A miało być tak ładnie. Nowiutkie, nowoczesne stadiony, podgrzewane murawy, łagodne zimy. Wszystko wskazywało na to, że w Polsce zimą można bez większych obaw grać w piłkę.
Rzecz w tym, że czynnik atmosferyczny jest zwykle niepewny, a zimy nie zawsze łagodne.
I wystarczyło, żeby trochę poprószyło, a temperatura spadła do kilku stopni poniżej zera i mamy problem.
Odwołano mecz Stali Mielec z Wisłą Płock, ale przecież murawy na Łazienkowskiej w Warszawie i na Reymonta w Krakowie też nie nadawały się do gry.
O co chodzi? Jak to możliwe, że w takich Niemczech czy nawet Rosji, w samym środku zimy grają na równiutkich, zielonych dywanach, a u nas trochę poprószy i mamy lodowisko?
Odpowiedź jest banalnie prosta, jak nie wiadomo o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze i tak jest też w tym wypadku. By oszczędzić na kosztach, polskie kluby włączają ogrzewanie murawy dosłownie w ostatniej chwili, czego efektem są mecze rozgrywane na lodowiskach...
PZPN to toleruje i mamy to, co mamy. W samym meczu w Warszawie doszło do trzech urazów mięśniowych, wynikających bezpośrednio ze stanu murawy.
Zastanawia mnie tylko, po co są te wszystkie przepisy licencyjne...
Imperium kontratakuje
Legia przegrała ostatnio z dwoma beniaminkami i w obliczu jej kłopotów kadrowych, wydawało się, że z rewelacyjnym w tym sezonie, Rakowem czeka ją ciężka przeprawa.
A jednak, doskonale znany w Poznaniu, Czesław Michniewicz wymyślił specjalnie na ten mecz nową taktykę. Zaskoczył stosowanym zwykle przez trenera Papszuna w Rakowie wariantem z trzema obrońcami i dwoma wahadłowymi i wygrał.
Wygrała też Pogoń Szczecin, która znowu zagrała na zero z tyłu i jest na najlepszej drodze, by zdobyć swój pierwszy, historyczny tytuł.
Raków jest chyba trochę „przepompowany". Grają świetny sezon, ale w meczach na szczycie przegrali zarówno z Pogonią jak i z Legią.
Coraz ciekawiej na dole tabeli.
Nie jest to taka „walka o spadek" jak to kiedyś określał pewien znany trener. Wygrało Podbeskidzie, wygrała też Wisła. Warta zapunktowała w Gdańsku, a Stal ma jeszcze zaległy mecz. Przewiduję ostrą walkę do samego końca.
Lech Poznań
Niełatwo jest być dziś kibicem Kolejorza. Słabe wyniki, fatalna gra i zero pomysłów na poprawę.
To klepanie w poprzek boiska, to taka sztuka dla sztuki, która nie przynosi niczego konkretnego.
Coraz bardziej wątpliwa wydaje się być pozycja trenera Żurawia, którego bezradność wręcz poraża.
W czwartek grają z Radomiakiem o uratowanie sezonu i do tego czasu wstrzymam się z moimi wnioskami.
Warta Poznań
A Warta cały czas swoje, najbardziej romantyczna historia polskiej Ekstraklasy rozwija się w najlepsze i nie chce się skończyć. Nawet w Gdańsku, gdy zmuszeni byli zagrać bez swego kapitana, Bartosza Kieliby, na boisku nie było widać żadnej różnicy.
Potencjał może i mają nie największy, ale grają na całego. Tam każdy daje coś od wątroby. Nie trzeba mieszkać w Poznaniu, żeby im kibicować. Ich po prostu nie da się nie lubić.
Krzysztof Spanily