Sprawa "Dnia Spódnicy" w Szkole Podstawowej nr 7 w Poznaniu przez media przetacza się od wczoraj. Powodem była informacja w dzienniku elektronicznym o treści: „24 października będzie w naszej szkole »Dzień spódniczki«. W tym dniu przychodzimy do szkoły w spódniczkach (CHŁOPCY RÓWNIEŻ)”. Ci, którzy włożą spódniczkę, mieli nie być odpytywani.
Szkoła tłumaczyła, że z pomysłem wyszli uczniowie, a akcja miała "wnieść kolor, luz i zabawę". Kuratorium uznało ostatecznie, że nie doszło do naruszenia praw ucznia, ale zapewniło jednocześnie, że "Dzień Spódniczki" się nie odbędzie. Dziś na stronie szkoły pojawiło się oświadczenie dyrekcji, w którym oskarżono media o przekazywanie "nieprawdziwych informacji", sprowokowanie "ataku na Szkołę i jej pracowników". "Dzień Spódniczki" opisano jako akcję oddolną, mającą między innymi "rozwijać kreatywność". Zasugerowano, że młodzieży "trudno będzie zrozumieć powody zamieszania".
Akcja wzbudziła wątpliwości Polskiego Forum Rodziców. O sprawie poinformowali media i sami wysłali do szkoły zapytanie o zasadność inicjatywy. Między innymi ich pytania wzbudziły reakcję szkoły, mówi przedstawicielka Forum, Elżbieta Lachman.
Szkoła napisała w swoim oświadczeniu, że zostały podjęte wątki ideologiczne. Pisząc o tym wydarzeniu nigdzie nie przypisywaliśmy tej akcji jakichkolwiek podtekstów ideologicznych, nie atakowaliśmy szkoły ani pracowników. Zadaliśmy tylko proste pytania. Zrobiliśmy to tylko dlatego, że zgłosili się do nas zaniepokojeni rodzice. Jaki cel wychowawczy przyświeca organizowaniu takiego wydarzenia dla chłopców?
To już kolejna sprawa związana z zachęcaniem uczniów do wkładania spódnic. W marcu środowiska lewicowe w Gnieźnie zaatakowały tamtejsze LO za zaproponowanie, by uczennice przyszły do szkoły w spódniczkach lub sukienkach z okazji Dnia Kobiet. Wtedy nie uznano tłumaczeń młodzieży, że to zabawa, a "zachęcanie dziewcząt do korzyści z wkładania spódniczki", co "może prowadzić do uprzedmiotowienia kobiet".
Grzegorz Ługawiak/Sandra Soluk
Zdajemy sobie sprawę ze znaczenia systemów patriarchalnych, które ucieleśniają szkodliwe tradycje i przepisy prawa, doprowadzając do ignorowania i przyzwalania na przemoc wobec kobiet oraz odmawiania kobietom prawa do godnego życia [s. 16].
Do dużej trwałości związków opartych na fizycznym i psychicznym niszczeniu oraz poniżaniu kobiet i dzieci przyczyniają się także organy państwa, społeczeństwo oraz patriarchalna kultura [s. 61].
Warto sprawdzić do Szkoła promuje i na co my rodzice przyzwalamy swoją biernością.
Przykłady można mnożyć!
Tłumaczenie dyrekcji szkoły jest kuriozalne i nie na miejscu, bo zrzucanie winy na uczniów za swoją niefrasobliwość jest wstrętne!
Uczniowie mieli prawo wyjść z każdym pomysłem, ale obowiązkiem dyrekcji jest takie doprecyzowanie pomysłu żeby akcją nikogo nie dyskryminować, zawstydzać czy wręcz ośmieszać. Osobiście dopatruję się tutaj drugiego dna, czyli propagowanie ideologi gender przez dyrekcję.
"Kolor, luz i zabawa" jest w szkole jak najbardziej wskazana, zwłaszcza w jesienne wieczory, ale trzeba to robić z rozumem i bez wykorzystywania uczniów dla propagowania jakiejś ideologii!
Takie stwierdzenie kompromituje dyrektora szkoły . Najwyższym organem szkoły jest Rada Pedagogiczna a SAMORZĄD UCZNIÓW (a nie UCZNIOWSKI) i jest organem którego inicjatywy muszą być zatwierdzone przez RP lub zawarte w rocznym planie pracy szkoły.
Nauczyciele szkoły pełnią role usługową względem rodziców.
Niedopuszczalna jest buta i arogancja przebijające się w oświadczeniu "Dyrekcji Szkoły Podstawowej nr 7 w Poznaniu" organu który prawnie nie istnieje.
Organem wykonawczym RP według prawa jest DYREKTOR SZKOŁY.