Policjanci pojechali do niego po tym, jak z relacji jego byłej dziewczyny wynikało, że mężczyzna ma myśli samobójcze. Mikołaj B. trafił na obserwację do szpitala, a policja cofnęła mu pozwolenie na broń. Mikołaj B. się z tym nie pogodził i złożył odwołanie. Po kilku miesiącach przedstawił pozytywną dla siebie opinię lekarską.
Wyniki kolejnych badań, na które został wysłany, także były dla niego korzystne - mówi rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Mimo tego nadal z automatu jak gdyby nasz Wydział Postępowań Administracyjnych nie zwrócił mu tej broni, wręcz prowadzili taką batalię o to, żeby tej broni mu nie oddawać. Mieli sporo wątpliwości. Przesłuchiwali osoby z jego najbliższego otoczenia, by dowiedzieć się, czy on może chcieć zrobić sobie lub komuś krzywdę. Te wysłuchania, te przesłuchania tych osób nie dały takiej podstawy, dlatego w marcu tego roku byliśmy wręcz zmuszeni na podstawie obowiązujących przepisów, tę broń mu zwrócić
- mówi Andrzej Borowiak.
To wtedy Mikołaj B. zarejestrował zakup pistoletu Glock, z którego w niedzielę najpierw zastrzelił narzeczonego swojej byłej dziewczyny, a później popełnił samobójstwo.
Dziś odbyła się sekcja zwłok ofiary i napastnika. Biegli potwierdzili, że w przypadku obu mężczyzn bezpośrednią przyczyną śmierci były rany postrzałowe, w przypadku Konrada twarzy, w przypadku Mikołaja - głowy.
Na pomagam.pl ruszyła zbiórka pieniędzy na wsparcie terapeutyczne Julii - narzeczonej Konrada. 20-latka nie tylko była świadkiem tragedii, ale też spotkała ją fala hejtu opartego na nieprawdziwych informacjach publikowanych na jej temat - tłumaczy inicjatorka zbiórki.