Porzuciła ciało pracownika w lesie - teraz prokurator chce dla niej wyższego wyroku
W poznańskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się dziś proces apelacyjny właścicielki zakładu produkującego trumny.
Przy pierwszym podejściu marynarze musieli zawrócić ze względu na silny sztorm. Następnego dnia, gdy sztorm złapał ich już na pełnym morzu zaryzykowali aby dopłynąć do celu.
- Chciałem popłynąć dla mojego przyjaciela, który niedawno przegrał walkę z COVID-em - mówi Radiu Poznań pan Dariusz Borowiak, przedstawiający się jako żeglarz, który nie widzi barier.
Nakłoniło mnie w ogóle na wybranie się na tę wyprawę odejście na wieczną wachtę mojego przyjaciela, żeglarza, podróżnika. Niestety przegrał walkę z COVIDem. 22 grudnia odszedł i uznałem za stosowne, póki jeszcze w krzyżu nie skrzypi mimo swoich lat, wybrać się i oddać hołd temu człowiekowi, wiązankę puszczając w morze.
Okazało się że w porcie docelowym w Visby od miesiąca nikt się nie pojawiał, a tymczasem wraz z podróżnikami przypłynęły tam jeszcze dwa jachty z Polski.
My pierwsi, drugi jacht w nocy, później jeszcze ta Selma (nazwa jachtu - red.) przypłynęła, no i pojawił się radiowóz i policja przyjechała robić zdjęcia w porcie, no i koleżanka z sąsiedniego jachtu wyszła i się pyta dlaczego robią zdjęcia? Czy coś nie tak robimy nie tak? Nie, oni są zdziwieni skąd tu nagle się tylu Polaków wzięło.
W samym porcie marynarze otrzymali ciepłe przyjęcie. Właściciel najdroższej na Bałtyku mariny w Visby zaproponował żeglarzom darmowe cumowanie przez cały okres pobytu. Podróżnicy zakończyli swoją podróż 5 stycznia.
W poznańskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się dziś proces apelacyjny właścicielki zakładu produkującego trumny.
Ponad sześć lat walczy z byłym mężem, obywatelem Belgii o dwójkę dzieci.
Po zablokowaniu prezydenta USA w mediach społecznościowych, polski rząd rząd chce określić na poziomie unijnym ramy funkcjonowania tych platform.