Do lotniska szybowiec miał niecałe 100 metrów. 55-letni pilot szybowca odbywał lot treningowy. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało.
- Usłyszeliśmy huk, polecieliśmy do ogrodu, okazało się, że szybowiec leży w ogrodzie połamany. Skrzydła połamane, bok też. Pilot wyszedł o własnych siłach, guza miał nabitego, coś tam z nogą, ręką, ogólnie OK. W ogrodzie "przestawił" plac zabaw córki i uszkodził szopkę - mówi mieszkanka Strzyżewic.
Szybowiec jest zniszczony. Śledztwo prowadzi Komisja Badania Wypadków Lotniczych.