NA ANTENIE: Serwis informacyjny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

"Czas się zatrzymał". Wspomnienia 10.04.2010

Publikacja: 10.04.2021 g.09:29  Aktualizacja: 10.04.2021 g.16:12
Wielkopolska
11 lat temu w katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób – w tym najważniejsze osoby w państwie, między innymi prezydent Lech Kaczyński z małżonką.
lech kaczyński maria kaczyńska - Krzysztof Sitkowski/KPRP
Fot. Krzysztof Sitkowski/KPRP

- Niedowierzanie, szok i wielka pustka – wspomina 10 kwietnia 2010 roku wojewoda wielkopolski Michał Zieliński.

Opiekowałem się dziećmi i nie miałem włączonego telewizora. Otrzymałem telefon z taką informacją, że rozbił się prezydencki samolot. Wpierw to przede wszystkim niedowierzanie, szok. Przede wszystkim odczułem taką pustkę. Pierwsze godziny, pierwsze dni wskazywały na to, że jest to taka ogólnonarodowa żałoba; że ta tragedia narodowa nas trwale zjednoczy – takie były moje nadzieje.

- Wyglądało, jakby czaas się zatrzymał – mówi o 10 kwietnia 2010 roku drugi wicewojewoda wielkopolski Maciej Bieniek.

Gdy pojawiły się pierwsze sygnały w telewizji, wyglądało tak, jakby czas się zatrzymał. Może to jest złe porównanie i niektórzy zarzucą mi jakąś delikatną obłudę, ale miałem takie małe wrażenie, że powtarza się sytuacja z dnia śmierci naszego Świętego Jana Pawła II. Te godziny, te minuty płynęły bardzo pomału. Człowiek zaczął się tak naprawdę zastanawiać nad sensem tego całego życia.

- Każdy z nas ten dzień chyba zapamięta do końca życia - mówi leszczyński poseł Grzegorz Rusiecki. Parlamentarzysta Koalicji Obywatelskiej podkreśla, że do katastrofy smoleńskiej doszło w czasie ważnym dla jego osobistego życia.

To był czas, kiedy przygotowaliśmy się do ślubu 1 maja. Żyliśmy wtedy myślami związanymi z tą uroczystością. W tym dniu i w kolejnych dniach wszystko to się zatrzymało. Szkoda, że po wielu latach te wydarzenia politycznie nie potrafią nas łączyć, a nadal nas dzielą. Ale wtedy - to też trzeba podkreślić, myślę, że mamy także to w pamięci - iż byliśmy jedno, wszystkie te spory na chwilę poszły na bok. Pamiętamy chociażby wydarzenia związane z pojednaniem kibiców.

- To był dramat każdego z nas, bez względu na partyjne sympatie - mówi leszczyński poseł Wiesław Szczepański. Szef wielkopolskich struktur Nowej Lewicy przyznaje, że w tamtą sobotę wcześniej pojechał z żoną na zakupy na miejskie targowisko, potem chciał obejrzeć w telewizji relację z katyńskich uroczystości.

Pomyślałem sobie, że wśród ofiar katastrofy mogłem być i ja. Pamiętam, że na klubie parę dni wcześniej była dyskusja, kto poleci, było poszukiwanie chętnych. Ponieważ - jak pamiętamy - miały być dwie wizyty w Katyniu. Państwo na szczeblu rządowym i prezydenckim nie potrafiło się porozumieć. Wcześniej mieliśmy wizytę Premiera i składanie kwiatów. W rządowej delegacji byli także parlamentarzyści Lewicy. A potem był bardzo ogromny smutek i żal, że bardzo wiele osób, które tam było, które znałem bezpośrednio, więcej ich się już nie zobaczy.

- Wszyscy gubiliśmy się w domysłach, co się stało - wspomina Zbigniew Czerwiński. O katastrofie prezydenckiego samolotu w lesie pod Smoleńskiem radny PiS w sejmiku dowiedział się rano, tuż przed rozpoczęciem pracy.

