NA ANTENIE: TRZY ZAPALKI/TSA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Prezes Fundacji Małych Stópek: Pomagamy rocznie kilkuset kobietom

Publikacja: 12.01.2021 g.20:23  Aktualizacja: 12.01.2021 g.20:53
Poznań
Gościem Romana Wawrzyniaka w Wielkopolskim Popołudniu był ksiądz Tomasz Kancelarczyk - prezes Fundacji Małych Stópek.
Tomasz Kancelarczyk - episkopat.pl
Fot. episkopat.pl

Roman Wawrzyniak: Dla ratowania poczętego życia potrafią znaleźć mieszkanie dla matki i pomagać w utrzymaniu. Nie korzystają z dotacji ani grantów. O fenomenie działalności Fundacji Małych Stópek będę rozmawiał z prezesem fundacji, księdzem Tomaszem Kancelarczykiem, którego witam przy naszym telefonie. Szczęść Boże, witam księdza bardzo serdecznie.

Ks. Tomasz Kancelarczyk: Witam serdecznie, szczęść Boże.

I gdybym mógł księdza poprosić, gdyby ksiądz był uprzejmy opowiedzieć, jak wygląda działalność fundacji, czym się zajmujecie i w jaki sposób.

Nasza działalność jest bardzo szeroka, trochę w myśl encykliki św. Jana Pawła II, od poczęcia do naturalnej śmierci…

Evangelium Vitae…

Tak, Evangelium Vitae. Wiadomo, że pierwsza sprawa to ratowanie życia dzieci tam, gdzie są zagrożone aborcją, ale oczywiście nie opuszczamy kobiet i też innych po urodzeniu dziecka. Także są w naszej działalności osoby bezdomne, ale przede wszystkim to są kobiety, które są w stanie błogosławionym, które są w ciąży, i te, które z różnych powodów i sytuacji znalazły się na takiej drodze, o której ja mówię, że to jest droga do aborcji.

Wiadomo, że statystyki to nie jest rzecz najważniejsza oczywiście, bo liczy się każde życie, nawet to jedno uratowane, ale one nam zobrazują zakres waszej działalności. Ilu do tej pory osobom, matkom, które zdecydowały się jednak na urodzenie dziecka, udało się fundacji pomóc? Na czym ta pomoc polegała konkretnie?

Ja myślę, że te statystyki trzeba ująć w różny sposób, żeby mieć obraz pomocy udzielanej przez Fundację Małych Stópek. Tak jak fundacja istnieje 8 lat - chociaż działalność była jeszcze przed założeniem fundacji, tylko w mniejszym zakresie - to udaje nam się niemalże każdego tygodnia odwieść jakąś kobietę od dokonania aborcji i pomóc jej w takim dużym wymiarze. To jest taki wymiar, który polega na tym, że jest miejsce zamieszkania, są środki na wyżywienie, że jest wszystko to, co potrzeba dla dziecka przynajmniej na 2 lata. To jest duży wysiłek finansowy i organizacyjny. Tutaj muszę powiedzieć, bo ktoś mnie o to pytał dzisiaj, że ilość pieluch, które przekazujemy to około pół miliona rocznie. To jest sporo.

Potentaci! Gdybyście produkowali, można by powiedzieć, że potentaci! Tylko wy rozdajecie, a nie produkujecie.

Tych pieluch jest bardzo dużo. Na całe szczęście bardzo dużo otrzymujemy, resztę kupujemy – między innymi z tych środków, które są z akcji Paczuszka dla maluszka, czy też 1 proc. - ale generalnie to są te, które otrzymujemy. Te pieluchy to są pomocne nie w tym zakresie tych 2 lat, ale też i w mniejszej ilości. Ilość objętych pomocą kobiet to nie tylko te przypadki najtrudniejsze, ale także te, gdzie po prostu potrzebna jest niewielka pomoc, i możemy powiedzieć, że tych kobiet w ciągu roku przynajmniej jest kilkaset.

Kilkaset w ciągu roku nawet, tak?

