Paweł Kamiński, rzecznik prasowy pilskiej straży pożarnej, tłumaczy, że gdy pierwsze jednostki dojechały na miejsce palił się już prawie cały dach, a języki ognia sięgały kilku metrów. Ostatecznie dach częściowo się zawalił.
Chłopiec, który wezwał straż, był w domu sam, na szczęście zdążył uciec. Jego rodzice pojawili się chwilę po wezwaniu służb.
Budynek, w którym mieszkała rodzina, aktualnie nie nadaje się do zamieszkania. Pogorzelcy przebywają u sąsiadów. Gmina Szydłowo zaproponowała im pomoc finansową. W grę wchodzi też wsparcie w oczyszczeniu pogorzeliska. Służby wciąż ustalają przyczyny pożaru.