NA ANTENIE: Artysta tygodnia - rozmowa
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Anna Maria Szymkowiak o zmianie płci i Margot [ROZMOWA]

Publikacja: 13.08.2020 g.22:19  Aktualizacja: 18.08.2020 g.09:24 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Łukasz Kaźmierczak rozmawia z Anną Marią Szymkowiak, prezeską fundacji Akceptacja oraz transpłciową kobietą.
anna maria szymkowiak - FB. Fundacja Akceptacja
Fot. FB. Fundacja Akceptacja

Łukasz Kaźmierczak: Głośno ostatnio jest o kwestiach tożsamości płciowej. Stał się to niejako temat publicznej dyskusji przy okazji sprawy Michała Sz., Małgorzaty Sz., pseudonim Margot. Dobrze byłoby o tym porozmawiać przez pryzmat pani życiorysu. Był taki moment, kiedy nastąpiła zmiana tożsamościowa i pani stwierdziła, że czuje się kobietą. Jak wyglądało to pani dochodzenie do kobiecości?

Anna Maria Szymkowiak: Na pewno nie można o tym mówić, że nagle postanowiłam być kobietą. Po prostu ta świadomość w pewnym momencie mojego życia do mnie dotarła, gdyż przebłyski o tym, że jestem inna, miałam od dziecka, odkąd pamiętam. Natomiast mieszkając w małym mieście, mając inne doświadczenia rodzinne, właściwie nie było możliwości, żeby to zrozumieć. Później praca zawodowa, rodzina, żona, syn, też mnie zajęły na wiele lat. Skupiłam się na rodzinie. Gdy syn osiągnął pełnoletność, gdy pewne rzeczy związane z życiem rodzinnym zaczęły się psuć, wtedy zaczęłam się poważnie zastanawiać nad tym, dlaczego pewne rzeczy w moim życiu są inne. Już wtedy dostęp do wiadomości w internecie był łatwiejszy. Znalazłam informacje o transseksualności. Początkowo próbowałam się w tym odnaleźć, zrozumieć o co chodzi.

A były jakieś elementy walki? Że może pozostanę jednak przy swojej płci biologicznej?

Ta walka zawsze w jakimś stopniu jest, gdyż zrozumienie tego, że być może jestem osobą transpłciową od razu przyniosło świadomość tego, co mnie czeka. Życie w niezgodzie ze sobą, a z drugiej strony rodzina, rodzice. Kwestia procesów prawnych, operacje. To są rzeczy, które towarzyszą przez ten cały długi okres tranzycji i procesu korekty.

Jak długo trwa taka tranzycja płciowa?

To trwa kilka lat. Od momentu podjęcia decyzji, że to jest to. Bo tak naprawdę, to warto podkreślić, żaden specjalista, terapeuta ani sędzia nie jest w stanie nam wejść do głowy i stwierdzić, kim my jesteśmy. To ja muszę być tego pewna.

Oczywiście jest zestaw badań, które mają pomóc w określeniu tego?

Tak, zestaw badań, które mają przede wszystkim pomóc zrozumieć to, ale też wykluczyć zaburzenia, które mogłyby wskazywać, że ta identyfikacja płciowa jest formą ucieczki lub wynika z zaburzeń osobowości. To jest pierwszy element w diagnozie. Żadna osoba nie zostanie puszczona dalej, jeżeli na etapie diagnozy psychologiczno-seksuologicznej wyjdą jakieś sytuacje, które zaburzają terapeucie obraz.

I on nie da wtedy zielonego światła do kolejnego etapu, tak?

Troszkę inaczej. To, że ktoś ma silną depresję, nawet borderline, nie wyklucza tego, że to jest osoba transpłciowa. Natomiast żeby pójść dalej trzeba pewne problemy rozwiązać. Tak samo jak ktoś jest uzależniony od alkoholu lub narkotyków, też nie wyklucza tego, że może być osobą trans, tylko musi sobie najpierw poradzić z tym problemem, przejść terapię, żeby temat uzależnienia był zamknięty. I wtedy można dalej kontynuować.

Tu jest taki mocny akcent dramatyczny i prawny, bo wymogi formalne są takie, że trzeba pozwać swoich rodziców o to, że błędnie określili płeć dziecka po urodzeniu.