Tak, mówię tak ogólnie. Nieraz jest tak, że ta pomoc jest bardzo duża, a nieraz jest potrzebna niewielka pomoc i z tego też się cieszymy, że możemy w takich sytuacjach pomagać. Jest tego naprawdę tak bardzo dużo. Nawet dziś rozmawiając z moimi współpracownikami mówiłem, jakby łatwo nam było wydać te środki, które otrzymujemy od darczyńców, za które z całego serca dziękujemy, wydać na jedną rzecz, coś zakupujemy. A tutaj rozdrabniamy się, na te drobne rzeczy, ale one są bardzo cenne. Każda sytuacja, gdzie jest niewielka pomoc - ona jest bardzo, bardzo potrzebna. Ale to też jest taki wysiłek organizacyjny, aby to wszystko funkcjonowało i abyśmy mogli w tych drobnych sytuacjach udzielać pomocy.

Czy jest tak, że pracownicy fundacji i ksiądz osobiście po latach macie kontakt z osobami, którym udało się pomóc? Że one stają na nogi, dają sobie radę?

Często jest tak, że ten kontakt się szybko urywa, ale to też jest taki sygnał, że jest wszystko w porządku. Bo zawsze kładę nacisk na to, że jeśli będzie coś nie tak, kiedy będzie potrzebna pomoc, to bardzo proszę o kontakt i jesteśmy dalej do dyspozycji. Jeżeli tego kontaktu nie ma to ja wiem, że wszystko w porządku jest. Są też te kontakty niesamowite, tak jak ostatnio jedna z naszych podopiecznych sprzed 5 czy 6 lat u siebie w miejscu pracy zorganizowała zbiórkę Paczuszka dla Maluszka na rzecz Fundacji Małych Stópek. To było dla mnie niesamowite, że to właśnie ona zrobiła. Jest to naszą wielką radością, kiedy wiemy, że to się wszystko układa, że otrzymujemy zdjęcie dziecka, które już jest duże i mamy się chwalą: niech ksiądz zobaczy. Przyznam się, że te zdjęcia, które otrzymuje, chociaż one nie są tak często, bo my też zwracamy uwagę na prywatność tych dzieci, ale są też taką naszą radością. Jedno ze zdjęć, które otrzymałem, nowonarodzonej dziewczynki, ze słowami mamy: gdyby nie ksiądz nie miałabym tego cudownego dziecka. Ktoś, kto nie znałby kontekstu, mógłby coś pomyśleć, ale dla mnie to było coś niesamowitego, ale zawsze w takich sytuacjach mówię, że to nie jest moja zasługa, ale twoja, bo to ty musiałaś pokonać wszelkie przeciwności.

Których często nie brakuje przecież.

Tak, każda sprawa to jest inna historia. Nawet mam taki pomysł, że w fundacji wydać książkę, z tymi różnymi sytuacjami, oczywiście też w sposób anonimowy.

Będzie poruszająca, jak też opowieści księdza, zwłaszcza teraz i w tym czasie, kiedy tyle się dyskutuje o prawie do zabijania dziecka poczętego, a Wy próbujecie te dzieci ratować, zwłaszcza wobec kobiet, które są w trudnej sytuacji, są przed trudną decyzją, same nie wiedzą co zrobić, czy jest jakaś historia kobiety (czy zdarzenia), która księdzu zapadła w sercu, zapadła w głowie, o której będzie ksiądz pamiętał, gdzie udało się uratować dziecko już poczęte.

One są wszystkie bardzo mocno w moim sercu, za każdym razem, kiedy ta sprawa do nas trafia, tu spory ukłon w stronę tych wszystkich, którzy tak pośredniczą - bardzo dużo księży dzwoni do nas z informacjami, że do nich się zgłosiła taka kobieta, że znają sytuację, siostry zakonne też dzwonią. Dziękuję wszystkim za te informacje i za każdym razem, kiedy ta informacja do mnie trafia, jestem bardzo zdenerwowany, trochę obawa jest, co mnie spotka, przed rozmową, przed historią, z którą przyjdzie mi się zmierzyć, to jest dla mnie też trudne, kiedy rozmawiam z kobietą, młodą czy starszą, to różnie bywa, która nie chce urodzić dziecka. Nie, to nie są urodziny, to też tak fałszujemy, chce zabić to dziecko, chce zgodzić się na aborcję, to jest dla mnie osobiście bardzo trudne, mam świadomość tego ciężaru, który jest w tej sprawie, a tym ciężarem jest życie i śmierć tego dziecka i szczęście tej kobiety.

