Lokalna tężnia solankowa zgodnie z planem powinna zostać uruchomiona w połowie kwietnia. Urzędnicy po sezonie zimowym postanowili jednak jej nie otwierać, bo spływająca solanka zabiłaby ptaki - mówi dyrektor OSiR w Czarnkowie Krzysztof Cimoszko.
Przykre by było, gdybyśmy puścili i patrzyli, jak te ptaki tam w środku umierają. Mam nadzieję, że większość ludzi zrozumie ten problem, bo musimy po prostu poczekać, aż ten okres lęgowy się skończy. To są dwa tygodnie wysiadywania, a potem dwa tygodnie wychowywania do momentu wylotu piskląt. W sumie daje nam to miesiąc. Z kosami uporamy się więc gdzieś do 15 maja. U pliszki może to potrwać dwa tygodnie dłużej
- wyjaśnia Krzysztof Cimoszko.
Mieszkańcy są jednak zawiedzeni, większość rozumie sytuację zwierząt, ale ma pretensje do urzędników, że nie przewidzieli zagrożenia.
- Powinno być to tak zabezpieczone, może jakąś siatką, że te ptaki nie będą miały dostępu. - Oni to postawili tutaj, by powiedzmy ulepszyć powietrze. A teraz jakieś gniazda tam się pojawiły, zakaz używania, to jest patologia, bo tężnia powinna od początku być osłonięta. Nie wiadomo co teraz, bo gniazd raczej nie powinno się przenosić. - Czyli w praktyce powinno to być zrobione wcześniej, by do takich sytuacji nie dochodziło? - Oczywiście, że tak
- mówili w rozmowie z naszym reporterem mieszkańcy.
Urzędnicy biją się w pierś i zapewniają, że tężnia poza sezonem będzie już osłonięta. Z kolei lokalni leśnicy, przestrzegają, by zostawić gniazda w spokoju, bo jeśli ktoś je ruszy, dla młodych piskląt oznacza to pewną śmierć.