Z racji tego, że odbywa się to w trybie procesowym, że musi być strona pozwana i pozywana. Sądy wymyśliły, że lekarzy i pielęgniarek nie pozwą, bo to oni odbierają dziecko i orzekają płeć. Ale to rodzice zgłaszają do urzędu stanu cywilnego i nadają prawny status tego dziecka, więc jedyna możliwa w tym kontekście sytuacja to pozwanie rodziców. To jest kuriozum. Zmianę płci przechodzi się w wieku pełnoletnim. Często rodzice są już w sile wieku lub nie żyją. Wtedy trzeba pozwać kuratorów. To jest w ogóle kuriozalne.

Pani przeszła korektę płci. Bo pani podkreśla, że to jest korekta. To był styczeń 2019 roku.

To był ostatni element poddania się terapii.

A kiedy w dowodzie pojawiło się „Anna Maria Szymkowiak”?

W kwietniu 2018 roku.

Czyli mimo wszystko trwało to bardzo długo.To zderzmy to z sytuacją Michała Sz., Margot. On ogłosił, że czuje się kobietą. Jednak kiedy ja to zderzam z pani przypadkiem, to nie widzę, żeby on miał taką determinację, jak pani. Nie widzę, żeby robił jakieś działania w kierunku tego, żeby zbliżyć się do tej kobiecości. Pani ma w dowodzie wpisane właśnie Anna, a tam jest nadal Michał, z tego co się orientuję z doniesień policji.

Ja jestem osobą binarną. Kiedy zrozumiałam, kim jestem, to w 100 % identyfikuję się jako kobieta. Czyli dla mnie nie mam półśrodków. Urodziłam się mężczyzną, ale czuje się kobietą. Dążyłam wszelkimi możliwymi środkami, aby to miało status prawny i formalnie te operacje, których mogłam się podjąć, ich się podjęłam. Natomiast wiele osób w podobnej sytuacji ma ograniczenia, które nie pozwalają przejść prawnej korekty. W związku z wyraźnym sprzeciwem rodziców czy chorobą rodziców. Moi rodzice zmarli i dopiero to mi otworzyło drogę do tranzycji, no ja bym nie naraziła mamy na stres i sprawy sądowe. Często są to sytuacje rodzinne jak wychowywanie dzieci. Osoby trans czekają na osiągnięcie przez nie pełnoletności.

Ja te dramaty rozumiem, to są bardzo poważne rzeczy, ale w kwestii Michała Sz., on sam o sobie często mówi jako mężczyzna.

Do tego chciałam przejść. W tym całym parasolu osób transpłciowych są też te niebinarne. Osoby, które nie do końca określają się po jednej ze stron w 100 %.

I to jest właśnie taki przypadek?

Tak, dokładnie.

A nie jakiś koniukturalizm? Takie oskarżenia też padały. Że wykorzystuje ten fejm, który się wokół niego pojawił.

Z racji tego, że sytuacja prawna osób transpłciowych wymaga tego, żebyśmy, wstępując na drogę prawną, ale też na początku na drogę diagnostyczną, wręcz udowadniali. Tak jak ja będąc mężczyzną biologicznym musiałam udowadniać, że jestem kobietą.

Spotkałem się z takim zdaniem w jednym z pani wywiadów „Musiałam się nauczyć być jak najbardziej kobiecą, by przekonać sąd, że to nie kabaret i przebieranki, tylko moje życie.”

Dokładnie. I to powoduje, że osoby niebinarne, które nie chcą przechodzić aż tak drastycznych zmian są totalnie niezrozumiane w naszym kraju. System prawny ich nie widzi. Nie mamy czegoś takiego jak trzecia płeć.

Pani Anno, ja to próbuję nałożyć na codzienność naszego życia, w której wszyscy musimy obok siebie żyć. I próbuję sobie wyobrazić, że Michał Sz., Margot, trafia do męskiej celi i mówi, że się źle czuje. Ale co by było, gdyby trafił do żeńskiej celi. Jak mają w tym momencie poczuć się kobiety, do których fizycznie trafia mężczyzna? Bo fizycznie jest przecież mężczyzną. Chodzi mi o potrzeby fizjologiczne, przebieranie się, szatnie, skrępowanie. To jest mnóstwo problemów. To nie jest tak, że można powiedzieć, że to działa tylko w jedną stronę.

