Głos na sesji zabierali samorządowcy, parlamentarzyści, przedstawiciele kolei oraz mieszkańcy miejscowości zainteresowani oraz sprzeciwiający się budowie linii kolejowej do Turku. Argumenty stron nie zmieniły się od dawna.
Dla jednych kolej ta to potencjalny impuls rozwojowy i walka z wykluczeniem komunikacyjnym powiatu tureckiego, dla drugich - niedopuszczalna ingerencja w środowisko i prawo własności osób, które przebieg trasy zmusić może do przeprowadzki lub pogorszy standard ich bytowania.
Sesja nie przyniosła żadnych wiążących konkluzji, bo nie taki był jej cel - mówi wicemarszałek Wojciech Jankowiak. Zainteresowani wymienili wprawdzie opinie i argumenty, ale nie przełożą się one na decyzję radnych wojewódzkich. Nie ma szans na zmianę przebiegu tej linii. Porównanie planowanych wydatków ze spodziewanymi korzyściami wykazuje, że to trasa przez Tuliszków, a nie alternatywa przez Władysławów jest wyborem optymalnym.
Jedyne, co spowodować może zmianę decyzji to finanse
- mówi Wojciech Jankowiak.
Cały program polega na tym, jaka będzie w tym względzie polityka, bo na program KOLEJ+ poprzedni rząd przeznaczył 6 mld 800 mln zł na ponad 20 projektów. Jeżeli na każdym się teraz posypie (wzrosną koszty), to z czegoś trzeba będzie zrezygnować
- wyjaśnia Jankowiak.
Przebieg trasy jest zatem przesądzony - przedstawiciele PLK zapowiedzieli wprawdzie konsultacje społeczne, jednak będzie to raczej kampania informacyjna i swoiste negocjacje z mieszkańcami, którzy mieszkają w obszarach planowanego przebiegu linii. W dalszej perspektywie liczyć mogą na wykup swoich majętności, rekompensaty, a jeśli się nie zgodzą - czeka ich wywłaszczenie.