Odpowiedzialność ogromna.

Naprawdę, to jest coś, co mi bardzo ciąży, ale wtedy, kiedy już udaje się przejść na stronę życia, to tak wszystko ze mnie zlatuje, czuje się pełen siły i radości, a jak już dziecko się urodzi, mam takie informację, to już jest święto, takie święto narodzenia mamy w fundacji bardzo często.

Niemal święto narodowe. Czy rozmawiacie też z ojcami poczętego, ale niechcianego dziecka?

Rzadko się to udaje zrobić. Gdyby było tak, że można byłoby rozmawiać...

Albo gdyby ten mężczyzna był przy tej kobiecie, to prawdopodobnie nie myślałaby o aborcji.

To nie byłoby problemu. Cieszę się z tego, że ten rok, to rok świętego Józefa, nam potrzeba tego przykładu i opiekuna. Pamiętam taką sytuację - sześć, siedem lat temu - trafiła do mnie dziewczyna, którą wcześniej przygotowywałem do bierzmowania, ona szukała miejsca zamieszkania, uciekając trochę od mamy, bo ona wiedziała, że jak będzie w domu, to mama ją do tego zmusi, a była w ciąży. Rozmawiając z nią, wyczułem, że ona ciągle ciąży w stronę ojca tego dziecka, że ma go cały czas w sercu, mimo tego, że to on ją opuścił, chcąc nawet by ona dokonała aborcji. Otrzymałem od niej jego numer telefonu, zadzwoniłem i o dziwo zgodził się na spotkanie. Na tym spotkaniu zrobiłem coś, bo nie wiedziałem też z nim jak rozmawiać, dlatego pomyślałem sobie, że początkiem będzie pokazanie w laptopie USG jego nienarodzonego dziecka. I to wystarczyło, chłopak się popłakał jak małe dziecko, śmieję się do tej pory, że zapaskudził mi całą klawiaturę. Tak stoi i mówi do mnie: co ja mam robić? Jak co masz robić? Kwiatów tyle ile uniesiesz, na kolana, proś i jak ci przebaczy, to zobaczysz, że będzie wszystko w porządku.

Poruszająca historia.

Tak, ale niestety bardzo często bywa tak, jak w ostatniej sytuacji sprzed kilku miesięcy, kiedy musiałem walczyć z kobietą, żeby ona oddaliła tego mężczyznę.

Księże, bo musimy za chwilę kończyć, a bez tego nie możemy skończyć tej rozmowy, bo to mnie też bardzo zainteresowało, z jednej strony nie przyjmujecie grantów i dotacji, a jednak robicie tyle dobrego, jak to robicie i jak Was można wspierać?

Robimy to przede wszystkim dlatego, że jesteśmy wierni słowom Świętego Jana Pawła II. Potrzebna jest powszechna mobilizacja sumień i wspólny wysiłek etyczny. Jan Paweł II nie mówił o firmach, dotacjach i grantach, ale mówił o ludziach. Wiem, że ci, którzy są darczyńcami, nawet w niewielkim wymiarze 10 czy 20 złotych do Fundacji Małych Stópek, to jest właśnie to grono, które tę mobilizację sumień i wysiłek etyczny czyni. Celem fundacji jest nie tylko pomaganie kobietom w ciąży, ale także gromadzenie tych osób. Mam to doświadczenie, że oni też mają świadomość tego: to my pomagamy i my ratujemy te dzieci, tworzymy pewną społeczność osób, o których ja mówię: bractwo małych stópek. Dlatego zachęcam do dołączenia do tego grona poprzez pomoc finansową, poprzez modlitwę, poprzez działanie na rzecz obrony życia w swoim środowisku.

https://www.radiopoznan.fm/n/N4Z4hc
KOMENTARZE 0