Kazimierz O. został oskarżony o usiłowanie zabójstwa młodszego brata i grożenie śmiercią jego rodzinie. Mężczyzna nie przyznał się do winny.
Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku na terenie wspólnej posesji - mówił prokurator Bartłomiej Bernatowicz.
Zadał bratu uderzenie ostrzem siekiery w głowę, powodując rany okolicy ciemieniowo-czołowej, ale zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na podjętą interwencję medyczną
- mówił w sądzie prokurator.
Do usiłowania zabójstwa absolutnie się nie przyznaję, do drugiego czynu też się nie przyznaję
- oświadczył oskarżony.
Przyjechałam do posesji rodziców, za mną przyjechała siostra. Wychodząc z samochodu krzyknęła do mnie z płaczem: "Nie wychodźcie z samochodu". Potem przyjechało pogotowie, ratownik powiedział, że jest to prawdopodobnie uraz od siekiery
- tak w sądzie mówiła bratanica oskarżonego.
Oskarżony do próby zabójstwa brata się nie przyznał, ale potwierdził, że zadał mu cios siekierą. Twierdził, że to brat pierwszy go zaatakował także siekierą i zranił w ramię.
Nie chciałem uderzyć brata, chciałem tylko pokazać, że się go nie boję, może wytrącić mu z ręki siekierę. Sam mogłem być ofiarą
- mówił w sądzie oskarżony Kazimierz O.
Mężczyzna cały czas przebywa w areszcie. Jest kawalerem, z bratem i jego rodziną mieszkał w tym samym domu. Obok znajduje się dom trzeciego z braci. To on wezwał karetkę.
AKTUALIZACJA
Jak poinformowała Katarzyna Błaszczak z biura prasowego Sądu Okręgowego w Poznaniu, sąd uznał oskarżonego winnym obu zarzucanych mu czynów i wymierzył mu karę łączną 8 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Sąd orzekł także zakaz wszelkiego kontaktowania się oskarżonego z pokrzywdzonym oraz bratanicą przez okres 3 lat, oraz trzyletni zakaz zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 10 metrów.
Sąd zobowiązał także oskarżonego do zapłacenia nawiązki na rzecz poszkodowanego w wysokości 5 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.