatywny, wynikający z tego, że zaśmiecamy środowisko. My produkujemy prąd z elektrowni węglowych, to niestety przy okazji tego uwalniamy do atmosfery dużo trujących gazów. Za uwolnienie tych trujących gazów musimy po prosty zapłacić. Moim zdaniem ten rynek płatności został źle opracowany i doprowadził do możliwości spekulacji na tym rynku. Dlatego ceny tych uprawnień poszły w górę. Jeżeli dopuszczamy spekulantów, no to oni zarabiają na zmianie tych cen. Dlatego też te ceny poszły w górę, a to jest też koszt energii.

Królową UE, kiedy te decyzje zapadały, była cały czas Angela Merkel, która jest przez Platformę Obywatelską cały czas chwalona, ale wyniki widać po owocach. Dla całej UE nie są one najlepsze, zwłaszcza, jak się spojrzy na to, że owszem przyleciało kilku przywódców na COP26 do Glasgow, ale nie było wśród nich przedstawicieli Chin, które spalają więcej węgla, niż reszta świata łącznie.

Chińczycy są największym trucicielem na świecie. To się zgadza. Ich gospodarka i liczba osób, która tam jest, jest bardzo duża. Chińczycy chwalą się, że jak policzymy „na głowę”, to oni nie są największym trucicielem. Natomiast już poważnie mówiąc, to to jest koszt transformacji. To jest koszt pewnych decyzji politycznych. My też się na to zgodziliśmy, bo przecież pan minister Kurtyka też na to przystał, zakładając, że to będzie w długim terminie dobre dla wszystkich.

Przepraszam, że wejdę Panu w słowo, ale dzisiaj rząd Wielkiej Brytanii poinformował, że ponad 40 krajów, w tym Polska, zobowiązało się, w czasie trwającej konferencji klimatycznej COP26, do odejścia od węgla.

Dokładnie tak. Przede wszystkim to jest efekt wcześniejszych decyzji ministra Kurtyki. Powiedziałbym, że to jest kwestia cywilizacyjna. To nie jest ekonomiczna, ale cywilizacyjna. Podjęliśmy decyzję, że chcemy chronić środowisko i zmienić swoje funkcjonowanie i to jest pewna konsekwencja działania...

Ale bez takich potentatów jak Rosja, Chiny czy Indie, to chyba trudno będzie walczyć o czystość powietrza.

Zgadza się, ale ja zawsze powtarzam, że każdą, nawet największą podróż, zaczyna się od postawienia pierwszego kroku. To jest właśnie taki krok, który podjęło część państw, zakładając, że następne dołączą. To jest pierwsza kwestia. Druga, co cały czas powtarzam, to jest źle skonstruowany rynek. Jeżeli ja dopuszczam osoby, które nie są zainteresowane czy nie biorą bezpośrednio udziału w potrzebie tych certyfikatów i uprawnień CO2, to jest bardzo źle. Dlatego, że oni mogą kupować tylko po to, żeby zyskiwać na wzroście cen. Żeby pokazać przykład, to powiem tak. Jak chcę kupić mieszkanie, żeby w nim mieszkać i nie mogę go kupić, bo jakiś inwestor je kupił - czyli spekulant - który kupuje tylko po to, żeby je przetrzymać i sprzedać drożej. W takiej sytuacji możemy budować dużo mieszkań, których ja nie mogę kupić, a one cały czas drożeją.

Czyli poważne błędy polityczne po prostu.

Koncepcyjne. Już są miasta w Polsce, w których nie wolno kupować mieszkań spekulantom, czyli osobom, które kupują kilkadziesiąt czy kilkaset mieszkań naraz, po to, aby spekulować. Są w niektórych miastach takie uregulowania, które mówią, że kupować może ten, kto rzeczywiście potrzebuje tego mieszkania. Mówiąc krótko, tu powinien mieć możliwość kupić ten, kto wytwarza energię z węgla, w związku z tym potrzebuje tych uprawnień i tylko ten może kupić te uprawnienia. Wtedy automatycznie wyeliminowalibyśmy z rynku spekulantów i cena byłaby na pewno dużo niższa.

Mam nadzieję, że wszyscy staliśmy się mądrzejsi dzięki tym wyjaśnieniom. Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

https://www.radiopoznan.fm/n/6hMD1G
KOMENTARZE 0