Takie zawody polegają na uderzaniu otwartą dłonią w twarz. 46 letni Artur Walczak otrzymał tak silny cios, że doznał wylewu krwi do mózgu.
"Tak potężne uderzenia są bardzo groźne" - mówi wicedyrektor powiatowego szpitala w Gnieźnie dr Mateusz Hen.
Uderzenie w boczna powierzchnię głowy może skutkować uszkodzeniem tętnicy oponowej-środkowej, która przebiega w okolicy skroniowej bezpośrednio pod bardzo cienką blaszką kostną i może doprowadzić do krwawienia wewnątrz czaszki. Takie uderzenia mogą także naruszyć strukturę kręgosłupa szyjnego. Jest w takim wypadku bardzo duże zagrożenie na krwawienie do mózgoczaszki. Jest to bezpośrednie zagrożenie życia i bardzo poważny stan
- mówi dr Hen.
Jak powiedział nam przyjaciel Artura Walczaka Przemek Budziszewski - "Waluś" jest obecnie podłączony do aparatury podtrzymującej funkcje życiowe, a dalsze rokowania są bardzo niepewne. Ma potężnego krwiaka i poważny obrzęk mózgu. Miał otwieraną czaszkę - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.
Przemysław Budziszewski powiedział nam, że gnieźnieńscy strongmani odradzali Arturowi udział w zawodach ale nie posłuchał. Zwycięzca wrocławskiej gali otrzymał w nagrodę ok 50 tys zł