NA ANTENIE: Serwis informacyjny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Marcin Palade: nie oczekiwałbym żadnej niespodzianki

Publikacja: 02.07.2021 g.18:51  Aktualizacja: 03.07.2021 g.09:31
Poznań
Jutro Kongres Prawa i Sprawiedliwości, niedługo powrót Donalda Tuska do polityki krajowej. Z czego wynikają zawirowania na polskiej scenie politycznej? Gościem Wielkopolskiego Popołudnia był dziś socjolog polityki Marcin Palade.
marcin palade - Screen: Telewizja Republika
Fot. Screen: Telewizja Republika

Bartosz Garczyński: Jutro przesuwany od jesieni kongres PiS. Wiele się może wydarzyć. Będzie nowy prezes partii? Skoro obecny prezes kandyduje, to chyba nikt nie będzie konkurował.

Marcin Palade: Będzie stary-nowy prezes. Tutaj nie oczekiwałbym żadnej niespodzianki. Ten kongres jest ważny z dwóch powodów. Po pierwsze, są to personalia. Wspomnieliśmy o wyborze starego-nowego prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ale jest to też kwestia dokomponowania do władz ścisłego kierownictwa partii premiera Mateusza Morawieckiego. Mówi się o tym, że ma szansę zostać wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości. Na części zamkniętej kongresu spodziewałbym się bardzo ostrej reprymendy ze strony prezesa Kaczyńskiego do posłów i polityków PiS związanej zbrakiem aktywności wielu z nich i ich funkcjonowaniem. To jest bolączka każdej formacji, szczególnie tych, które rządzą drugą kadencję. Obserwowaliśmy to w Platformie Obywatelskiej mniej więcej w połowie drugiej kadencji, kiedy wychodzono z założenia, że nie mieli z kim przegrać. Podobna sytuacja zaczyna się dziać teraz w Prawie i Sprawiedliwości, dlatego myślę, że będzie próba tak zwanego postawienia do pionu polityków, posłów i senatorów PiS przez osobę, która cieszy się w tej formacji największym autorytetem, czyli przez Jarosława Kaczyńskiego.

Czyli w PiS-ie nastąpiło pewne rozprężenia, a kongres ma ich zmobilizować i zmotywować do działania i bardziej aktywnej pracy w terenie?

Z pewnością. Doszło do rozprężenia. Z resztą te komunikaty, które dochodzą z Nowogrodzkiej gdzieś między wierszami, dobrze czytane, pokazują, że centrala PiS jest świadoma  tej choroby drugiej kadencji, czyli spadek aktywności jeżeli chodzi o pracę posłów w terenie, brak dyscypliny w sejmowych głosowaniach, czy w Senacie, a koncentrowanie się na tych kwestiach, które mają związek z tak zwanymi fruktami władzy.

Nadchodzi też rewolucja w strukturach. Oddziały partii mają odpowiadać teraz bardziej okręgom senackim, niż sejmowym. Nie wiem dokładnie na czym to ma polegać,  bo senackich jest 100. Jak to Pana zdaniem wpłynie na funkcjonowanie partii?

To, że 90, a nie 100, jak Pan zauważył, to skutek tego, że kilka okręgów wyborczych można ze sobą połączyć, bo one są choć ludne, to małe terytorialnie. Myślę, że to taka próba zadziałania, aby obszar oddziaływania był większy w sensie ludnościowym i terytorialnym.

Ale zgodzi się Pan z tym, że partie koncentrują się na wyborach do Sejmu, jako ośrodka najbardziej decyzyjnego w Polsce i budują swoje struktury raczej względem okręgów sejmowych, a nie senackich.

Jak najbardziej. Dotychczasowa struktura Prawa i Sprawiedliwości schodziła do poziomu okręgu wyborczego. Tych regionalnych struktur było 41. Ta zmiana moim zdaniem służy, jak to na salonie24 określił jeden z publicystów, debaronizacji PiSu, czyli osłabienia baronów na szczeblu wojewódzkich i okręgów wyborczych. W sytuacji, w której z 41 zrobi się 90 mini-baronów, to ta decyzyjność będzie inna. Z punktu widzenia zarządania partii takie rozproszkowanie będzie korzystne dla centrali partii. Przypomnę, odwołując się do historii lat '70, reformę administracyjną Gierka. To nie była reforma partyjna, ale administracyjna. Powołano 49 nowych województw, czyli tym samym osłabiono szefów wojewódzkich dawnej partii komunistycznej. To było zagranie, które miało służyć  temu, żeby osłabić baronów, a wzmocnić wpływy centrali. Czy tak teraz też się stanie? Teoretycznie tak, co pokazuje przykład lat '70, ale jak będzie w praktyce, to zobaczymy.