Pamiętam, że była ładna pogoda. I nagle pojawia się informacja, jak grom z jasnego nieba. Ten moment został mi bardzo mocno w głowie. Spokojny dzień, miałem porobić, co było do zrobienia, aż tu nagle to wydarzenie, które wywróciło wszystko do góry nogami.

- O katastrofie rządowego samolotu dowiedziałem się w kościele - wspomina senator PSL Jan Filip Libicki. W czasie mszy świętej w kościele franciszkanów na Wzgórzu Przemysła zadzwonił telefon jednej z modlących się. Po mszy ta osoba przekazała senatorowi informację, że razem z Lechem Kaczyńskim zginął też Wojciech Jaruzelski. Później, jak mówi Jan Filip Libicki, okazało się, że Jaruzelskiego nie było na pokładzie.

Zadzwoniłem do mojego ojca (Marcina Libickiego), który jakoś śledził to w mediach. Przyszedł kolega ksiądz, który miał odprawić mszę świętą o godzinie 10:00. Zmieniliśmy intencję, to była intencja za świętej pamięci pana ministra Pawła Wypycha, którego znałem i, co do którego byłem pewien, chociaż nie miałem takiej wiadomości, że na pewno poleciał z panem prezydentem, bo zawsze latał i, skoro wszyscy zginęli, to on też zginął.

- 10 kwietnia dowiedzieliśmy się, ile znaczą dla narodu jego elity – mówi przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu profesor Stanisław Mikołajczak. 

Byłem z żoną w kuchni i z radia dowiedziałem się, że samolot miał wypadek. Był to wstrząs niesamowity. Zdawałem sobie sprawę z tego, kto zginął. To był pewien początek poważnej refleksji nad tym, jak ważne są elity dla Państwa Polskiego. To zaowocowało w dłuższej perspektywie powstaniem Akademickiego Klubu Obywatelskiego pod patronatem prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Z początku w narodzie panowało wielkie uniesienie. Po paru dniach nastąpiło przełamanie, kiedy zaczęły się te ekscesy na Krakowskim Przedmieściu. Nastąpiła straszna rozgrywka polityczna i pogłębił się podział.

Feralny dzień doskonale pamięta były starosta powiatu gnieźnieńskiego Krzysztof Ostrowski, który w tym czasie przebywał z gnieźnieńską młodzieżą na wycieczce po kresach wschodnich i był na miejscu tragedii.

Czas mija, a jakoś ta tragedia się nie zaciera, bo były to bardzo silne przeżycia. Kiedy samolot spadł, nasz autokar stał akurat na granicy polsko-litewskiej. Na początku to było niedowierzanie, później nadzieja, że jednak ktoś przeżył, że to nie jest prawda. Trzy dni po tragedii byliśmy na miejscu katastrofy. Widzieliśmy ten wrak, mamy zdjęcia, tam można było obok tego chodzić, myśmy z młodzieżą chodzili wśród szczątków samolotu. Pamiętam, że przychodzili tam także Rosjanie, zwykli ludzie i przynosili czerwone goździki. I obok zdjęcia pary prezydenckiej utworzył się niemały kopczyk tych goździków. Wzruszyło mnie to wtedy, że ci Rosjanie przychodzą i z nami się łączą w żałobie.

- To jedna z ważniejszych rocznic, budująca naszą tożsamość – mówi szefowa Centrum Monitoringu Wolności Prasy Jolanta Hajdasz.

Ta data to rodzaj cezury, tego, jaki jest nasz stosunek do tego, co działo się wtedy, jak interpretuje się to wydarzenie, czy się w ogóle nim zajmuje, do niego odnosi. To cezura nie tylko w relacjach zawodowych, nie tylko oficjalnych, ale także towarzyskich. Inne są relacje z tymi znajomymi, którzy dociekają prawdy, którzy nie boją się tych pytań, którzy nie boją się zadawania sobie samemu. Inne są relacje z tymi, którzy uważają, że to temat zastępczy.

https://www.radiopoznan.fm/n/6Zc76i
KOMENTARZE 0