Prokuratura zakończyła śledztwo w głośnej sprawie chłopca z agrafką w przełyku. Lekarka wysłała dziecko do innego szpitala bez karetki. Rodzice wieźli je własnym transportem.
Według Prokuratury Regionalnej w Łodzi, która prowadziła śledztwo, lekarka popełniła wiele błędów, czym naraziła życie dziecka na niebezpieczeństwo. Śledczy oskarżyli ją o to, że nie zleciła dodatkowych badań i nie wysłała dziecka do innego szpitala karetką.
Półroczny chłopiec trafił do Krotoszyna z agrafką, która utkwiła w przełyku. Wykonane na miejscu badanie rentgenowskie potwierdziło obecność ciała obcego. Okazało się, że maluch połknął 2-centymetrową agrafkę, która wczepiła się w przełyk ostrzem w dół.
Pełniąca wówczas dyżur lekarka, nie wykonując dalszej diagnostyki i nie zapoznając się z dokumentacją medyczną chłopca, poleciła rodzicom przetransportowanie go do Szpitala w Ostrowie Wielkopolskim ich prywatnym samochodem. Po drodze dziecko zaczęło się krztusić i rodzice poprosili o eskortę policji. Ostatecznie niemowlęciu pomogli lekarze z Wrocławia, którzy wyciągnęli agrafkę z przełyku.
Lekarka nie przyznała się do winy. Przed sądem odpowiadać będzie z wolnej stopy. Grozi jej kara nawet 5 lat więzienia.