Jednak okoliczności kongresu są dość szczególne. Z PiS odeszło ostatnio troje posłów – Arkadiusz Czartoryski, Zbigniew Girzyński i Małgorzata Janowska. Partia utraciła większość w Sejmie. Teraz, co prawda, wraca Kołakowski, ale to jest jedynie 230 posłów, czyli na krawędzi. Są już grupy posłów, które deklarują wspieranie partii rządzącej. To są jednak takie dość gwałtowne przetasowania. Z czego to wynika?

Proszę zwrócić uwagę, że w kadencji 2001-2005, a wcześniej 1997-2001 kiedy rządziło AWS, a potem SLD, też obserwowaliśmy sytuację, w której osłabienie partii rządzącej, czy spadek w sondażach powodował zaniepokojenie wielu posłów, tych martwiących się o to, czy uda się odświeżyć mandat poselski, czy fotel senatorski. Taką sytuację obserwowaliśmy też przy rządach PO-PSL w latach 2007-2015. To zjawisko powtarza się też teraz. Ta dekompozycja obozu władzy ma związek z sondażami PiS, gdzie jasno wynika, że gdyby dziś odbyły się wybory, to z tej reprezentacji 235 posłów w październiki 2019 roku, musiałoby się z Wiejską pożegnać przynajmniej dwudziestu, dwudziestu kilku. W związku z tym poszukują nowej formuły funkcjonowania w polityce. Pytanie, czy te wolne elektrony i mniejsze koła, oczywiście nie dające Prawu i Sprawiedliwości gwarancji uzyskania większości, będą powodować, że przed każdym głosowaniem trzeba będzie dobrze policzyć, żeby upewnić się, że dana ustawa przejdzie, bądź nie. A ponieważ te wolne elektrony, to są posłowie o poglądach centro-prawicowych, blisko PiSu, choć teraz na dystans, jeżeli chodzi o uczestnictwo w kole, a nie dużym klubie PiSu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że większość z nich, w większości proponowanych rozwiązań legislacyjnych jednak będzie głosowała z Prawem i Sprawiedliwościom. To jest też przywilej każdej partii rządzącej. Ona posiada instrumenty do tego, żeby zachęcać tych posłów, wolne elektrony, do wsparcia sejmowej większości.

Inną okolicznością tego kongresu jest zapowiadany powrót Donalda Tuska do krajowej polityki i Platformy Obywatelskiej. To wynik tego, że jego rola na pułapie europejskim już się skończyła, czy może odsiecz dla tonącej w sondażach PO?

Tu jest kilka czynników. Ta odsiecz ma związek z faktem, że Donald Tusk jest bardzo wpływowym działaczem Europejskiej Partii Ludowej, jest jej przewodniczącym i jednym z tych, który ma wpływ na to, co dzieje się w największej rodzinie partyjnej w Unii Europejskiej. Myślę, że centrala w Brukseli zdałą sobie sprawę, że  jeżeli nie dojdzie do powrotu Tuska i próby pozbierania Platformy, to przy bardzo słabych notowaniach PSLu możliwa będzie sytuacja, że reprezentacja PO-PSL, czyli eurochadecji w Polsce, któa z wyborów na wybory topnieje, mogłaby doprowadzić do sytuacji, że będzie bardzo skromna w wyborach, które nas czekają w 2024. Jest też inny czynnik, poza tym związanym z EPL. To jest czynnik wewnętrzny, gdzie toczy się spór o to, kto ma dominować w liberalnym centrum. W ostatnich miesiącach swoją pozycję sondażową wyraźnie poprawił Szymon Hołownia i jego ruch Polska 2050 w dużej mierze kosztem Koalicji Obywatelskiej. Z miesiąca na miesiąc notowania PL2050 rosły, sprawadzając notowania KO do poziomu niewizianego od dwóch dekad. To jest powrót do przeszłości, dwie dekady wstecz. Stąd próba wejścia Donalda Tuska  do gry, której finał jest bardzo niewiadomy, a optymizm płynący z ust wielu polityków PO ze starszych generacji, którzy uważają, że Tusk będzie zbawcą tej formacji, jest moim zdaniem teraz nieuzasadniony.

https://www.radiopoznan.fm/n/YZDAhY
KOMENTARZE 0