Oczywiście, tu jest bardzo dużo czynników. Pamiętam początek 2018 roku. Miałam szkolenie w komendzie wojewódzkiej. Rozmawiałam z policjantami odpowiedzialnymi za przemoc w rodzinie. To byli policjanci z komórek z całego województwa odpowiedzialni za przemoc w rodzinie i przedstawiciele służb więzienniczych. Nawet się potem do mnie też zwracali. Krótko mówiąc. System w ogóle nie jest przystosowany do wsparcia osób transpłciowych. Także tych, które naruszają prawo. Bo to nie dotyczy tylko kwestii osadzenia w zakładzie karnym, ale cały proces od zatrzymania. Długo wtedy na ten temat dyskutowaliśmy. Sami policjanci próbowali wskazać rozwiązania, które można by było w takiej sytuacji zastosować. Jak zrobić przeszukanie na przykład.

Ale jak to zrobić, żeby nie ucierpiała godność i cześć osób, które przebywają z taką osobą niebinarną. Niech to będzie pływalnia miejska, szatnia, cokolwiek. Przychodzi mężczyzna i te kobiety po prostu czują się zagrożone.

Jeśli chodzi o kwestie toalet, przebieralni czy szatni, to jest temat, z którym ja też długo walczyłam. I sama nie wiedziałam, jak się w tej kwestii odnaleźć. To jest brak edukacji. Formalnie, dopóki byłam mężczyzną, mimo, że już 3 lata funkcjonowałam jako kobieta, wybierałam toaletę dla osób z niepełnosprawnością. W ogóle nie chodziłam na basen czy plażę, ale to był mój wybór. Spowodowany brakiem rozwiązań, które umożliwiłyby mi korzystanie zgodnie z moją tożsamością.

Ale teraz jest pani kobietą, to jest trochę inna sytuacja. Natomiast w tej sytuacji nadal jest to problem nierozwiązany. I dzisiaj go już nie rozwiążemy.

Jedyne co tutaj ja mogę w kontekście całej tej sytuacji powiedzieć i o co zaapelować to wystarczy być człowiekiem. Wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom. Przestrzegając prawa i zasad wyjść mu naprzeciw. Sami policjanci to wtedy stwierdzili. Wystarczy trochę empatii i chęci zrozumienia tej drugiej strony. Margot też niczego innego nie oczekuje poza tym zrozumieniem.

Tak czy siak, to zrozumienie musi działać w obie strony.

https://www.radiopoznan.fm/n/DTWOIG
KOMENTARZE 1
Piotr Pazucha
Pozhoga 14.08.2020 godz. 11:38
,,To nas tu omal nie wykastrowali, a ty Cyganie sobie cycki przyprawiasz!?"
A tak poważnie:
1) To nie żadna ,,prezeska" tylko prezes, bo to facet - potwornie okaleczony psychicznie i fizycznie facet.
2) Co ma w dowodzie jest nieistotne: w tej nieszczęsnej demokracji można uchwalić dowolną bzdurę, o ile ma wystarczająco duże poparcie (ludzi, z których 60% nie czyta żadnych książek); można więc uchwalić, że jest Marsjaninem, a on może się dalej pomalować na zielono i przyczepić sobie antenkę, ale przecież dalej będzie człowiekiem, prawda?
3) Guzik mnie obchodzi, jak on się czuje (nie)chodząc na pływalnię: nie będzie społeczeństwo wydawać ciężko zarobionych pieniędzy na spełnianie jego roszczeń. Chce chodzić na pływalnię, to niech się leczy ze swojego zboczenia i tyle.
4) On jest po prostu chory - tylko że zamiast leczyć chorobę, postanowił ją w sobie zakonserwować, a teraz biega po mediach i zaraża innych.
5) W Polsce zakazane jest publikowanie treści naruszających moralność publiczną, dlatego proszę nie publikować jego zdjęcia, które budzi we mnie obrzydzenie, i nie użyczać łamów RP jego chorej propagandzie - od tego ma gazwyby i zagraniczne koncerny medialne, które mają nasz naród i jego prawo w poważaniu.
Na koniec: niech sobie RP przeczyta manifesty programowe homoterrorystów: jednym z pierwszych punktów jest tam ,,oswajanie" normalnych ludzi ze zboczeńcami przez nachalne i częste prezentowanie w mediach ich i ich chorych poglądów. Wstyd, że RP dało się w to wciągnąć!