Wiozą ze sobą aparaty słuchowe, by pomóc najmłodszym wychowankom tej szkoły. Wysyła ich poznańska Fundacja Redemptoris Missio. Protetycy słuchu byli już w Kamerunie. Wtedy badali dzieci i części dopasowali aparaty słuchowe. Dr Olgierd Stieler z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, który ponownie jedzie do Afryki mówi, że nie byłoby tej wyprawy bez wsparcia darczyńców.
W ubiegłym roku udało nam się wszystko, jeśli chodzi o starsze dzieci, podopiecznych tej szkoły. Natomiast nie byliśmy przygotowani na diagnostykę tych najmłodszych. W tej chwili jesteśmy, mamy wysoko dedykowany sprzęt do badań obiektywnych słuchu, mamy - dzięki uprzejmości firm, warte ogromną kwotę, aparaty nowej generacji, cyfrowe, tak, że jesteśmy w tej chwili przygotowani, a teren mamy rozpoznany skutkiem tego, że poprzednia misja była w tym samym miejscu.
- dodaje Olgierd Stieler.
Jeżeli ktoś w Kamerunie jest głuchy, to tak, jakby był skazany na niebyt. Rodziny wstydzą się takich dzieci, panuje przekonanie, że jest to wynik klątwy rzuconej przez kogoś na tę rodzinę. W związku z tym takie dzieci najczęściej są ukrywane w domach
- mówi szefowa Fundacji Redemptoris Missio Justyna Janiec-Palczewska.
Szefowa Fundacji Redemptoris Missio Justyna Janiec-Palczewska dodaje, że szkoła dla dzieci niesłyszących prowadzona przez polską misjonarkę jest jedynym tego typu ośrodkiem w Kamerunie. Dzieci uczą się tam między innymi hodowli roślin i zdobywają zawód.
Poznańscy specjaliści spędzą w Afryce trzy tygodnie. Dzięki pomocy polskich firm i darczyńców zabrali ze sobą sprzęt do badań warty 150 tysięcy złotych i aparaty słuchowe warte 300 tysięcy złotych. Do szkoły dotrą jutro wieczorem.