NA ANTENIE: Za siedmioma górami
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Jan Żaryn: "Do rzezi wołyńskiej doprowadziła nazistowska ideologia"

Publikacja: 11.07.2022 g.20:55  Aktualizacja: 11.07.2022 g.21:32 Krzysztof Polasik
Poznań
Dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej był gościem popołudniowej rozmowy Radia Poznań. Historyk wyjaśniał genezę ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na Polakach.
mikrofon radio poznań - Kacper Witt - Radio Poznań
Fot. Kacper Witt (Radio Poznań)

- To oczywiście niewątpliwie wpływ pogańskiej ideologii nazistowskiej – mówił Jan Żaryn.

Zdaniem tych ideologów, a później praktyków wykonujących te mordy w latach drugiej wojny światowej, należało oczyścić ziemię ukraińską, najpierw z Żydów, co zrobili Niemcy, a później niestety także Ukraińcy brali w tym udział, a następnie Polaków, tak, żeby obca etnicznie ludność nie przeszkadzała w formowaniu się Ukrainy.

Jak podkreślił profesor Żaryn, oddziały ukraińskich nacjonalistów włączyły w ludobójstwo ukraińską ludność, choć zdarzały się przypadki sprzeciwu. Zwłaszcza w przypadku mieszanych polsko-ukraińskich rodzin. - Mamy przykłady jak solidarność rodzinna wygrywała ponad rasizm – stwierdził profesor Żaryn. W wyniku rozpoczętej 79 lat temu rzezi wołyńskiej zginęło szacunkowo co najmniej 60 tysięcy Polaków.


Roman Wawrzyniak: Dokładnie z 11 na 12 lipca 1943 roku organizacja ukraińskich nacjonalistów pod wodzą Stepana Bandery oraz UPA i ludność ukraińska zaatakowali polskich mieszkańców. To było jakieś 150 miejscowości na Wołyniu. Później w Galicji Wschodniej. Tylko 11 lipca miało zostać zamordowanych łącznie koło 8 tysięcy Polaków. Łącznie mówi się nawet o 100 tysiącach ofiar. Czy mamy zgodę co do tego wśród historyków?

Jan Żaryn: Mamy zgodę po polskiej stronie. Badania prowadzone przez wielu historyków i to nie o tożsamej wrażliwości historycznej, myślę z jednej strony o Grzegorzu Motyce, z drugiej pani Ewa Siemaszko kontynuująca badania także z ojcem Władysławem Siemaszko, także doktor Lucyna Kulińska, pan profesor Partacz, bardzo dużo historyków, ale też nie tylko historyków zawodowych, ale osób posiadających olbrzymią pamięć i warsztat człowieka myślącego, jak świętej pamięci Szczepan Siekierka, który prowadził bardzo rozległe badania dokumentacyjne. Sam był przedstawicielem rodzin Wołyńskich i wiele innych osób. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski także. Przepraszam jeśli kogoś pominąłem. To także pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej, z panem doktorem Leonem Popkiem na czele. Strona polska ma jeden generalny problem. Badania naukowe nie mogą ogarnąć w całości tego tematu ze względu na brak możliwości sprawdzenia na drodze ekshumacji tych dołów śmierci. To są tysiące miejsc na terenie dawnego województwa wołyńskiego i województw lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego.

Jak rozumiem dotychczas nie było zgody?

Tak, nie było zgody, co jest oczywiście hańbą obciążającą państwo ukraińskie. Jest nadzieja, że w tych nowych warunkach i tej przyjaźni polsko-ukraińskiej widocznej dzisiaj, dzięki tym doświadczeniom, którym Ukraińcy są dzisiaj poddawani, więc też aktom ludobójczym ze strony Rosjan, będzie ta wrażliwość dużo poważniejszym zaczynem rozwiązywania po stronie ukraińskiej delikatnie mówiąc zaniedbań związanych z umożliwianiem docierania do prawdy historycznej. Kłopot polega także na tym, że umierają lub już umarli ci, którzy mogliby być świadkami bezpośrednimi. Także dzieci. Chociażby Szczepan Siekierka, czy wielu inny, którzy już nie żyją i nie wskażą nam palcem tego miejsca, a dzisiaj krajobraz tych województw leżących dziś na Ukrainie bardzo się zmienił. Trudno będzie to precyzyjnie odnaleźć. Ale historycy rzeczywiście mają pewne problemy z ustaleniem liczby osób, które zostały pomordowane, bo to były małe wioski, wsie, tam mieszkało po 600-400-300 osób i często wszystkie one zostały zamordowane. Nie ma żadnego śladu, nikt nie przeżył, więc siłą rzeczy nie jest to takie proste. Natomiast te wyliczenia są od tej tragicznej sumy 100 tysięcy ludzkich istnień po mniej więcej 130 tysięcy. Czyli na samym Wołyniu 60 tysięcy i na pozostałych terenach tych trzech województw około 70 tysięcy. Takie są szacunki. Ale ile naprawdę – ciężko do końca dociec.

