Właściciele sejfu mówią, że było w nim 35 tysięcy złotych. Złodziej twierdzi, że był pusty. Rzecznik prasowy pilskiej policji Jędrzej Panglisz.
Okazało się, że mężczyzna po włamaniu chciał ukryć metalowy sejf. Więc przeniósł go z terenu firmy do samochodu, a później wywiózł kilka kilometrów dalej, do pobliskiego lasu. Tam skarbiec został zakopany. Wcześniej oczywiście mężczyzna go otworzył za pomocą łomu, a po samym zatrzymaniu wskazał policjantom, gdzie przedmiot został ukryty. Natomiast policjanci, którzy zabezpieczyli sejf, znaleźli w nim tylko dokumenty oraz bardzo niewielką ilość pieniędzy.
Sprawca włamania twierdzi, że w sejfie nie było więcej gotówki. A jeśli była, to ktoś musiał ją ukraść, gdy przedmiot znajdował się w lesie.
Policjanci nadal sprawdzają wersję wydarzeń przedstawioną przez 33-latka. Za włamanie i kradzież sejfu wraz z zawartością, grozi mu do 10 lat więzienia.