Pochodząca z Zakrzewa w północnej Wielkopolsce Klaudia Adamek to sprinterka z sukcesami. Zaczynała od triumfów młodzieżowych, później zdobywała medale na mistrzostwach świata sztafet, stawała na podium mistrzostw Polski, na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2021 roku biegła w sztafecie 4x100 metrów. Ale nie wszystko układało się tak, jak zawodniczka chciała, więc przyszła ochota na nowe wyzwania, a bobslejowi trenerzy już jakiś czas temu zwrócili uwagę na wysoką, dobrze zbudowaną biegaczkę. Po kilku rozmowach namówili Klaudię, by tartan zmieniła na lód i jeszcze do tego pchała bobsleja. Na świecie takich przypadków jest więcej; jeden z najbardziej znanych, to Amerykanka LoLo Jones.
Pilotka już była, także lekkoatletka - Linda Weiszewski. Adamek została rozpychającą, czyli tą drugą zawodniczką w załodze, która przede wszystkim ma rozpędzić bobsleja na starcie, następnie w biegu do niego wskoczyć i zahamować na mecie. Dziewczyny solidnie trenowały i w debiucie w Pucharze Świata w niemieckim Altenbergu zaliczyły bolesną wywrotkę. To ich nie zraziło, bo później w PucharzeKontynentalnym w Innsbrucku były już czwarte i drugie, a w swoim drugim Pucharze Świata w Winterbergu w Niemczech zajęły dziewiąte miejsce - najwyższe w historii polskich kobiecych bobslei.
Klaudia Adamek lekkiej atletyki na stałe nie rzuciła, na bieżnię chce jeszcze wrócić, ale teraz jej celem są przyszłoroczne zimowe igrzyska olimpijskie w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo. Jeżeli się tam zakwalifikuje, a szanse ma spore, będzie pierwszym polskim sportowcem w historii, który dostąpi zaszczytu olimpijskiego startu latem i zimą.
Droga na włoskie igrzyska wiedzie przez Puchar Świata. O kolejne punkty razem z Lindą Weiszewski powalczy w niedzielę już o 9.00 rano w szwajcarskim St. Moritz.