Sensacja?
Od momentu zakończenia meczu Czechów z Holandią, zewsząd słychać o sensacji, a w najlepszym przypadku o niespodziance. Trudno mi się z tym zgodzić. Holandia wprawdzie gładko przeszła przez fazę grupową, ale nie zapominajmy, jakich mieli przeciwników. Uważam, że Oranje są jedną z bardziej przereklamowanych drużyn w Europie, na dodatek prowadzoną przez kiepskiego trenera, co w bolesny dla nich sposób udowodnili wczoraj Czesi.
Kolejny raz okazało się, że Czesi są wyjątkowo niewygodnym przeciwnikiem dla Holendrów. Nie dość, że mają z nimi ujemny bilans bezpośrednich spotkań, to jeszcze zarobili czerwoną kartkę dla de Ligta. Była to czwarta „czerwień" w historii meczów Oranje na mistrzostwach Europy i wyobraźcie sobie, że wszystkie trafiły im się w meczach z Czechami.
Nasi południowi sąsiedzi nie byli wprawdzie faworytami, ale nie pozostawili żadnych wątpliwości. Kontrolowali mecz już na długo przed decydującą akcją z de Ligtem i nie pozwolili Holendrom na oddanie ani jednego celnego strzału!
Ich grę cechował spokój, pewność siebie. Nawet w najtrudniejszych sytuacjach nie panikowali, nie wykopywali piłki na oślep, tylko na luzie, krótkimi podaniami po ziemi wychodzili z tarapatów. Warto zauważyć, że trener Silhavy przykrył Franka de Boera czapką, pozbawił Holendrów wszelkich atutów.
Czechy są krajem w podobnym stopniu do Polski zasobnym, ale też wielokrotnie od nas mniejszym, mają cztery razy mniej ludności. A jednak gdy my cieszymy się fantastycznym rodzynkiem w osobie Roberta Lewandowskiego, to oni regularnie wypuszczają w świat świetne drużyny i piłkarzy. Gdy skończył się czas generacji Poborskiego, nastała era generacji Nedveda. Wygląda na to, że mamy właśnie do czynienia z kolejnym udanym piłkarskim pokoleniem w Czechach, tym razem skupionym wokół Patrika Schicka.
To jeszcze nie wszystko, spójrzmy na piłkę klubową
Podczas gdy nasze kluby regularnie odpadają w pierwszych rundach eliminacji europejskich rozgrywek, a mistrz Polski przegrywa z „potęgami" rodem z Karabachu czy Luksemburga, kluby czeskie regularnie grają w Lidze Mistrzów i w fazie grupowej Ligi Europy. Gdy my podniecamy się awansem Lecha do fazy grupowej, kluby czeskie grają tam od lat i nie dotyczy to tylko bogatych Slavii i Sparty.
Jak to możliwe?
Odpowiedź jest wbrew wszelkim pozorom prosta i banalna. Praca, praca i jeszcze raz praca, a także stawianie w klubach na rodzimych piłkarzy. To nie jest tak, że w Czechach nie ma obcokrajowców. Są, oczywiście, że są, ale porównanie ich liczby z polską Ekstraklasą powinno dać dużo do myślenia.
Nie mam nic do obcokrajowców, wręcz przeciwnie, ale niech oni wnoszą jakąś jakość. W Czechach młodzi piłkarze grają, a u nas tracą czas i najlepsze lata kariery, siedząc na ławce rezerwowych. Niedawno mieliśmy kliniczny przykład takiej sytuacji w Lechu Poznań. Przecież gdyby nie akcja kibiców, Kuba Moder nie grałby w reprezentacji Polski i w angielskiej Premier League, tylko pewnie nadal byłby rezerwowym na Bułgarskiej, a na boisku męczyłby nas wszystkich Muhar.
Trudno powiedzieć ilu takich Moderów polska piłka straciła w ostatnich latach, ale obawiam się, że wielu. W Czechach to rozumieją i dlatego polska piłka nożna wygląda przy czeskiej jak ubogi krewny...
Krzysztof Spanily
Jak to jest, że jak drużyna przegrywa, to zaraz ,,dziennikarze" potępiają wszystko w czambuł, a jak wygrywa, to zachwytom nie ma końca? Kiedy w dziennikarstwie zacznie rządzić Umiar, a ustąpi z tronu jej wysokość Przesada?