NA ANTENIE: VALERIE/AMY WINEHOUSE, MARK RONSON
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Na S5 wjechał w pracownika, który kosił trawę. 34-letni Miłosz zginął na miejscu

Publikacja: 12.03.2024 g.12:30  Aktualizacja: 12.03.2024 g.14:18 Magdalena Konieczna
Poznań
Dziś w Sądzie Rejonowym w Poznaniu rozpoczął się proces kierowcy, którego prokuratura oskarżyła o nieumyślne spowodowanie wypadku. Według śledczych, 49-letni Robert R. nie zachował szczególnej ostrożności i nie dostosował prędkości do panujących warunków.
wypadek na s5 kierowca zabił pracownika robert r - Magdalena Konieczna  - Radio Poznań
Fot. Magdalena Konieczna (Radio Poznań)

Oskarżony przyznał się dziś do winy, ale odmówił składania wyjaśnień.

Już składałem wyjaśnienia przed panem prokuratorem. Moja wina jest bezsporna. Popełniłem błąd, który wpłynie na życie kilku osób i moje w końcu. Zrobiłbym wszystko, żeby to cofnąć, niestety nikt nie ma takiej możliwości. Prośby, wyjaśnienia, przeprosiny wydają mi się w tej chwili banalne, bo nie jestem w stanie cofnąć tego, co zrobiłem, co się stało

- mówił oskarżony.

Z wcześniejszych zeznań oskarżonego wynika, że w październiku 2022 jechał służbowo w kierunku Wrocławia. Był na lewym pasie, kiedy zobaczył ostrzeżenia o prowadzonych pracach, próbował wjechać na prawy pas, ale nie było miejsca. Jak zeznał, by nie uderzyć w przyczepę z oznakowaniem, w odruchu paniki odbił w lewo na pas zieleni i stracił panowanie nad samochodem. 

W tę wersję nie wierzy brat Miłosza - Kamil Ratajczak.

Nie hamował. Zdjęcia są porobione, jest filmik nawet z całego wypadku, który go przedstawia. W pewnym czasie to nawet na tym pasie zieleni wyprzedzał samochód jadący normalnie drogą. Po trzech miesiącach już prawo jazdy chciał odzyskać

- mówił brat 34-latka. 

Rodzina ma także żal do kierowcy za zachowanie zaraz po wypadku - mówi siostra Miłosza Izabela Michalska.

Na miejscu zdarzenia właśnie tam miał czas na to, by przeprosić ojca, by wykazać jakąś skruchę, jakiś zwykły ludzki odruch. Nic nie zrobił, kompletnie. Jesteśmy też ludźmi, jesteśmy kierowcami, ale zabrał nam brata, rodzicom zabrał syna i powinien po prostu wykazać - mówię - ludzki odruch

- mówi Izabela Michalska.

Dziś sąd przesłuchał pierwszego świadka - ojca Miłosza, który był na miejscu wypadku, bo pracował razem z synem. Mężczyzna zabezpieczał prace prowadzone na pasie zieleni. Siedział w samochodzie i jak dziś powiedział, w pewnym momencie usłyszał huk. Potem zobaczył lecące fragmenty plastiku i wyrzucone na wysokość ciało syna.

Na miejscu wypadku 40 minut trwała reanimacja, ale 34-latka nie udało się uratować.

Kolejna rozprawa w przyszłym miesiącu.

https://www.radiopoznan.fm/n/nyBMeW
KOMENTARZE 0