Dyrektor liceum Agnieszka Adamczyk twierdzi jednak, że uczennice, które otrzymały nagany, same doprowadziły do tego swoim nieodpowiednim zachowaniem. Nagana i jej upublicznienie było "ostatecznością", nie pomogły bowiem rozmowy z rodzicami i spotkanie dziewczynek z psychologiem. Zdaniem Adamczyk w tej sprawie nie ma jednak mowy o złamaniu prawa, bo jest to zgodne ze statutem szkoły, zatwierdzonym przez radcę prawnego.
Według tego statutu my postępujemy, więc nie widzę tutaj złamania prawa. Zresztą prawo oświatowe też mówi o tym, że w szkole przewiduje się nagany i kary
- mówi dyrektor liceum.
Innego zdania jest radca prawny Krzysztof Westfal, który wskazuje, że w tym konkretnym przypadku najpewniej doszło do naruszenia dóbr osobisty uczniów oraz jednego z artykułów rozporządzenia RODO. Statut szkoły musi być bowiem zgodny nie tylko z prawem oświatowym, ale też z innymi przepisami obowiązującymi w Polsce.
Co więcej, należy sprawdzić, czy rodzice wyrazili zgodę na karanie w ten sposób dziewczynek i upublicznienie ich danych. Dyrekcja twierdzi, że poinformowała rodziców o karze, jednak nie pytała ich o pozwolenie, bo opierała się na statucie szkoły.
Sprawą zainteresowało się też kuratorium oświaty w Poznaniu, które zwróciło się do szkoły o wyjaśnienie sytuacji. Szczegóły poznamy za kilka dni.