Do tych współczesnych wątków jeszcze wrócimy. Najpierw chcę zadać podstawowe pytanie – dlaczego doszło do Rzezi Wołyńskiej? Sąsiad atakował sąsiada, choć nie możemy zapominać o próbach wzajemnego sobie pomagania.

Jest lista sprawiedliwych Ukraińców opracowana dzięki badaniom państwa Siemaszków, wydana przez Romualda Niedzielko w formie książkowej w 2005 roku. My jesteśmy świadomi, że bardzo wielu Ukraińców pomagało Polakom, tylko, że oni, albo ich rodziny, wstydzą się dziwnym trafem tego aktu pomagania Polakom, bo nie ma wniosków o Krzyż Wschodni, to jest odznaczenie państwa polskiego wprowadzone w 2017 roku bodajże, ale nikt nie może z niego skorzystać, nikt nie jest odznaczony, obawiam się, że istnieje tutaj pewna obawa tych osób, o to, czy będzie to pozytywnie przyjęte przez opinię publiczną w samej Ukrainie, co też jest dla nas Polaków bolesnym znakiem. Natomiast teraz pierwsza część pańskiego pytania. To oczywiście niewątpliwie wpływ pogańskiej ideologii nazistowskiej, która znalazła także pewne zrozumienie u ideologów ukraińskich i to zaczadzenie rasistowską ideologią dowódców OUN i UPA było praprzyczyną sięgnięcia po zbrodnię ludobójstwa na tle etnicznym, bo zdaniem tych ideologów, a później praktyków wykonujących te mordy w latach drugiej wojny światowej, należało oczyścić ziemię ukraińską, najpierw z Żydów, co zrobili Niemcy, a później niestety także Ukraińcy brali w tym udział, a następnie Polaków, tak, żeby obca etnicznie ludność nie przeszkadzała w formowanie się Ukrainy. Dodatkowo te oddziału ukraińskich nacjonalistów, zanurzonych w tym pogańskim myśleniu, włączyły do tych mordów ukraińską ludność, po to, żeby ta krew stanowiła pewnego rodzaju fundament obywatelskości, co miało też swoje znaczenie wychowawcze. I stąd te tragedie, na przykład małżeństwa polsko-ukraińskie, gdzie ta ukraińska strona była przymuszana do współmordowania żony, męża czy też dzieci, oczywiście oni tego nie czynili, to są bohaterowie, którzy ginęli razem ze swoją polską rodziną, więc mamy takie przykłady jak ta solidarność rodzinna wygrywała ponad rasizm, który miał dominować zdaniem tej fali morderczej, która przetoczyła się przez kresy.

Dzisiaj premier Mateusz Morawiecki mówił podczas oficjalnych uroczystości, że z jednej strony prawda jest fundamentem całkowitego pojednania, a z drugiej strony, że nie spocznie, dopóki nie znajdzie ostatniego miejsca pochówku ofiar rzezi. Przywoływał też słowa księdza Isakowicza-Zaleskiego, który mówił tak: „Kresowian zamordowano dwa razy. Raz ciosami siekiery. Drugi raz przez milczenie. Ta druga śmierć była straszniejsza od tej pierwszej”. Czy te słowa mogą zwiastować jakiś przełom w naszych wzajemnych relacjach? Czy Ukraińcy są na to gotowi?

