Dokumenty pochodziły z likwidowanego oddziału banku Santander. Mieszkaniec mógł z nich wyczytać dane klientów m.in. numery PESEL. Przedstawiciele Santander Bank Polska przepraszają za całą sytuację, to jednak może nie wystarczyć.
W specjalnym oświadczeniu, bank przeprasza za ten, jak to nazwał "incydent". I twierdzi, że dołoży wszelkich starań, aby jak najszybciej wyjaśnić sprawę. Przedstawiciel banku zaznacza, że zgodnie z procedurami, dokumenty powinny zostać zniszczone i na razie nie wiadomo, dlaczego tak się nie stało.
Jednak po uzyskaniu informacji o sprawie, dokumenty zabezpieczono już we właściwy sposób. Mimo wszystko, całe zdarzenie może nieść za sobą spore konsekwencje. Sprawą interesuje się już lokalna policja, prawdopodobnie działania podejmie też Urząd Ochrony Danych Osobowych. Jeśli doszło do złamania przepisów RODO, urząd może nałożyć karę sięgającą nawet 20 mln euro bądź do 4 proc. całkowitego rocznego obrotu przedsiębiorstwa.