To niestety zależy od strony ukraińskiej. Wojna i te doświadczenia dzisiejsze narodu ukraińskiego powinny uczulić przywódców Ukrainy, że Polacy mają rację niosąc w sobie pamięć o ludobójstwie i to jest pamięć, która nie może ulec przedawnieniu mentalnemu. Tego Polacy nie zrobią dopóki jesteśmy Polakami. Tak samo jak Ukraińcy dzisiaj będą pamiętali przez kolejne pokolenia o tym, co im zrobili dzisiaj Rosjanie. Mam nadzieję, że prezydent Zełeński rzeczywiście jest odważnym człowiekiem, wykazał się tą odwagą na polu walki, teraz ta odwaga cywilna jest także bardzo potrzebna, żeby wytłumaczyć społeczeństwu ukraińskiemu, że także tak po ludzku, utylitarnie rzecz pojmując, wchodzenie narodu ukraińskiego do rodzin narodów europejskich, do cywilizacji rzymskiej musi być wypełnione nie tylko deklaracją, ale treścią, a jedną z tych nie deklaracji, a treści jest przygotowanie warunków pod ekshumację i upamiętnienie. Ci ludzie nie mają do dzisiaj pogrzebu chrześcijańskiego. To byli katolicy i to jest podstawa w relacjach między sąsiadami, że nie ma od tego jakiegoś innego ujścia. Strona polska musi być konsekwentna i szczęśliwie jest, choć nie od dawna. Przypomnijmy sobie, że były takie dwie uchwały, najpierw Senatu w 2016 roku i kilka tygodni później Sejmu, który ustanowił ten dzień, który dziś obchodzimy. Ale to było dopiero w 2016 roku. Tyle lat trzeba było czekać, żeby ta strona prawdy tak jednoznacznie wygrała, żeby nie było dzisiaj po polskiej stronie niepotrzebnych relatywizujących rzeczywistość dyskusji.

Przypuszczam, że jedno oświadczenie czy decyzja prezydenta Zełeńskiego, chociaż niezbędne, od razu całej sytuacji nie zmienią, bo ta praca, zwłaszcza jeśli chodzi o sposób myślenia Ukraińców, będzie pewnie wymagała jeszcze lat. Ale jednak przez doświadczenie, które obecnie Ukraina zbiera, można przypuszczać, że będzie troszeczkę inaczej na tę historię patrzeć. Dzisiaj premier o tym wspominał, że Ukraina widzi teraz, że spadkobiercą UPA jest właśnie „ruski mir”. To Putin i Moskwa zachowują się w sposób zbrodniczy, a ruski mir to imperializm, kolonializm i skrajny nacjonalizm.

Tak. Niewątpliwie, choć oczywiście, ten skrót myślowy niech nie obudzi jakiegoś myślenia, że to nie ukraińscy nacjonaliści wymordowali Polaków, bo to o nich mówimy dziś przede wszystkim, ale też trzeba sobie powiedzieć i przypomnieć, że w pewnym sensie sami Polacy w latach 90. i dwutysięcznych nie dokonali tego, co powinno się dokonać w wolnym i suwerennym państwie. Myśmy jako Polacy dawali sygnały Ukrainie, że może sobie pozwolić na niepamięć. To było pod hasłem, że Ukraina jest na dorobku i jest słabsza, że nie można w związku z tym wymuszać na Ukrainie deklaracji, że nie ma czasu odpowiedniego. Dziś też nie ma czasu odpowiedniego i nigdy nie będzie, albo trzeba sobie powiedzieć, że zawsze jest czas i nie ma powodu, żeby z niego nie korzystać. Czyli z tych rocznic i upamiętnień, na które nas dzisiaj w Polsce stać. Ale tu ksiądz Isakowicz-Zaleski ma zdecydowanie rację. Rodziny wołyńskie czy z kresów południowo-wschodnich zostały dotknięte dwukrotnie taką katyńską tragedią. Z jednej strony wymordowano najbliższych, a z drugiej strony nie pozwolono na to, żeby w sposób godny i należny rodzinom ofiar, państwo niepodległe polskie było zdolne do upamiętnienia tejże ofiary. A to niestety skutkowało także tym, że sami Ukraińcy oczywiście z siebie byli też niezdolni, żeby wykrzesać słowa prawdy. Dzisiaj to wszystko się zmieniło, moim zdaniem tym przełomem był rok 2016 i właśnie te dwie uchwały. Ja brałem w tym udział jako senator RP, więc podkreślam, bo być może nikt już nie chce pamiętać, razem z ministrem Michałem Dworczykiem doprowadziliśmy do tego w parlamencie, ja w Senacie, on w Sejmie, że te jednobrzmiące uchwały zostały przyjęte i ustanowiony ten właśnie dzień, bo też trzeba sobie powiedzieć, że to w tym szeroko pojętym elektoracie, nie tylko elektoracie dzisiejszej opozycji, ale także elektoracie PiS, istniały sygnały, mówiące, że nie można na Ukraińcach wymuszać jakiejś deklaracji, która by miała znamiona prawdy historycznej, bo oczywiście wszyscy wiedzieliśmy, że prawda jest jedna, że stosunki polityczne są ważniejsze niż prawda historyczna, otóż nie, nie będzie dobrych stosunków historycznych, jeżeli na fałszu się je buduje.

 

 

https://www.radiopoznan.fm/n/EcqxeM
KOMENTARZE 0